Francuska prasa komentuje w poniedziałek weekendowe przetasowania w rządzie i ponowne objęcie urzędu premiera przez Francois Fillona. Obserwatorzy piszą, że prezydent Nicolas Sarkozy postawił na ludzi prawicy, kończąc z otwarciem w stronę centrum i lewicy.
W niedzielę rano Sarkozy ponownie powołał na stanowisko szefa rządu Francois Fillona, który dzień wcześniej podał się do dymisji, aby umożliwić procedurę reorganizacji gabinetu. Ucięło to spekulacje prasy o możliwym odejściu Fillona, piastującego urząd premiera od początku obecnej prezydentury, czyli od 3,5 roku. W niedzielę wieczorem ogłoszono zmiany personalne w rządzie. W sumie odeszło ze stanowisk ministrów i sekretarzy stanu kilkanaście osób. Łączna liczba resortów zmniejszyła się z 37 do 30; 11 rządzą kobiety.
"Sarkozy wybrał kontynuację" - wybija na na swoich czołówkach poniedziałkowa prasa, komentując pozostanie premiera Fillona. Jeszcze niedawno spekulowano, że Sarkozy zdecyduje się wymienić szefa rządu, dzięki czemu miałby "odbić się od dna" w sondażach popularności, a potem wygrać wybory prezydenckie w 2012 roku. Za głównego konkurenta Fillona do fotela premiera uważano popularnego Jean-Louisa Borloo, ministra ds. ekologii, związanego dotychczas z politycznym centrum.
Prasa zastanawia się, dlaczego po prawie pół roku pogłosek o odejściu premiera Sarkozy jednak "zachował" Fillona. Lewicowe "Liberation" twierdzi, że prezydent uległ konserwatywnemu skrzydłu swojej partii - Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP), które wolało obecnego premiera od kandydata centrum. Także skład nowego rządu, z którego odeszli ludzie związani z centrum czy lewicą - jak szef dyplomacji Bernard Kouchner - świadczy - według "Liberation" - o tym, że Sarkozy "zwiera szeregi swojej ekipy" w nadziei na odzyskanie prawicowego elektoratu w 2012 roku.
Konserwatywne "Le Figaro" twierdzi natomiast, że Fillon pozostał na stanowisku, gdyż jest popularny, ma poparcie obozu prezydenckiego i "przede wszystkim - sprawdził się dobrze w tej roli".
Większość mediów nie kryje rozczarowania rekonstrukcją rządu: wbrew szumnym zapowiedziom centroprawicy ostateczne zmiany są dużo mniejsze od spodziewanych. Nieliczne są nowe twarze w rządzie, wielu ministrów po prostu zamieniło się resortami. "Góra słów zrodziła polityczną mysz" - pisze "Liberation", inne gazety dodają: "wiele hałasu o nic".
Za najistotniejszą nową postać w rządzie uważa się Alaina Juppe, obecnego mera Bordeaux, byłego premiera za prezydentury Jacquesa Chiraca. Po wielu latach absencji wraca on do pierwszego politycznego szeregu. W nowym gabinecie Fillona obejmie tekę ministra obrony. Obserwatorzy twierdzą jednak, że będzie faktycznie numerem 2. w rządzie, tuż po premierze. Prasa zauważa też wzmocnienie pozycji dawnej współpracowniczki Chiraca, Michele Alliot-Marie, (nazywanej w skrócie MAM), do tej pory minister sprawiedliwości, która przejmie Ministerstwo Spraw Zagranicznych po Kouchnerze. "To awans klanu Chiraca" - pisze "Le Parisien", komentując nominacje Juppe i MAM.
"Le Parisien" zauważa, że w wyniku rekonstrukcji rządu zlikwidowano kontrowersyjne ministerstwo ds. imigracji i tożsamości narodowej, powołane wcześniej przez Sarkozy'ego. Sprawy imigracyjne zostały w ramach nowej organizacji podporządkowane MSW.
Wśród odchodzących z rządu prasa odnotowuje - oprócz Kouchnera - ministra pracy Erica Woertha, zamieszanego od wielu miesięcy w aferę korupcyjną, tzw. aferę Bettencourt. Posadę rządową straciła też gwiazda mediów i rankingów społecznych 34-letnia czarnoskóra Rama Yade, odpowiedzialna za sport. Według prasy, "zapłaciła" ona w ten sposób za swój cięty język i częste krytyczne wypowiedzi wobec przywódców rządzącej UMP.
Z Paryża Szymon Łucyk (PAP)
szl/ jo/ ro/
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.