Alpinista Leszek Cichy, który wraz z Krzysztofem Wielickim jako pierwsi ludzie w historii weszli zimą na najwyższy szczyt globu - Mount Everest (8848 m), w niedzielę obchodzi 70. urodziny. Jest pierwszym Polakiem, który zdobył Koronę Ziemi (1999), czyli najwyższe szczyty siedmiu kontynentów.
Cichy i Wielicki stanęli na Evereście 17 lutego 1980 r. podczas narodowej wyprawy kierowanej przez pioniera zimowego himalaizmu Andrzeja Zawadę. Zapoczątkowali tym samym epokę zdobywania najwyższych wierzchołków Himalajów i Karakorum zimą przez Polaków. Biało-czerwoni weszli na 10 spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi.
Dla Cichego Everest był drugim szczytem powyżej 8000 m. 1 sierpnia 1975, wraz z Januszem Onyszkiewiczem i Krzysztofem Zdzitowieckim, zdobyli Gaszerbrum II (8034 m) w Karakorum i tym samym jako pierwsi Polacy stanęli na głównym wierzchołku jednego z 14 ośmiotysięczników. Było to trzecie w historii wejście na ten szczyt i w dodatku poprowadzone nową drogą. Kierowniczką ekspedycji była Wanda Rutkiewicz.
Przyszły himalaista, urodzony 14 listopada 1951 r. w Pruszkowie, pojechał po raz pierwszy w Tatry jako nastolatek w 1968 roku turystycznie i... zakochał się w strzelistych, granitowych szczytach od pierwszego wejrzenia. W grudniu 1969 zameldował się na pierwszym w życiu obozie taternickim. Podczas treningów zdobył słynnego Mnicha nad Morskim Okiem "drogą przez Przewieszkę" - jak wspomniał w książce wydanej w 2020 roku w 40. rocznicę wejścia zimą na najwyższy szczyt globu, a zatytułowanej "Gdyby to nie był Everest...".
"Zastanawiam się cały czas, jak powitam Leszka na jego imprezie urodzinowej, bo pamiętam go jako +smarkacza+ z zimowej z wyprawy na Everest, a teraz taki jubileusz... Zapamiętałem Leszka z tamtego czasu z jak najlepszej strony. Mogę szczerze powiedzieć, że to on +uratował+ zimowy Everest, bo w ostatniej fazie dyrygował przygotowaniami do decydującego, szczytowego ataku. Najważniejsze było jednak to, że nieustannie i z wielką determinacją prosił Bogdana Jankowskiego, naszego specjalistę w bazie od łączności, by monitował ambasadę polską w Nepalu oraz Ministerstwo Turystyki w tym kraju w sprawie przedłużenia zgody na zimowe wejście, bo pierwotnie termin wyznaczony był do 15 lutego" - powiedział PAP Ryszard Dmoch, który był w 1980 r. zastępcą kierownika wyprawy Andrzeja Zawady.
Cichy wspinaczkowy duet na Evereście utworzył z Wielickim przez przypadek, gdyż obydwaj partnerzy, z którymi się wspinali wcześniej, postanowili wycofać się z próby ataku szczytowego.
"Leszek jest przemiły i koleżeński, dobrze się z nim rozmawia. Dbał i dba o swoją karierę, nie tylko górską, ale z rozwagą, co było już widać na Evereście mimo młodego wówczas wieku. To nie był atak szaleńczy, tylko przemyślany" - dodał Dmoch.
Zrządzenie losu na zimowym Evereście sprawiło, że przez kolejne lata drogi Cichego i Wielickiego krzyżowały się w górach najwyższych wielokrotnie m.in. na zimowej wyprawie na Lhotse (8511 m) zakończonej samotnym zdobyciem szczytu przez Wielickiego (31 grudnia 1988). Cichy widząc schodzącego partnera, czyli przesuwające się światełko lampy czołówki, wyszedł z obozu II do obozu III na wysokość 7300 m i tam czekał na zdobywcę. Następnego dnia obydwaj zeszli do bazy.
"Podczas schodzenia ze szczytu w pewnym momencie zobaczyłem, że z +dwójki+ wychodzi w moim kierunku jakieś +światełko+. To był bardzo silny bodziec, który mnie zmotywował do dalszej walki, choć przecież nikt mnie nie poprowadził za rączkę. Sama świadomość tego gestu sprawiła, że doświadczyłem psychicznego, można powiedzieć wirtualnego partnerstwa. Gdy dotarłem do namiotu, zobaczyłem Leszka. Gotował herbatę i powiedział: +co się tak trzęsiesz?+" - mówił PAP Wielicki wspominając zejście z Lhotse.
Wielicki, piąty w historii zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, zdradził jednak, że początki współpracy górskiej i przyjaźni z Cichym na zimowym Evereście nie wskazywały na taką owocną kontynuację znajomości.
"Kiedy wyszliśmy na Przełęcz Południową, jeszcze przed atakiem szczytowym, we trójkę z Leszkiem i Walkiem (Walenty Fiut - PAP), to mieliśmy tylko jeden namiocik, malutki zwany +szmatą kierownika+. Pojawił się problem noclegu, bo z Walkiem byliśmy +konusami+, a Leszek wiadomo - wysoki. Powiedziałem do Leszka: +ty się tu Lechu nie zmieścisz, spływaj na dół+. I musiał zejść, z prawie 8000 m do niższego obozu - na 7300 m. Potem jednak tak się sytuacja ułożyła, że zostaliśmy jedynymi, którzy mogli podjąć próbę ataku szczytowego. Udało się zdobyć Everest i zyskać partnera wspinaczkowego" - powiedział Wielicki.
W 1984 r. Cichy zdobył swój trzeci ośmiotysięcznik - Yalung Kang (8505 m), czyli boczny, wybitny, zachodni wierzchołek Kanczendzongi (8686 m).
W latach 90. ubiegłego wieku Cichy - z wykształcenia geodeta - stał się bankowcem i maklerem. Praca pochłaniała praktycznie cały czas, który wcześniej przeznaczał także na góry najwyższe, ale dawała nowe możliwości finansowe. To wówczas zaczął marzyć o zdobyciu Korony Ziemi, czyli najwyższych szczytów siedmiu kontynentów.
Miał już w dorobku Everest, Elbrus (5642 m, Europa) i Mont Blanc (4807 m, Europa), Aconcaguę (6960 m, Ameryka Płd.) i Denali (6190 m, Ameryka Płn.). W 1998 r. z Markiem Kamińskim zdobył Mount Vinson na Antarktydzie (4892 m, drugie polskie wejście), Kilimandżaro (5895 m, Afryka) i Górę Kościuszki (2228 m, Australia), a w kolejnym roku Puncak Jaya (Piramida Carstensza, 4884 m, Australia i Oceania). To oznaczało, że jako pierwszy Polak skompletował wszystkie szczyty Korony Ziemi.
W 2003 roku alpinista został odznaczony przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla polskiego taternictwa i alpinizmu oraz za popularyzowanie sportu wspinaczkowego.
W 1999 roku uhonorowano go Kolosem w kategorii alpinizm, czyli nagrodą przyznawaną podczas Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni. Od 2000 r. jest członkiem Kapituły Kolosów. W 2021 r. otrzymał Wyróżnienie Fair Play PKOl za "całokształt kariery sportowej i godne życie po jej zakończeniu".
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.