I dwóch myślicieli: Parandowski i Konobrodzki.
Jeżeli Izrael, Ziemia Święta, to przypowieści i historie biblijne. Jeżeli Arabia i Orient to opowieści i baśnie z 1001 nocy. A co jeśli zawędrujemy do starożytnej Grecji i Rzymu?
Tam, rzecz jasna, rządzą mity. Tak to przynajmniej jakoś zawsze miałem kulturowo „posegregowane”. Więc sięgając po klasyczne już dziś „Dwie wiosny” Jana Parandowskiego, nie spodziewałem się, że może być inaczej. Tymczasem autor najpopularniejszej u nas, lekturowej „Mitologii”, zaskakuje. Bo choć to proza, jego zachwyty nad dziedzictwem antyku zdecydowanie określić należy jako poetyckie. A i niespodziewanie dużo w nich wątków chrześcijańskich. Ale po kolei.
Pisał Parandowski „Dwie wiosny” niemal sto lat temu. Z pamięci. Bo w czasie swej podróży do Grecji (rok 1925) oraz na Capri i Sycylię (rok 1926), notatek żadnych nie robił. Dziennika nie prowadził. Podążał raczej, jak sam pisze, „szlakiem bajki Egejskiego Morza”. „Oddychałem olbrzymim powietrzem czasu”. Mieszają się więc tu ze sobą rozmaite myśli, wierzenia i epoki, co doskonale widać w rozdziale „Jaskinia węża”. A pisał w nim autor „Przygód Odyseusza” m.in. tak:
O, wężu! jak ciasno, jak wiernie oplotłeś się dokoła myśli ludzkiej! Byłeś w raju na drzewie wiadomości i w ogrodzie Hesperyd na złotej jabłoni. Wijesz się po ramionach tajemniczej bogini z Knossos i na prastarych godłach Chin. Wychylasz się ponad tarczę Ateny i spod białych stóp Niepokalanej Dziewicy. Przebiegasz drobną falą wśród hieroglifów egipskich i na greckich nagrobkach podnosisz się za plecami umarłych. Jesteś duchem czarnej ziemi i stróżem śmierci. Odkąd otwarło się pierwsze spojrzenie ludzkie, wypełzałeś z mroku zalęknionych dusz. Byłeś przy każdej tajemnicy i we wszystkich misteriach.
Snułeś się przy różdżkach magów, na kaduceuszu Hermesa i na pastorałach biskupów. Alchemicy widzieli cię w gorącym popiele swoich pieców. Nie ma ludu, który by cię nie uczcił. Pijesz mleko w chacie litewskiego chłopa i w szałasie murzyńskim. Jesteś nieśmiertelny. Gniotły cię dłonie Jazona i św. Jerzego, Sigurda i Kraka, krzyżowały się nad tobą wszystkie miecze legendy. Jesteś synem ciemności i ojcem lęku. Pożerasz słońce i księżyc. A kiedy w małym pierścieniu zatoczysz koło, gryząc w pysku własny ogon - wyobrażasz nieskończoność wszechrzeczy. Żyjesz w tysiącach nieodgadnionych symbolów, na ścianach wszystkich świątyń świata...
Nieco dalej dochodzi zaś do wniosku, iż „Grecy mieli oczy i uszy otwarte na wszystko, co dokoła nich żyło, i wszystko, co zadziwiało ich umysł, było godne uduchowienia”.
To także wskazówka dla nas. By wszędzie wokół siebie szukać tego, co święte, boskie, duchowe. O kontemplowanie: „’smakowanie, delektowanie się, zachwyt’ z odkrycia, dostrzeżenia czegoś” – jak przed laty mówił u nas o. Jan Paweł Konobrodzki.
I z tym linkiem zostawiam dziś Państwa. A także z nową, uduchowioną, soulową piosenką Paula Wellera:
Paul Weller - Topic Baptiste
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.