Lekką korektę na niekorzyść wprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego do swej prognozy przebiegu pandemii koronawirusa w Polsce.
Eksperci ośrodka podtrzymują, że szczyt pandemii mierzony dobową liczbą zgonów miał już miejsce 8 kwietnia, gdy zmarło 30 chorych.
Według nowej analizy, jeszcze przez parę dni dobowa liczba zgonów utrzymywać się będzie na poziomie około 18-19, a potem ma wyraźnie spadać. Pierwszy dniem w Polsce bez zgonu na Covid-19 będzie prawdopodobnie 21 maja (najdalej 26 maja), zaś 29 maja (a w każdym razie nie dalej niż 4 czerwca) ostatni polski pacjent przestanie wymagać wspomagania przy pomocy respiratora. Oznacza to niewielką korektę na niekorzyść w stosunku do poprzedniej prognozy.
Trzeba jednak pamiętać, że dane te są obarczone pewnym błędem prognostycznym, dlatego prawdziwa liczba zachorowań, hospitalizacji oraz zgonów może się różnić od spodziewanej. Mogą się na to złożyć: poluzowanie rygorów narodowej "kwarantanny" oraz spotkania towarzyskie w długi weekend.
Jeśli chodzi o inne kraje, to np. w Czechach - zdaniem amerykańskich specjalistów - pandemia praktycznie wygasnąć ma w pierwszych dniach maja, a na Węgrzech - przed połową maja. W Niemczech oraz we Włoszech, a także w Hiszpanii - podobnie jak w Polsce, ale przy znacznie wyższych dobowych liczbach zgonów. Prognoza nie wspomina o ewentualnej drugiej fali zachorowań.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.