publikacja 07.01.2011 14:08
Nie ulega wątpliwości, że trafiliśmy we właściwe miejsce, choć bardzo dużo zmieniło się tu od czasów Nowaka
Gdy już zaczynaliśmy tracić orientację skąd przyjechaliśmy i dokąd jedziemy, ścieżki między domostwami zaprowadziły nas do centrum osady – tuż obok zniszczonych zabudowań rozłożone było kilka straganików z najprzeróżniejszymi, głównie chińskimi, dobrami. Zbierał się coraz większy tłum, zewsząd schodzili się ciekawi nas mieszkańcy, mnóstwo dzieci – ustalamy, że szukamy wodza wioski, który jest w tej chwili nieobecny, czekamy więc na niego przed jedynym „barkiem” z ciepłym piwem w wiosce. W międzyczasie tłum wokół nas gęstniej. Dzieci ośmielają się, podchodzą coraz bliżej. Wszyscy chcą by robić im zdjęcia, zwycięża ciekawość, i nasza, i ich, zaczynamy nucić piosenkę intonowaną przez Jakuba Pająka w Sudanie „Czterech muzungu… na żółtych rowerach…”, coraz więcej dzieciaków zaczyna śpiewać z nami…
Po drodze mijamy kolejne opuszczone osady, wraki czołgów, maszyn drogowych – często powtarzają się napisy INAD, to nazwa jednej z organizacji rozminowujących Angolę. AfrykaNowaka.pl
Zostajemy zakwaterowani na werandzie jedynego, całego, otynkowanego budynku w wiosce, który zamieszkany jest przez lokalnego znachora vel pielęgniarza – mieści się tu także „przychodnia”. Placówka jak i lekarz osiadła tu – jak sądzimy – z nakazu administracyjnego – generalnie gospodarz nie jest zachwycony, że zajęliśmy mu werandę, na której akurat najlepiej odbiera Radio Wolna Afryka, lub może jakieś inne, i tak trudno było cokolwiek zrozumieć – dotarły do nas tylko strzępki informacji o trudnej sytuacji na Białorusi po wyborach…
Mamy poważne zastrzeżenia do kompetencji Pana Doktora, głównie ze względu na koszmarne warunki higieniczne, no ale Naszej werandzie nic nie brakuje… Bardzo przypomina scenę teatru – wokół mamy kilkudziesięcioosobową widownię. Repertuar na dziś: „wieczorne obrządki szpiegów z krainy deszczowców”. Widownia pęka w szwach, a wódz wyjaśnia zebranym kto my i dlaczego, wpierw po portugalsku, później w języku nyemba, wzbudzając tym ogromny entuzjazm! Po 3 godzinach dajemy do zrozumienia, że na dziś koniec przedstawienia i idziemy spać, panowie do namiotu, dziewczyny pod moskitiery na werandzie.