Rosyjscy kontrolerzy lotu popełnili 10 kwietnia 2010 r. liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M - wynika z materiałów polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską.
We wtorek, po raz pierwszy od 10 kwietnia, Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego ujawniła swe niektóre materiały na konferencji prasowej w kancelarii premiera, w tym część nagrań z wieży w Smoleńsku.
"Chcemy pokazać dowody potwierdzające słuszność polskich uwag do raportu MAK" - powiedział kierujący komisją szef MSWiA Jerzy Miller. Apelował do mediów, by oceniły, czy trafna była decyzja MAK, aby polskie uwagi podzielić na "techniczne", uwzględnione w raporcie i na pozostałe "nie mieszczące się w formule raportu". Przypomniał, że komisja "nie szuka winnych", lecz analizuje przyczyny, aby uniknąć błędów w przyszłości.
Prezentacja zaczęła się od pokazania prób lądowania w Smoleńsku rosyjskiego Iła-76, gdy nie padła w odpowiednim momencie komenda z wieży "horyzont". Zestawione nagrania wylotu polskiego Tu-154 z Okęcia i próby lądowania Iła-76 wykazały, że w Smoleńsku warunki atmosferyczne były bardzo trudne. Z zapisu wynika, że Ił-76 podczas nieudanych prób lądowania zszedł poniżej dopuszczalnego minimum 100 m, a mimo to nie padła komenda "horyzont". Z rozmowy kontrolerów na wieży wynika, że byli oni bardzo zdenerwowani; padły słowa "job twoju mat'". Tuż po nieudanym podejściu Iła-76 kontrolerzy stwierdzili, iż trzeba powiedzieć Polakom, że "nie mają po co startować" z Okęcia.
Polska komisja stwierdziła, że polski Jak-40, który wystartował przed tupolewem, otrzymał inne informacje o pogodzie niż te, które podano rosyjskiemu Iłowi. "Niemożliwe jest, żeby pogoda zmieniała się tak dynamicznie" - skomentowali eksperci komisji. Ich zdaniem różnice w informacjach podawanych Jakowi-40 i Iłowi-76 pozwalają wątpić, czy wieża podawała właściwe dane. Ok. godz. 8.00 załodze Jak-40 kontrola lotów podała, że widzialność wynosi 1500 m, a po minucie rosyjskiemu Iłowi-76 - że niespełna tysiąc. Komisja uznała, że kontrolerzy powinni byli zabronić lądowania także Jakowi - ze względu na bezpieczeństwo i mgłę. "A gdy Jak przyziemił, kierownik chwali pilota mówiąc +mołodiec+ (zuch - PAP)" - skomentował członek komisji mjr Robert Benedict.
Zwrócił uwagę, że kontrolerzy byli zdenerwowani, co słychać, kiedy np. wydają polecenie włączenia reflektorów. "Nerwowa sytuacja, która wynika z deficytu czasu, powoduje, że na wieży przechodzi się na język nieparlamentarny" - skomentował.
Według komisji mgła w Smoleńsku pojawiła się nieoczekiwanie, a zastępca dowódcy bazy płk Nikołaj Krasnokutski już o godz. 7.41 w rozmowie z mjr. Kurtińcem, oficerem operacyjnym, posługującym się kryptonimem "Logika" mówił, że dla polskiego samolotu potrzebne jest lotnisko zapasowe.
Krasnokutski, informując o mgle nad lotniskiem, mówił do "Logiki": "Nie wyrabiam, Smoleńsk przykryło". Dodawał, że tej mgły nie przewidywała poranna prognoza meteo. Oficer o kryptonimie "Logika" informował Krasnokutskiego, że "duża tutka" (polski tupolew - PAP) wystartowała już z Warszawy. "To trzeba dla niego szukać zapasowego" - mówił Krasnokutski, dodając, że może to być podmoskiewskie Wnukowo. "Zrobi kontrolne zejście do swojego minimum" - dodaje jeszcze "Logika". Te słowa padają o 7.41; samolot wystartował z Okęcia o 7.27.
Według komisji, kierownik lotów był zdziwiony danymi podawanymi przez stację meteorologiczną. Chodzi o wypowiedź z godz. 8.33: "Ten z meteo niepoczytalny czy co, on podaje teraz 800", podczas gdy faktyczna widoczność wynosiła wtedy 200-300 m, a kontrolerzy widzieli, że od warunki się pogarszają.
O godz. 8.34 Krasnokutski meldował niezidentyfikowanemu generałowi, że (tupolew - PAP) "podchodzi do trawersu". Dodawał, że "wszystko włączone, wszystko gotowe". Według komisji Krasnokutski nie zameldował zaś nic o złej pogodzie i o tym, że nie jest w stanie przyjąć polskiego samolotu.
Krasnokutski powiedział też jednemu z kontrolerów na wieży: "Paweł, doprowadzasz do 100 metrów". Krasnokutski domagał się ponadto od swoich przełożonych, żeby podano mu lotnisko zapasowe dla tupolewa, bo chce wiedzieć, co ma zrobić z polskim samolotem.
Według polskiej komisji, po tych konsultacjach pułkownik przyjął bierną postawę; w pewnym momencie z jego wypowiedzi wynika, że pozostawia w gestii pilotów, co zdecydować po ewentualnym nieudanym podejściu do lądowania. Padają słowa Krasnokutskiego do kontrolera: "Przede wszystkim przygotuj go na drugi krąg. A... na drugi krąg i koniec". A dalej: "Sam podjął decyzję...niech sam dalej....". Według polskich ekspertów, w ten sposób pułkownik "zostawił załogę na własną odpowiedzialność".
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.