W marszu "Na Warszawę" wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Czego się domagali?
W dziewiątym dniu protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, uznającego za niezgodną z konstytucją jedną z trzech przesłanek legalnej aborcji do Warszawy przyjechali młodzi ludzie z wielu zakątków Polski. Jednak na plakatach niesionych przez pokolenie 20- i 30-latków znalazło się co najmniej tyle samo haseł antyrządowych, co domagających się prawa do decydowania o życiu dziecka przed narodzeniem. Złość protestujących obróciła się głównie przeciwko jednej osobie - wicepremierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. I najczęściej wyrażana była w sposób bardzo wulgarny, mimo że część wkurzonych zabrało ze sobą na marsz swoje dzieci. Niektórzy całymi rodzinami fotografowali się na tle protestów.
- Wkurza nas rząd, który nic nam nie daje, a ciągle coś zabiera. Tu już nie chodzi tylko o prawa kobiet. Wszędzie tylko ideologia, brak praworządności, wszystko załatwiane po nocy i jeszcze ta telewizyjna propaganda. Kroczymy już chyba drogą Białorusi - słyszę od kilku młodych ludzi, którzy przed kancelarię premiera Mateusza Morawieckiego przyszli z tęczowymi flagami i hasłem "Kaczyński szczeka na pociągi". Podobnych pretensji i ironicznych haseł widać tego wieczoru więcej. Choć głównym postulatem protestujących miało być co innego.
- Aborcja wszędzie: była, jest i będzie - krzyczeli organizatorzy protestów, które sprzed kancelarii premiera przechodziły pod Sejm, a potem przez Rondo de Gaulle'a na Rondo Dmowskiego, które Strajk Kobiet nazwał Rondem Praw Kobiet.
Grupy manifestujących mijały ochraniane przez policję i żandarmerię wojskową kościoły św. Aleksandra i św. Krzyża. Przed tymi świątyniami stały również grupy wiernych, odmawiające różaniec. Od protestujących oddzielał je jednak szczelny kordon samochodów i funkcjonariuszy. Gdy protestujący przechodzili przez pl. Trzech Krzyży, część obrońców świątyń wykrzykiwała w ich stronę: "mordercy". Ci odpowiadali: "faszyści". Przechodzących przed figurą Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu "powitał" odtwarzany z głośników płacz dziecka.
Po trzech godzinach manifestacji protestujący postanowili przejść na Żoliborz, gdzie mieszka prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Tam przywitały ich jednak kordony policji i samochodów. Większość pozostała na pl. Wilsona, gdzie organizatorzy wezwali ok. 22 do rozejścia się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.