Sejmowa komisja zdrowia odrzuciła we wtorek wniosek Koalicji Obywatelskiego o wotum nieufności dla ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Wnioskodawcy wskazywali m.in. na nieprzygotowanie kierowanego przez niego resortu do epidemii COVID-19.
We wtorek komisja zdrowia rozpatrywała wniosek KO o wotum nieufności wobec ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Po kilku godzinach obrad odrzucono ten wniosek. 18 posłów było przeciwko wotum nieufności, a 17 za takim wnioskiem.
Przedstawicielka wnioskodawców Barbara Nowacka zarzucała Szumowskiemu m.in. nieprzygotowanie Polski, resortu zdrowia i polskiego społeczeństwa na pandemię.
"Jedyne, co się okazuje, o co zadbali pewno współpracownicy pana ministra, ale przecież pan minister też ponosi za to odpowiedzialność, to luki w prawie, które zapewniają im bezkarność przy różnego rodzaju dziwacznych zakupach" - powiedziała Nowacka.
"Łukasz Szumowski szybko stał się niestety politykiem. Dziś wiemy, że jednym z najbardziej cynicznych i bezdusznych, bo w czasie, kiedy panował strach, kiedy ludzie się absolutnie bali o życie, zdrowie swoich najbliższych, kiedy bali się zakażenia, kiedy patrzyli, jak padały ich firmy, okazuje się, że pan minister miał inne priorytety" - podkreśliła Barbara Nowacka, przedstawiając wniosek KO.
Posłanka mówiła o przypadkach, w których pracownicy szpitali dostawali nieodpowiednie kombinezony ochronne i korzystali z przygotowanych ad hoc zabezpieczeń. Na głosy oburzenia z sali odpowiedziała: "Do wszystkiego jest niestety smutna dokumentacja i nie zakrzyczymy rzeczywistości".
Szumowski odnosił się do uzasadnienia do wniosku o jego odwołanie. "Zaczynacie państwo od tego, że przygotowania do walki z epidemią rozpoczęły się późno. Jest ze mną główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas, który od pierwszych dni był w kontakcie z WHO, CDC, ECDC. Te organizacje, które zajmują się zawodowo (...) śledzeniem epidemii na świecie, przekazywały komunikaty na bieżąco do Polski" - poinformował minister.
Jego zdaniem, to właśnie "dlatego, kiedy pierwszy przypadek się pojawił, służby sanitarne i sanepid były w stanie zlokalizować wszystkie autobusy i podróżujące nimi osoby". "Wszystkich udało się zlokalizować i objąć nadzorem sanitarnym" - przypomniał.
Odniósł się do zarzutu, że przez rekomendowanie korespondencyjnej formy głosowania w wyborach prezydenckich, naraził zdrowie i życie Polaków.
"Chciałbym zapytać, jak państwo zagłosujecie w dzisiejszym głosowaniu, jak będziemy się pochylać nad głosowaniem mieszanym, w którym jest forma korespondencyjna zabezpieczona dla wszystkich Polaków, ale jest również forma tradycyjna" - podkreślił. "Tylko przypominam, że prawie jednomyślnie państwa koleżanki i koledzy z Senatu poparli ten projekt" - wskazał. "Czy teraz jest już to bezpieczne, a wtedy korespondencyjne było niebezpieczne?" - pytał minister.
Szumowski powiedział, że bezpieczeństwo wyborów korespondencyjnych, które odbyły się w Bawarii, było analizowane przez niezależnych ekspertów, m.in. z Wiednia, i, jak wskazał, "nie ma danych, aby one zwiększały śmiertelność". "Nie przytoczyliście państwo moich rekomendacji, abyśmy się zajęli walką z koronawirusem i przesunęli o dwa lata kadencję pana prezydenta" - zaznaczył.
"W Polsce od początku epidemii testujemy zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia. Rozszerzyliśmy te wskazania o pacjentów bezobjawowych, jak np. na Śląsku, i testów na milion mieszkańców realizujemy więcej niż np. we Francji, Szwecji, Korei" - poinformował szef resortu zdrowia.
Odnosząc się do zarzutu opozycji, że do Polski trafiły maseczki, które nie miały wymaganych dokumentów i nie spełniały norm, odparł, że "maseczki miały certyfikaty, bez tego by nie trafiły na teren RP". "To że nie spełniały norm, okazało się dopiero dzięki Ministerstwu Zdrowia" - dodał. Wskazał, że norm nie spełniała też m.in. część maseczek przekazanych przez Komisję Europejską.
Marcelina Zawisza (Lewica) mówiła o kwestii zaufania do państwa i o odpowiednim zachowaniu polityków, np. o niestawianiu własnej rodziny ponad innych obywateli.
"Wszyscy staramy się wychowywać nasze dzieci, nasze wnuki, żeby miały zaufanie do państwa, a potem okazuje się, że wystarczy mieć kolegę narciarza, instruktora narciarstwa, albo rodzinę, żeby ta rodzina mogła skorzystać z tego, co nie jest organizowane w transparentnych procedurach. I ja mam z tym bardzo duży problem" - mówiła Zawisza.
Na brak transparentności działań zwracała uwagę również Paulina Hennig-Kloska (KO). Posłanki nawiązywały w ten sposób do opisanego przez "GW" w maju artykułu na temat zakupu resortu zdrowia za 5 mln zł maseczek ochronnych od znajomego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, instruktora narciarskiego Łukasza G. W transakcji pośredniczył też brat ministra Marcin Szumowski. Jak się później okazało, maseczki nie spełniały wymaganych norm, a resort zażądał od Łukasza G. zwrotu pieniędzy. Minister zdrowia potwierdził wtedy, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". W związku z odmową MZ złożyło zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Zawisza zarzuciła również Szumowskiemu, że w kolejnych tarczach antykryzysowych nie znajduje się dotacja podmiotowa dla NFZ.
Michał Szczerba (KO) podkreślił, że Łukasz Szumowski jest co prawda świetnym lekarzem, ale w czasie obrad komisji oceniany jest nie lekarz, lecz polityk "w konflikcie interesów". W jego ocenie ten konflikt zaczął się w momencie rozpoczęcia pracy przez Szumowskiego w resorcie nauki w 2016 r.
Z kolei Elżbieta Płonka (PiS) stwierdziła, że Polacy dobrze oceniają zabezpieczenie sanitarne i medyczne w Polsce. "Są bardzo zadowoleni z tego. Mówię to na podstawie mojej pracy, mojego województwa (lubuskiego - PAP), ale też różnych informacji medialnych" - mówiła. Podkreśliła, że popularność ministra Szumowskiego i jego wysoka ocena w społeczeństwie "jest faktem".
Główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas mówił w czasie posiedzenia komisji, że dane nie kłamią. "Nikt nam nie zabierze tego sukcesu, bo rzeczywiście przeszliśmy przez tę pandemię suchą stopą. Jeszcze wiele przed nami, wiele się nauczyliśmy" - mówił. Wyraził opinię, że kilka tysięcy osób pracujących w inspekcji sanitarnej zrobiło wszystko, co było do zrobienia.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.