Nie ulega wątpliwości, że trafiliśmy we właściwe miejsce, choć bardzo dużo zmieniło się tu od czasów Nowaka
KUBANGO. Angola
30 listopad 1934
„Dziś ostatecznie wyczerpany – osiągnąłem nowy etap – to jest stację Misji rz. kat. – leżącą nad rzeką Cubango. Pogoda straszna – klimat okropny – trudno w ogóle opisać minione dnie – a zwłaszcza dzień wczorajszy, leżałem we wodzie – przemoczony – a rano ledwo, że zebrałem kości aby usiąść! Całe szczęście, że przed nową burzą osiągnąłem dach nad głową”
AfrykaNowaka.pl Most na rzece Kubango Nam pogodna zdecydowanie bardziej sprzyja, choć ani poniedziałkowa ani wtorkowa jazda nie należały do najłatwiejszych – dziś miało być około 40 km, a w końcu przejechaliśmy prawie 60 i zabudowania misyjne zobaczyliśmy dopiero przed 14tą. Około południa odpoczęliśmy sobie nieco w cieniu drzewa akacjowego łącząc się na żywo ze studiem Radia Szczecin!
Nie ulega wątpliwości, że trafiliśmy we właściwe miejsce, choć bardzo dużo zmieniło się tu od czasów Nowaka – Kazik nie wspomina tego miejsca za dobrze: „Misja tutejsza taka zimna – chłód wieje od pięknych zabudowań – ani odrobiny serca. Obraza wielka, że odważyłem się prosić siostry o wypranie bielizny – ale szkoda pisać na ten temat!”. Nas przyjęto wspaniale, młody gospodarz, angolski ksiądz, zaproponował nam na noc jedną z sal budowanej właśnie szkoły katolickiej – warunki świetne, dużo miejsca na wysuszenie przemoczonych ubrań – jeszcze przed zmrokiem odbywamy oczyszczającą ciało i duszę kąpiel w pobliskiej, wezbranej rzece Cubango…
Dojechaliśmy tu nie bez trudu, kierowani podpowiedziami okolicznych mieszkańców, niemal tracąc nadzieję, że misja w ogóle istnieje – to co zastaliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania: piękny, wybielony budynek seminarium i szkoły, piętrowy budynek gospodarczy, ogromny kościół w stylu neogotyckim, za nim budynki sióstr oraz niewielkiego szpitala – wszystko umiejscowione na płaskim wzgórzu, z jednej strony otoczonym rzeką, z drugiej głębokimi dolinami, z rzadka porośniętymi niskim buszem… Przed kościołem trzyrzędowa, kilkudziesięcioletnia aleja ogromnych mangowców, a wokół zabudowań – nieba sięgające – eukaliptusy… Wąska ścieżyna, którą się tu dostaliśmy nie zapowiadała tak dużego kompleksu! Wszystko czeka na ostatnie prace wykończeniowe, pierwsi uczniowie i seminarzyści mają się tu zjechać około marca 2011 roku. Tymczasem jesteśmy tu absolutnie sami, poza energicznym gospodarzem – padre Jorge i kilkoma chłopakami, którzy nie wyjechali do domów na wakacje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.