„Benedykt XVI wie również dobrze, co potwierdzi każdy historyk współczesności, że Polska bez Jana Pawła II nie byłaby Polską taką, jaką jest teraz. Tak samo świat bez tego Polaka nie byłby takim światem, jakim jest teraz” – uważa Peter Seewald.
Dlaczego Benedykt XVI jest tak ostro atakowany przez niektóre kręgi? Kto jest jego największym wrogiem?
– Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Żyjemy w czasach, w których trudno w ogóle informować i przedstawiać stanowisko Kościoła tak, aby się komuś nie narazić. W ogóle Ewangelia i jej głoszenie zasadniczo prowokują „zabawowe społeczeństwo”. Papieża Benedykta XVI jako reprezentanta Chrystusa i Ewangelii przedstawia się jako wroga. Tzw. „oświeceniowe” kręgi przez prawie cały pontyfikat tak samo przedstawiały Jana Pawła II.
Przed ponad 20 laty, gdy byłem redaktorem lewicowego tygodnika „Der Spiegel”, papież był dla wielu, można powiedzieć, wrogiem klasowym, który nie rozumie świata i jego rozwoju. Paradoksalnie później, po śmierci Jana Pawła II, ten sam tygodnik nazywał go nie tylko najwybitniejszym papieżem XX wieku, lecz papieżem tysiąclecia. Taki obraz papieża-wroga nadal do znudzenia prezentują niektóre współczesne media.
Często mówi Pan: „osoba Ratzingera stała się moim przeznaczeniem”. Jak wyglądała pańska przygoda z „pancernym” kardynałem?
– To długa historia. Przeznaczenia się nie szuka, lecz raczej się je otrzymuje. Nie widzi się tego od razu, lecz dopiero po latach, że była to najlepsza droga.
Po raz pierwszy zetknąłem się z osobą kardynała Ratzingera, gdy pracowałem w magazynie dziennika „Süddeutsche Zeitung”. Dostałem zlecenie, aby napisać jego sylwetkę. Zacząłem studiować jego biografię i nauczanie, a szczególnie zainteresowała mnie jego krytyka współczesnego społeczeństwa. Z czasem, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, jego diagnoza potwierdzała się. Było to dla mnie wielkie przeżycie. Zacząłem go oceniać sprawiedliwie mimo, że jeszcze nie byłem jego fanem. Tym bardziej, że wtedy od 18 lat nie byłem związany z Kościołem katolickim.
Kiedy skończyłem pisać jego sylwetkę, to moje nowe spojrzenie na człowieka Ratzingera i Kościół katolicki zaczęło mnie zastanawiać. Zgłębiając jego książki zaczęło mnie fascynować pytanie, czy można zdać się w swoim życiu na orędzie Ewangelii i Kościoła.
Przypomnę jeszcze, że w młodym wieku byłem przekonanym komunistą. Zgodnie z proponowanym przez komunizm obrazem świata uważałem, że tradycja i religia są czymś, co człowieka nie czyni wolnym lecz krępuje.
Powoli doszedłem do przekonania, że jeśli to wszystko wyrzucimy za burtę, a społeczeństwo odetnie się od wód gruntowych, to traci ono tym samym właściwy poziom, kulturę, co – jak uczy historia – prowadzi zawsze do destabilizacji relacji międzyludzkich. Odcięcie od religii i wiary wcale nie czyni ludzi bardziej szczęśliwymi, lecz odwrotnie – zamkniętymi, nieszczęśliwymi i niespełnionymi.
Czy i na ile papiestwo zmieniło kardynała Ratzingera?
– W pewnym sensie tak. Papiestwo jest dla człowieka olbrzymim brzemieniem. Może je unieść tylko człowiek pozostający w ścisłym związku z wielką wspólnotą, z dwutysiącletnią historią chrześcijaństwa oraz dzięki pomocy, jaką otrzymuje z nieba. To zadanie jest inne od tych, które spełniał wcześniej kardynał Ratzinger. Ma inne obowiązki, musi się inaczej prezentować. Nigdy nie tęsknił za wystąpieniami z udziałem wielkich rzesz ludzi. Należy raczej do ludzi nieśmiałych, ale kiedy wstąpił na tron Piotrowy to otrzymał odpowiednią pomoc.
Zmienił się w tym sensie, że jego pozytywne cechy, które już posiadał jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, w pełni rozkwitły. W swej istocie i charakterze jako człowiek absolutnie się nie zmienił. Jak zawsze jest prostolinijny i sympatyczny. Nie ma w nim żadnej zarozumiałości. Bez problemu i swobodnie z nim się rozmawia. Ratzinger jest bardzo autentycznym człowiekiem. Jego autentyczność była i jest jego mocną stroną i w swej nowej funkcji ją zachował.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.