Radia Merkury już nie ma. Z Trójki, wszystko na to wskazuje, pozostała jedynie nazwa. Jedno i drugie znika w tym samym trybie, a właściwie poza trybem.
Późna jesień 1986 roku. Wieczorną porą spotkaliśmy się jak zwykle po czwartkowej Mszy świętej na plebanii. Herbata, ciastka, rozmowy na różne tematy. Słyszał ksiądz Daab na liście Trójki? – padło pytanie. Oczywiście nie słyszałem. Ani o zespole, ani o liście. Ciągle jeszcze do dobrego tonu należało nie słuchać oficjalnego radia. Młodzi byli innego zdania. Dzięki nim, za jednym zamachem, poznałem listę, Daab, muzykę reggae, w której zakochany jestem do dziś i Marka Niedźwieckiego.
Osobiście spotkaliśmy się kilka lat później. Nie wierzyłem że będzie to możliwe. Jednak okazało się, że w okolicy mieszka jego rodzina i chętnie przyjdzie porozmawiać z młodzieżą o muzyce, jakiej lubi słuchać. Dwie godziny fantastycznej rozmowy. Przy okazji odkryliśmy, że lista niekoniecznie musi wyrażać jego osobiste gusty muzyczne i trafiają nań piosenki rzeczywiście lubiane i wybierane przez słuchaczy.
Pamięć tamtego spotkania przetrwała. Już w Skrzynkach włączyłem wieczorem radio. Lista trwała. Ciekawe – usłyszałem między kolejnym notowaniem – czy słuchający nas księża już wrócili z kolędy. „Ależ owszem”, szybko napisałem w mailu i za kilka minut była odpowiedź na antenie. Dobra wiadomość, niektórzy księża już wrócili i słuchają listy. Pozdrawiam księdza Włodka ze Skrzynek. Pamiętam.
Mówią niektórzy radio liberalno-lewicowe. To inne, tym razem nie z Markiem związane wspomnienie. Za kilka dni Boże Narodzenie. Piotr Baron w przedpołudniowym „Zapraszamy do Trójki” o świątecznych przygotowaniach rozmawia z dzwoniącymi słuchaczami. Wypowiedź jednego z nich poprzedza swoim komentarzem. „Dlaczego miałbym nie puścić, przecież w przygotowaniu do Świąt to jest najważniejsze”. Za chwilę odzywa się słuchacz. „Nie wiem, czy pan to puści na antenę, ale żeby dobrze przeżyć Święta trzeba iść do spowiedzi”.
Wymowne świadectwo tego, czym była Trójka.
Był czas, gdy swoją miłość do Trójki dzieliłem w Radiem Merkury. Potrzebny był kompromis. Więc przed południem „Babie lato” z ostatniego, wieczorami Trójka. Zwłaszcza Jerzego Sosnowskiego starałem się nie przepuścić. Oczywiście były wyjątki. Na przykład w dni, gdy na antenie Merkurego pojawiały się „Blubry Starego Marycha”. Wielkopolanie wiedzą o czym piszę. Inni niech szukają w Internecie i w księgarniach. Radia Merkury już nie ma. Z Trójki, wszystko na to wskazuje, pozostała jedynie nazwa. Jedno i drugie znika w tym samym trybie, a właściwie poza trybem.
Na początku lat dziewięćdziesiątych grupa polskich artystów pojechała do Rzymu. Na specjalnej audiencji przyjął ich Jan Paweł II. Czego ja później się nasłuchałem. Że bezbożnicy…, jak mieli czelność…, wykorzystali papieża… Nikt jakoś nie zauważył, że ten, gdyby nie chciał, na audiencję by się nie zgodził. Bo dla Jana Pawła kultura nie była ideologią, choć często jakieś idee w sobie niesie. To przede wszystkim człowiek z tym, co w nim najpiękniejsze i najszlachetniejsze – z wytworem jego ducha.
Na tę otwartość wskazał przed kilkoma dniami Franciszek w Liście do ojca Michała Palucha OP, rektora rzymskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza, napisanym z okazji powołania Instytutu Kultury Jana Pawła II: „Różnorodne doświadczenia życiowe, obejmujące największe tragedie jego czasów oraz osobiste cierpienie, postrzegane w świetle Ducha Świętego, prowadziły go do wyjątkowo głębokiej refleksji nad człowiekiem i jego kulturowymi korzeniami jako nieodzownym punktem odniesienia dla głoszenia Ewangelii. I tak, w swej pierwszej Encyklice, napisał: „Zbliżamy się równocześnie do wszystkich kultur, światopoglądów, do wszystkich ludzi dobrej woli. Zbliżamy się z tą czcią i poszanowaniem, jakie od czasów apostolskich stanowiły o postawie misyjnej i misjonarskiej. Wystarczy przypomnieć św. Pawła, choćby jego przemówienie na ateńskim Areopagu. Postawa misyjna i misjonarska zaczyna się zawsze w poczuciu głębokiego szacunku dla tego, co «w człowieku się kryje», dla tego, co już on sam w głębi swojego ducha wypracował w zakresie spraw najgłębszych i najważniejszych - szacunku dla tego, co już w nim zdziałał ten Duch, który «tchnie: tam, gdzie chce»” (Redemptor hominis, 12; por. Przemówienie wygłoszone w siedzibie UNESCO, Paryż, 2 czerwca 1980)”.
Szacunek dla tego, co się w człowieku kryje. Bez tego nie ma chrześcijaństwa z jego wymiarem misyjnym. I nie ma kultury. Mówiono o tym dużo przy okazji Synodu o Amazonii. Często do tej myśli wracał ojciec Jan Góra, przypominając inne słowa Jana Pawła II. Że „wiara musi przekładać się na kulturę. Jeśli się nie przekłada, to nie jest chrześcijaństwo”. Pytanie jak to robić dziś pozostaje otwarte. Zasady, jakimi należy się kierować zostały podane w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele. „Należy zatem czynić wysiłki, aby reprezentujący te sztuki artyści czuli, że w swojej twórczości są uznawani przez Kościół, i korzystając z kierującej się określonym porządkiem wolności, łatwiej nawiązywali kontakty ze społecznością chrześcijańską. Winny być uznane przez Kościół także te nowe formy sztuki, które będąc zgodne z charakterem różnych narodów i krajów, odpowiadają ludziom współczesnym (…) W ten sposób lepiej się przejawia znajomość Boga, a przepowiadanie ewangeliczne staje się przystępniejsze dla umysłu ludzkiego i jawi się jako coś, co w pewien sposób wszczepione jest w kondycję ludzką (KdK, 62).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.