Dawno temu okrutny król Huambo Kalunga zajadał się mięsem swoich krewnych. Ale klątwa nad nieszczęsną angolską ziemią spotęgowała się całkiem niedawno, w czasie najdłuższej wojny Afryki, kiedy sąsiad zwrócił się przeciw sąsiadowi, a znajomy mordował znajomego.
www.afrykanowaka.pl Z czasem walka o wyzwolenie, kiedy ten afrykański kraj ogłosił już niepodległość, przerodziła się w krwawą wojnę domową. Sąsiad wystąpił przeciwko sąsiadowi, znajomy przeciw znajomemu, uczeń przeciw nauczycielowi, klient przeciw swojemu ulubionemu sprzedawcy, a parafianin przeciw księdzu.
- Mamę zamordowali. Z ojcem i rodzeństwem przez dwa tygodnie uciekaliśmy, ukrywając się w lasach, do Huambo – opowiada Nascimento Dinis, angolski filozof i nauczyciel.
W kraju rozpętała się wielka łapanka. Nie popuszczono i ojcu, i synowi, a nawet wnukowi. MPLA i UNITA przeczesywały wioskę po wiosce. Mobilizowały do armii. Bez względu na wiek, bez względu na poglądy, bez względu na wszystko. Tego, który odmawiał, zabijały. Rzadko kto miał takie szczęście jak Ernesto Davoka, który za niesubordynację wylądował na 5 lat w więzieniu.
- Przez lata pracowałem na misji w Quipeio – opowiada. – Najpierw u misjonarzy, a kiedy ci zostali stąd przegonieni przez żołnierzy, dla MPLA. Modliłem się, żeby ktoś w końcu wygrał. Zupełnie nieważne kto. Bo jak ktoś wygra, to skończy się wreszcie wojna.
Także młodziutki wówczas Nascimento Dinis na ostatnie pół roku wojny siłą został wciągnięty do MPLA. Możliwe, że ręce zbrukał krwią. Nikt go o to już teraz nie zapyta. Naród ma dosyć wojny. Nikt tu nie interesuje się już kto walczył dla MPLA, a kto dla UNITA. Nikt nie dochodzi, kto strzelał do jego ojca, brata czy syna. Niedawny wróg znów w zgodzie żyje obok wroga. Przedziwne jak wojna może ludzi zmęczyć i z dnia na dzień zmienić się w pokój.
Całkiem niedaleko stąd w dżunglach otaczających najwyższy szczyt Angoli Moco de Morro przez 16 lat ukrywał się Mariano Kapuma. Dziś pracujący jako katecheta, zniszczony życiem, choć wesoły 40-latek. Jeden z najstarszych mężczyzn w okolicy.
- Nasi ojcowie, starsi bracia zginęli na wojnie – tłumaczy.
www.afrykanowaka.pl To właśnie, zdaniem Nascimento Dinisa, największe obok ropy naftowej i diamentów, bogactwo Angoli: młody naród.
- Sześćdziesiąt procent z nas nie ma więcej niż trzydzieści lat. A w młodości siła i nadzieja – na chwilę się zapala, ale zaraz gaśnie. – Wciąż siedemdziesiąt procent Angolczyków to analfabeci. Problemem jest nieróbstwo. Tego naród nauczyły wojna i bogate kraje. Przez lata jedzenie rozdawane było za darmo. Osiem lat temu skończyła się wojna, a większość wciąż chciałaby dostawać. Ziemia rodzi jak nigdzie w Afryce, co z tego, kiedy nikomu nie chce się uprawiać. Mamy za to najwięcej generałów na świecie. Na piedestale od trzydziestu lat wciąż ci sami ludzie. Gdyby nie politycy, Angola byłaby rajem do życia. Mamy bogactwa naturalne, dobre ziemie, dużo wody, kraj mógłby się rozwijać. Ale wielu ludzi, którzy byliby w stanie go zmienić, wyjechało.
A my, którzy zostaliśmy, musimy tańczyć w rytm muzyki starych.
P.S. Wojna w Angoli trwała do 2002 roku i była jednym z najdłużej ciągnących się konfliktów zbrojnych we współczesnym świecie. Zwycięskie MPLA przejęło w kraju pełnię władzy. A po śmierci lidera UNITY Jonasa Savimbi wielu jego ludzi przeszło na stronę przeciwnika. Tkwią przy rządzie bezkrytycznie, w zamian prowadząc wygodne i dostatnie życie.
Prezydent Jose Eduardo dos Santos, szef państwa od 1979 roku, rządzi i dzieli. Głównie pomiędzy swoje dzieci. Sieci telefonii komórkowej, telewizja już do nich należą. Mówi się też o rychłym przejęciu linii lotniczych. Kraj staje się prywatnym królestwem dos Santosów.
Szacuje się, że podczas wojny w Angoli zginęło milion ludzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.