Przez Rumunię przetacza się fala protestów przeciwko polityce oszczędnościowej rządu, mającej umożliwić zapanowanie nad deficytem budżetowym. W środę protestowali m.in. pracownicy służby zdrowia, taksówkarze i urzędnicy.
Przed szpitalem w mieście Braiła we wschodniej Rumunii ok. 100 pielęgniarek, salowych i innych pracowników demonstrowało przeciwko cięciom płac i świadczeń oraz planowanym zwolnieniom. Poprzedniego dnia ochrona szpitala użyła gazu łzawiącego przeciwko protestującym, którzy usiłowali wedrzeć się do środka. Resort zdrowia wysłał na miejsce ekipę, która ma ocenić sytuację.
W okręgu Vrancea na południowym wschodzie kraju około tysiąca pracowników władz i służb miejskich protestowało przeciwko rządowej decyzji obcięcia lokalnych budżetów o 34 miliony lei (8 milionów euro) w 2010 roku, twierdząc, że doprowadzi to do bankructwa małe miejscowości.
W Bukareszcie kilkuset taksówkarzy prowadzących własną działalność gospodarczą demonstrowało w proteście przeciwko decyzji rządu, nakazującej im zapłacenie składek na opiekę medyczną za ostatnie pięć lat.
Policja rumuńska zapowiada, że w przyszłym tygodniu rozpocznie protest przeciwko cięciom płac. W środę poinformowano, że policjanci będą reagować w nagłych przypadkach, natomiast nie wyjdą na patrole, nie będą regulować ruchu ani wystawiać mandatów.
Rumunia jest pogrążona w recesji. Usiłując zapanować nad deficytem budżetowym władze obcięły o 25 procent wynagrodzenia w sektorze publicznym oraz wprowadziły wiele innych przedsięwzięć oszczędnościowych.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"