Ich dzieci, obecne od najmłodszych lat w mediach społecznościowych, dorastają w przeświadczeniu, że dzielenie się szczegółami z prywatnego życia jest naturalną praktyką.
Sharenting (połączenie angielskich słów share - dzielić się i parenting - rodzicielstwo) to zjawisko polegające na systematycznym udostępnianiu w przestrzeni publicznej (głównie w mediach społecznościowych) informacji intymnych o swoim dziecku, które naruszają jego prywatność i które mają zasięg publiczny. Badania na ten temat na grupie ponad tysiąca rodziców przeprowadziła dr Anna Brosch z Uniwersytetu Śląskiego.
Z jej analiz, którymi dzieli się na portalu Naukawpolsce.pap.pl, wynika, że takie systematyczne zachowania wykazuje co czwarty polski rodzic. Zdecydowanie częściej zdjęcia swoich dzieci w sytuacjach z życia codziennego udostępniają matki. Z badań wynika, że są trzy podstawowe powody takiego zachowania: po pierwsze żeby pokazać innym, jak dobrymi są matkami, że sobie doskonale radzą. Po drugie, poszukują wsparcia i poparcia społecznego dla tego, co robią. Po trzecie pragnienie uzyskania aprobaty społecznej poprzez lajki, co prowadzi do popularności. W ten sposób jednak dzieci stają się walutą w zaspokajaniu potrzeb rodzica. Bywa i tak, że dziecko służy do budowania popularności profilu rodzica w sieci, bo ten chce wejść w umowy sponsorskie na lokowanie produktów.
Badaczka podkreśla, że udostępniając zdjęcia z intymnych, czyli pochodzących z życia codziennego sytuacji, dzieci są pozbawiane prawa do bycia zapomnianym. Jak podkreśla Brosch - internet nigdy nie zapomina. Wrzucone do sieci zdjęcie zaczyna żyć własnym życiem, w przyszłości może dojść np do kradzieży tożsamości, ale również takie zdjęcie może być wykorzystane za wiele lat, gdy np dorosłe już dziecko będzie starało się o pracę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.