Rzecznik rządu Paweł Graś ocenił, że ostatnie wypowiedzi akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha o katastrofie smoleńskiej powodują chaos i zamęt. "On jest od patrzenia na ręce Rosjanom" - zaznaczył.
Swoje spostrzeżenia, oparte na powszechnie dostępnych informacjach o katastrofie Klich przedstawił w poniedziałek podczas promocji swej książki w Centrum Konferencyjnym PAP. Błędy decyzji i naruszenia procedur, warunki atmosferyczne, czynniki psychologiczne, współpraca załogi, system szkolenia, organizacja lotu - wyliczał część przyczyn katastrofy smoleńskiej.
"Uważam, że bardzo źle się dzieje, że pan Edmund Klich w ten sposób działa" - powiedział w Graś w środę w Radiu TOK FM.
Jak zaznaczył, zadanie akredytowanego jest bardzo wyraźne. "On nie jest od oceniania i wyciągania wniosku, ale on jest od patrzenia na ręce Rosjanom i patrzenia na ręce komisji rosyjskiej czy wszelkie czynności wykonywane przez tę komisję, z naszego punktu widzenia, polskiego, są wykonywane prawidłowo i takie jest zadanie akredytowanego" - mówił rzecznik rządu.
"Natomiast wyciąganie wniosków, dzielenie się swoimi wrażeniami, czy opiniami, czy podejrzeniami uważam, że powoduje taki chaos i zamęt" - ocenił Graś.
Rzecznik rządu nie sądzi, aby była potrzebna "interwencja na szczeblu premierów" ws. zabezpieczenia wraku tupolewa, który znajduje się na lotnisku w Smoleńsku.
"Decyzja co do osłonięcia wraku już zapadła, w zeszłym tygodniu miała miejsce interwencja dyplomatyczna naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i mamy deklarację, tym razem już potwierdzoną, że ten wrak rzeczywiście w stosunkowo szybkim czasie zostanie osłonięty i zabezpieczony, wiec tutaj nie sądzę, żeby potrzebna była aż interwencja na szczeblu premierów" - zaznaczył Graś.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.