Epidemia Covid-19 spowodowała powrót Francuzów do kupowania żywności krajowej. Według części ekspertów tendencja ta nie ogranicza się do produktów spożywczych, a według innych nie jest trwała, gdyż rodzime produkty są droższe i nie wszystkich na nie stać.
Ubocznym efektem epidemii Covid-19 okazał się we Francji powrót do krajowych owoców i warzyw, jak i innych produktów spożywczych. Niektórzy rolnicy zgrupowali się w niewielkie spółdzielnie i często przez internet zaczęli sprzedawać swe plony bezpośrednio konsumentom.
Według wtorkowego "Le Figaro" ta tendencja nie skończyła się wraz z końcem izolacji sanitarnej i klienci, gdy już mogą wychodzić z domów, wciąż wybierają żywność "made in France". Jak wskazują sondaże, wiąże się to z powszechnym pragnieniem, by nie tylko z powrotem produkować maski i lekarstwa, ale znów uprzemysłowić Francję.
Dziennikarz gazety Eric de la Chesnais w swoim artykule cytuje Noemie de Grenier, właścicielkę gospodarstwa hodowlanego w departamencie Żyrondy w regionie Nowa Akwitania na zachodzie Francji. Mówi ona, że na portalu Drive-Fermier Gironde podczas izolacji sanitarnej czterokrotnie zwiększyła się liczba zamówień.
"Le Figaro" przytacza także wypowiedź paryskiego rzeźnika Romaina Le Boeufa, który "ze zdziwieniem" zauważył, że podczas epidemii zwiększyła się liczba jego klientów, a wielu z nich stara się upewnić, że mięso jest na pewno francuskie. "Proszą też o przepisy i powracają to tradycyjnych dań, takich jak wołowina duszona w winie po burgundzku, pieczeń wołowa czy wieprzowa" - wylicza rzeźnik. I zwraca uwagę, że i po skończeniu izolacji utrzymał "dużą część tych nowych zwolenników jakości".
Według socjologa Jeana Viarda, występującego codziennie od początku epidemii na antenie radia France Info, lokalny handel spożywczy przyciąga również dlatego, że tworzy więzy towarzyskie. "Klienci rozmawiają z handlowcami, otrzymują od nich rady i żartują z nimi. A chodząc dla wygody do supermarketów, zupełnie o tym aspekcie zakupów zapomnieli" - tłumaczy.
Zdaniem kierujących agencją reklamową i PR-ową Steve, Guillaume'a Lartigue'a i Greegoire'a Souffleta, epidemia spowodowała, że "ludzie zrozumieli, co to znaczy, że 80 proc. składników lekarstw, sprowadzanych jest z Azji". Spowodowało to odruch solidarności narodowej - uważają ci specjaliści od komunikacji, cytowani przez pismo branżowe "ADN".
Przypominają, że według niedawnego sondażu Odoxa-Comfluence, zamówionego przez dziennik kół gospodarczych "Les Echos", ponad 90 proc. badanych pragnie, by władze gwarantowały samowystarczalność rolną i żywnościową Francji, powrót do kraju przedsiębiorstw przemysłowych i aby sprzyjały produkcji i badaniom we Francji, zarówno krajowych, jak i zagranicznych laboratoriów farmaceutycznych.
Lartigue i Soufflet podkreślają, że najbardziej odczuwalne jest to w branży rolno-spożywczej, która "od samego początku izolacji sanitarnej potrafiła w sposób kreatywny dotrzeć do konsumenta". Przewidują, że skorzysta na tym również sektor turystyczny, gdyż Francuzi zrezygnują z egzotycznych wakacji na rzecz krajowych wyjazdów. Według szefów agencji Steve nie oznacza to "zamknięcia się w sobie", ale powrót do - jak to ujmują - "promieniowania na świat" i przebudzenie "żywotnej siły w UE, niezbędnej bardziej niż kiedykolwiek".
Jean Viard wątpi w trwałość tej tendencji. "Izolacja sanitarna niewątpliwie wzmocniła rolę produktów francuskich, ale nie dla wszystkich. A to dlatego, że te produkty są droższe i nie wszystkich na nie stać" - ocenia socjolog.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.