Fatalnie rozpoczął się Turniej Czterech Skoczni dla reprezentantów Polski. Piotr Żyła, który wygrał serię próbną w Oberstdorfie i rozbudził nadzieje polskich kibiców, po słabym skoku w fatalnych, deszczowych warunkach pogodowych (114 m) nie zakwalifikował się do drugiej serii konkursu głównego. Ten sam los spotkał Kamila Stocha (118 m), Pawła Wąska (121,5 m) i Jakuba Wolnego Jakuba (124 m). Jeszcze krótszy skok oddał Dawid Kubacki (111,5 m), ale udało mu się awansować do drugiej serii i ostatecznie zajął 28 miejsce.
Stało się tak dlatego, że konkursy Turnieju Czterech Skoczni rozgrywane są tradycyjnie według formuły KO. To znaczy, że zawodnicy podzieleni są na pary, a do drugiej serii awansuje lepszy z danej pary i pięciu skoczków, którzy przegrali w swej parze, ale legitymują się najwyższymi zdobytymi liczbami punktów.
Po pierwszej serii prowadził Norweg Robert Johansson przed swym rodakiem Halvorem Egnerem Granerudem i Niemcem Karlem Geigerem. Ostatecznie zawody wygrał zwycięzca TCS sprzed trzech lat Japończyk Ryoyu Kobayashi przed Granerudem i Johanssonem. Czwarty był kolejny Norweg Marius Lindvik.
Ciekawostką konkursu był awans do drugiej serii, a w końcu 29. miejsce reprezentanta egzotycznej w świecie skoków narciarskich Turcji. Był to Fatih Arda Ipcioglu.
Polacy zwyciężali w czterech z pięciu ostatnich edycji Turnieju Czterech Skoczni (trzy razy Stoch, raz Kubacki). Teraz praktycznie nie ma już szans na powtórzenie tego wyczynu przez żadnego z naszych reprezentantów.
"Jest po turnieju. Taka jest prawda. Musimy teraz iść w kierunku igrzysk. Nastawienie (zawodników) jest dobre, nastawienie do walki. Ale trzeba jutro porozmawiać" - stwierdził trener reprezentacji Polski Michal Dolezal.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.