Radosław Malinowski wyjaśnia, na czym polega zjawisko handlu ludźmi i dzieli się doświadczeniem pomocy ofiarom tego procederu.
Handel ludźmi jest zjawiskiem globalnym, dotyka każdego kraju na całym świecie – mówi Radosław Malinowski, prezes Fundacji HAART Kenya. W rozmowie z KAI wyjaśnia, na czym polega zjawisko handlu ludźmi i dzieli się doświadczeniem pomocy ofiarom tego procederu. 18 października przypada Europejski Dzień Walki z Handlem Ludźmi.
Dawid Gospodarek (KAI): Czym w ogóle jest handel ludźmi? Jak to współcześnie wygląda, na czym polega?
Radosław Malinowski: Handel ludźmi jest to proceder uregulowany przez prawo międzynarodowe, które precyzyjnie określa jego znamiona. Bardzo często jest on nazywany nowoczesnym niewolnictwem, czy nowoczesnym handlem ludźmi, ponieważ rzeczywiście ma wiele związków z tym znanym z książek historycznych niewolnictwa z XIX czy nawet wcześniejszych wieków. Natomiast zdecydowanie różni się od tradycyjnego niewolnictwa, przede wszystkim metodami zniewolenia osób. Dlatego bardzo często jest to zjawisko nierozpoznawane. Osoby, które są sprzedawane, nie wiedzą, że są sprzedane. Podobnie osoby, które one spotykają na swej drodze, również nie wiedzą, że spotykają niewolników, a bardzo często sama metoda zupełnie różni się od tego, co było kiedyś. Nie ma już targów, nie ma porwań, już jeźdźcy na koniach nie najeżdżają wiosek. Nie zmienia się natomiast cała istota tego samego procederu, czyli eksploatacja.
KAI: Jak to możliwe, że może być brak tej świadomości nawet u osób poszkodowanych handlem ludźmi?
– Konkretnie wygląda to tak, że najczęściej kobieta czy mężczyzna otrzymują propozycję pracy i podejmują decyzję o podjęciu tego ryzyka. Wyjeżdżają za pracą za granicę czy też do innego miejsca np. w Kenii i tam już na miejscu, kiedy nie znają nikogo, ale bardzo często też nie znają języka lokalnego, są już na łasce – niełasce osób realizujących ten proceder, właścicieli i koordynatorów. Wtedy właśnie dokonuje się ten proces eksploatacji, one są zmuszane do pracy za darmo lub też są zmuszane do robienia rzeczy, których nie chcą robić.
KAI: Wspomniał Pan o Kenii, a czy to zjawisko też jest również obecne w Europie, w Polsce?
– Oczywiście. Handel ludźmi jest zjawiskiem globalnym, dotyka każdego kraju na całym świecie. Natomiast Kenia jest tylko jednym z ważniejszych miejsc na kuli ziemskiej, gdzie ten handel jest intensywniejszy. Jest to najbogatszy, najbardziej rozwinięty kraj w regionie Afryki Wschodniej, więc naturalnie działa jako magnes dla osób przyjeżdżających z regionu lub przejeżdżających przez Kenię. Stąd też nasza praca w tym kraju. Natomiast jest to problem globalny i dotyka to również Polski, Europy Zachodniej i Ameryki, gdzie mówi się o epidemiologicznych nawet skalach tego zjawiska, i mówią to instytucje rządowe. Ale też jest to proces, który ciągle się zmienia, tak że my cały czas odkrywamy nowe twarze tego starego problemu niewolnictwa.
KAI: Jak to się stało, że w ogóle Pan się zainteresował tym tematem?
– Jestem prawnikiem z wykształcenia i zawsze chciałem po studiach mieć doświadczenie pracy w tematyce praw człowieka, pracy na rzecz praw człowieka. Tą dziedziną w tamtym czasie nie było dużego zainteresowania, przynajmniej w Polsce. Udało mi się wyjechać do Afryki, gdzie na początku jako misjonarz, jako osoba zaangażowana również w pracę w innych dziedzinach, zacząłem dostrzegać problem handlu ludźmi i działać w tym temacie. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z tym problemem. Wcześniej nie miałem się z tym okazji spotkać. To był rok 2004, kiedy bardzo mało się o tym jeszcze mówiło. Dopiero były cztery lata od zdefiniowania czym jest handel ludźmi poprzez wspólnotę międzynarodową. Byliśmy pionierami, jeśli chodzi o Afrykę, o pracę z osobami, które zostały zniewolone.
KAI: Jak wyglądała Wasza praca? Co robiliście i skąd wiedzieliście, jak działać?
– Niestety nie mieliśmy za bardzo od kogo się uczyć. Nawet jeszcze w Europie był to słabo znany problem. Raczej uważano, że problem dotyczy głównie przemocy seksualnej wobec kobiet, co nie do końca jest prawdą. Natomiast jeżeli były jakieś materiały, informacje czy dokumenty, były to treści, które odpowiadały realiom europejskim, zachodnim, raczej nie przystosowane do realiów afrykańskich. Musieliśmy się tak naprawdę od siebie samych uczyć, na swoich próbach i błędach. To my wydawaliśmy różne podręczniki, które pomagały innym się uczyć, jak się tym problemem zajmować. Ważne jest, że jest to problem, który w jakiś sposób był przez bardzo długi czas nieuregulowany prawnie. To był taki paradoks, że kiedyś za posiadanie narkotyków lub broni nielegalnej się szło do więzienia na co najmniej 20 lat, jeśli nie dłużej, natomiast za sprzedawanie ludzi się płaciło karę, była to jakaś niska kara finansowa.
KAI: Kiedy zaczęły się zmiany w prawie? Co się pozmieniało?
– Przede wszystkim w większości krajów Afryki, jak i na całym świecie, wprowadzono mechanizmy prawne, które pozwoliły na jakiekolwiek akcje mniej lub bardziej skoordynowane – tak wobec ofiar jak i wobec przestępców. Czyli po pierwsze, można było po raz pierwszy tych przestępców, z tych handlarzy, w jakiś sposób ścigać z mocy prawa. Po drugie, te mechanizmy prawne wprowadziły pewną ochronę dla ofiar, ponieważ bardzo często, co niestety do tej pory się dzieje, ofiary stają się przestępcami. Wydaje nam się to często niezgodne z duchem pracy z ofiarami.
KAI: Może Pan tu dać jakiś przykład?
– Większość ofiar wywożono poza granice kraju, z którego pochodzą. Jedną z pierwszych metod kontroli ofiary jest zabranie jej paszportu, żeby nie miała dokumentu, bo to bardzo mocno ogranicza pole manewru. Np. może bać się iść na policję lub jest szantażowana przez handlarza, że jeżeli nie zgodzi się robić tego, co on chce, to on zadzwoni na policję i doniesie, że jest nielegalnym imigrantem. Wtedy osoba aresztowana najczęściej jest poddawana procedurze deportacji, która z reguły niczym się nie różni od uwięzienia. Wracając do zmian – Kraje takie jak Kenia, ale nie tylko, wprowadziły pewien immunitet wobec ofiar, które przekroczyły przepisy, prawo, zwłaszcza prawo imigracyjne. I na podstawie tego, że są ofiarami handlu ludźmi, przysługuje im taki immunitet i ich nie wolno aresztować, nie wolno ich pociągnąć do odpowiedzialności za to, że handlarze im zabrali dokumenty albo np. za to, że handlarze przywieźli je do kraju na podstawie wizy turystycznej, a następnie zaangażowali w pracę, czyli niezgodnie ze statusem imigracyjnym przyznanym przez państwo. To jest bardzo ważne, bo to oczywiście pozwala te ofiary chronić.
KAI: W jakich latach miały miejsce te zmiany prawne?
– Zależy w jakim kraju, w Kenii w 2010 roku. Natomiast jest bardzo ważne, aby rozróżnić wprowadzenie przepisów prawnych od wcielenia ich w życie. U nas praktycznie automatycznie nowe rozporządzenia wchodzą w życie w określonym ustawą czasie. Mamy też mechanizmy, które pozwalają egzekwować te przepisy, jeżeli w jakiś sposób np. organ państwowy czy inny organ samorządowy zachowuje się niezgodnie z przepisami, jest możliwość walki o respektowanie praw chociażby w sądzie. To tak nie do końca działa w Kenii, i mimo że np. ustawa była wprowadzona w 2010 roku, to do tej pory ofiary handlu ludźmi są poddawane procedurze deportacji.
KAI: Czy mógłby Pan zarysować relację między migracją, może nielegalną migracją, a handlem ludźmi?
– Praktyka międzynarodowa zniechęca do używania terminu nielegalna migracja, raczej zachęca do mówienia migracja nieuregulowana. Czyli po angielsku nie illegal migration a irregular migration. Oczywiście handel ludźmi stanowi bardzo duży procent tej nieuregulowanej migracji. Właśnie dlatego nie stosuje się tego terminu, ponieważ ofiara, która jest przewożona jest ofiarą przestępstwa, a nie jest osobą nielegalną w państwie. Ofiary nie są nielegalne, to proceder jest nielegalny, ale ofiara nie odpowiada za ten proceder. Dlatego to też jest jeden z przykładów, dlaczego ten termin jest nieszczególnie szczęśliwy.
Musimy pamiętać, że ofiary handlu ludźmi są ofiarami przestępstwa, im przysługują prawa jako ofierze i jeżeli ofiara handlu ludźmi jest poddawana pewnym naciskom, to jest to moim zdaniem przede wszystkim łamanie podstawowych praw ofiary w procesie karnym.
Trzeba też pamiętać, że handel ludźmi ma swoją siostrzaną procedurę. To jest przemyt ludzi. Te dwa procedery – przemyt ludzi i handel ludźmi, są znacząco inne. Według przepisów prawa międzynarodowego, ale też przepisów w większości państw na całym świecie, o ile ofiary handlu ludźmi mają prawo do opieki prawnej i mają status ofiary w danym kraju, to osoby, które są przemycane, tych praw nie mają. I bardzo często te ofiary są poddawane procedurom deportacji. Najczęściej instytucje państwowe wolą przymknąć oko i nie zauważyć, że dane osoby są ofiarami handlu ludźmi, ponieważ to ma swoje konsekwencje prawne. Natomiast wystarczy, jeżeli tą ofiarę kwalifikują jako osobę przemycaną, wtedy po prostu zaczyna się procedura deportacji i sprawa załatwiona… Tymczasem jeżeli jest to ofiara handlu ludźmi, to my wtedy musimy przyznać, że ma ona prawa, nie wolno je zamknąć w więzieniu i ona w ogóle ma prawo do opieki medycznej, do opieki prawnej. To wszystko komplikuje i często dany pracownik urzędu imigracyjnego, czy straży granicznej, czy policja woli, żeby ją zakwalifikować jako osobę, która jest przemycana…
KAI: Jak wygląda pomoc ofiarom? Jak Wy to robicie?
– Działamy w Afryce. Przede wszystkim, każda z tych ofiar handlu ludźmi ma inne potrzeby, więc dla każdej z tych ofiar mamy osobny plan działania. Najczęściej polega na tym, że ta pomoc zaczyna się oczywiście od ratowania danej ofiary lub też jej identyfikacji. Bardzo często ofiary same uciekają lub też są po prostu wyrzucane, są już niepotrzebne. I wtedy te, które mają szczęście, trafiają do instytucji czy organizacji, która może im pomóc. Następnie pracownik socjalny ustali z tą ofiarą jej potrzeby. Oczywiście jeżeli to jest osoba dorosła, musi na proponowane formy pomocy wyrazić zgodę. Jeżeli mamy do czynienia z dziećmi, to sąd musi przyznać nam prawo do opieki nad danym dzieckiem, wtedy możemy zgodnie z naszym rozeznaniem udzielić pomocy tak, jak nam się wydaje słuszne. Następnie elementem jest pomoc doraźna, czyli najczęściej badania medyczne, pomoc medyczna, pomoc prawna, pomoc psychologa, która może trwać nawet miesiące. Po tym etapie przygotowujemy proces integracji czy rehabilitacji i powrotu do normalnego życia. Najczęściej osoby dorosłe potrzebują dodatkowych kursów, szkoleń. Takie kursy obecnie realizujemy przy współpracy z Fundacją Hart Poland, która na nie pozyskała środki z konkursu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. To jest bardzo ważne. Osoby poszkodowane, ofiary handlu ludźmi, albo osoby narażone na handel ludźmi, otrzymają specjalistyczne kursy, które pozwolą im na uzyskanie nowych umiejętności, kwalifikacji zawodowych, które właśnie zapobiegną albo sprzedaniu albo ponownemu sprzedaniu, bo często ofiary po raz kolejny są sprzedawane. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że możemy współpracować w ramach tego projektu z Polskim ministerstwem. Na końcu procesu pomocy ofiary są reintegrowane. Najczęściej to polega na powrocie do życia w rodzinie, skąd ofiary wyjechały, albo po prostu na powrocie do punktu, w którym cały proceder handlu ludźmi się dla nich rozpoczął. Jeżeli jest to niemożliwe – z różnych przyczyn, najczęściej nie można tej rodziny odnaleźć, albo rodzina brała udział w handlu ludźmi, albo rodzina ma inny problem, np. problem z alkoholem – wtedy ta osoba trafia gdzie indziej, np. do szkoły z internatem, gdzie stwarza się jej dobrą przestrzeń do rozwoju.
KAI: W jaki sposób można wesprzeć Wasze inicjatywy?
– Zapraszamy na naszą stronę. Tam zamieściliśmy informacje o tym, jak można pomóc. Zapraszamy do kontaktu. Można też pomóc w bardzo prosty sposób – przede wszystkim o tym wszystkim wiedzieć. To jest jeden z ważnych elementów walki z handlem ludźmi – świadomość tego, że problem w ogóle istnieje, że dotyka nas, że Polska jest krajem, z którego kiedyś sprzedawano ofiary handlu ludźmi, głównie kobiety na zachód Europy. Teraz Polska jest krajem, gdzie ofiary handlu ludźmi się przywozi, również z Afryki. Coraz częściej Polska staje się miejscem, gdzie sprzedaje się osoby z Afryki. Warto być tego świadomym.
KAI: Może Pan powiedzieć więcej o takich sytuacjach w Polsce?
– Łatwo znaleźć takie informacje w wyszukiwarce internetowej. Są już nawet prawomocne wyroki, które zapadły w polskich sądach, skazujące Polaków za handel ludźmi z Afryki. Dość głośny swego czasu był przypadek pary turystów w Krakowie, którzy sprowadzili kobietę do pracy w domu publicznym. Poza sprawami nagłośnionymi, w których zapadły wyroki, jest niestety dużo większa liczba tych osób, które zostały sprzedane i ich historie nigdy nie zostały opisane.
KAI: Co jeszcze możemy w tej sprawie robić, poza np. wsparciem datkiem instytucji przeciwdziałających handlowi ludźmi?
– Warto też, będąc np. podróżnikiem czy turystą, mieć świadomość, że możemy wpłynąć bezwiednie na handel ludźmi, na popyt. Dobrze unikać pewnych zachowań i praktyk, które mogą ten popyt zwiększyć, na przykład nie korzystać z płatnego seksu, bo to automatycznie powoduje popyt na takie usługi, a często są to usługi praktykowane przez ofiary handlu ludźmi.
KAI: Na co jeszcze powinni uważać turyści?
– Warto też mieć świadomość, że jeśli zauważymy coś dziwnego w trakcie podróży, jeżeli np. zauważymy grupę kobiet na lotnisku, które czują się niepewnie, które w jakiś sposób są kontrolowane przez kogoś, których paszporty bardzo często są trzymane przez jedną osobę, zwłaszcza mężczyznę – są to bardzo niezdrowe sytuacje i warte sprawdzenia. Wtedy warto zaalarmować władzę, najlepiej policję, która jest bardzo łatwa do identyfikacji na lotnisku. Ważne, żeby te osoby były sprawdzone. Bo jeżeli one podróżują w sposób zgodny z prawem, to nie ma problemu. A być może są to ofiary handlu ludźmi i możemy im pomóc, możemy ten proceder zatrzymać, zanim się na dobre zacznie. Czasami od nas, od naszej intuicji zależy, czy nam się uda komuś uratować życie.
***
HAART Poland to Fundacja założona w 2018 roku która jest siostrzaną organizacją HAART Kenya. Celem HAART Poland jest po pierwsze finansowe wpieranie walki z niewolnictwem w Afryce (zwłaszcza w Kenii) oraz walka z handlem ludźmi przez edukację i upowszechnianie wiedzy na temat tego problemu.
Zebrane fundusze służą opłacaniu rehabilitacji dzieci i dorosłych wyzwolonych z niewoli. Opłacani lekarze, prawnicy i psycholodzy, którzy pracują z ofiarami w Afryce. Finansowana jest także nauka w szkole czy przysposobienie zawodowe dla potrzebujących. Udzielane są granty na start dla byłych ofiar w myśl zasady: daj wędkę a nie rybę. Średni koszt pomocy jednej ofierze od momentu uratowania poprzez proces rehabilitacji do momentu powrotu do rodziny czy podjęcia pracy wynosi 4 tys. USD. W 2020 r. pod opieką Fundacji znalazło się 160 osób.
Fundacja prowadzi też kampanie informacyjne i edukacyjne. W 2020 roku we współpracy z Papieskim Stowarzyszeniem Pomocy Kościołowi w Potrzebie zrealizowano kampanię Wolni-Niewolni.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.