Opóźnia się odbudowa zniszczonych miejsc. Winę za to ponosi pandemia.
Osiem miesięcy po trzęsieniu ziemi w Albanii opóźnia się odbudowa zniszczonych miejsc. Winę za to ponosi pandemia. Wiele rodzin, które straciły dach nad głową, wciąż mieszka u krewnych i znajomych lub w namiotach. Liczba przypadków koronawirusa wciąż wzrasta.
Trzęsienie ziemi z listopada ubiegłego roku, o sile ponad sześciu stopni w skali Richtera, pochłonęło życie 51 osób i spowodowało straty na prawie miliard euro. Zawaliło się co najmniej 14 tys. budynków, tysiące ludzi zostało rannych, a ponad 2,5 tys. straciło dach nad głową.
Do szkód spowodowanych kataklizmem dołączyły te wywołane przez pandemię. Wielu jedynych żywicieli rodzin, które po trzęsieniu ziemi znalazły się na ulicy, teraz straciło pracę. Ze względu na kryzys zmniejszyły się też datki przekazywane na rzecz poszkodowanych. Są oni rzecz jasna grupą najbardziej narażoną na infekcję.
Lekarze liczyli na spadek zachorowań w miesiącach letnich, jednak tak się nie stało. „Teraz najbardziej obawiamy się rozpoczęcia roku szkolnego we wrześniu, tym bardziej, że wiele szkół uległo zawaleniu, a te które pozostały, najczęściej nie mają wyposażenia pozwalającego na zdalne nauczanie” – wyjaśnia Roberta Profka z pozarządowej fundacji Avsi pomagającej poszkodowanym.
Od listopada ona i członkowie innych organizacji rozdają paczki żywnościowe, sanitarne i odzieżowe ponad 100 rodzinom rozlokowanym w trzech ośrodkach. „Każdy taki pakiet pozwala rodzinie przetrwać miesiąc” – wyjaśnia wolontariuszka.
Obecność wolontariuszy w czasie, gdy dzieci nie mogą chodzić do szkół, bardzo pomogła pracującym rodzicom. Tak właśnie stało się w przypadku rodziny 11-letniego Guriego z Porto Romano w Durres, którego dom został praktycznie zniszczony przez trzęsienie ziemi. Choć konstrukcja jest niestabilna i grozi zawaleniem, Guri z rodzicami i starszym bratem nadal tam mieszka. Nie ma krewnych, do których mógłby się przenieść. Chłopiec cierpi na padaczkę, a jego mama, która również poważnie choruje, pracuje na pół etatu jako krawcowa. Jej pensja nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb rodziny. Ojciec musi pozostawać w domu, aby opiekować się synem, nad którym trzeba czuwać całą dobę. Obecnie jedyną nadzieją są dla nich paczki z żywnością , produktami higienicznymi i ubraniami dostarczane przez wolontariuszy.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.