Zwiększa się udział kobiet w polityce i jednocześnie rośnie znaczenie tych dziedzin polityki, którymi zwyczajowo częściej zajmują się kobiety - wynika z raportu Komisji Europejskiej, który w poniedziałek analizowali uczestnicy konferencji "Kobiety i władza w Unii Europejskiej".
Seminarium w przededniu Dnia Kobiet zorganizowały Fundacja Schumana oraz Biuro Informacyjne Parlamentu Europejskiego w Warszawie. W spotkaniu wzięli m.in. udział socjolog z Centrum Studiów nad Demokracją SWPS Krzysztof Iszkowski, pisarka oraz felietonistka i pisarka Krystyna Kofta a także przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Dr Iszkowski zwrócił uwagę, że dane zawarte w raporcie KE zatytułowanym "Większa liczba kobiet na wysokich stanowiskach kluczem do wzrostu gospodarczego", wskazują na pozytywny trend, jeżeli chodzi o równą reprezentację kobiet i mężczyzn w polityce.
Jak mówił Iszkowski, liczba kobiet w PE w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zwiększyła się dwukrotnie - z ok. 17 proc. w 1984 r. do ok. 35 proc. w 2009 r. Zaznaczył, że jest to jednak wciąż daleko od parytetu. Jak dodał, "w parlamentach narodowych udział kobiet jest mniejszy, średnio ok. 24 proc., ale trend jest dobry".
Iszkowski zwrócił ponadto uwagę, że w ostatnich dekadach widać wzrost znaczenia obszarów polityki, które są tradycyjnie przypisywane kobietom - m.in. kwestie zatrudnienia, kultury czy edukacji - przy jednoczesnym spadku znaczenia tradycyjnie męskich dziedzin polityki, takich jak policja czy armia.
Zdaniem Iszkowskiego dane zawarte w raporcie KE pozwalają na stwierdzenie, że za kryzys gospodarczy i finansowy odpowiadają głównie mężczyźni. Jak mówił, pokazują one jak niewielką część - "nie więcej niż 20 proc." - gremiów decyzyjnych banków centralnych państw UE stanowią kobiety.
"Również sektor finansowy jest zdominowany przez mężczyzn. Ta dominacja jest szczególnie uderzająca, jeżeli weźmie się pod uwagę podział pracy. W bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych jest zatrudnionych dużo kobiet, jednak z reguły na stanowiskach pomocniczych: sekretarek, administratorek w działach personalnych czy public relations. Kobiet jest natomiast mało na stanowiskach kierowniczych" - powiedział socjolog.
Iszkowski zwrócił uwagę, że zawarta w raporcie analiza sytuacji 40 największych firm notowanych na paryskiej giełdzie pokazuje, że firmy, gdzie jest więcej kobiet na stanowiskach kierowniczych straciły mniej na wartości w czasie ostatniego kryzysu niż te, gdzie kobiet na takich stanowiskach jest mniej. "Bank BNP Paribas, który ma 39 proc. kobiet na stanowiskach kierowniczych, stracił tylko 20 proc. swojej wartości. Podczas gdy Credit Agricole, który ma jedynie 16 proc. kobiet-kierowników, stracił połowę swojej wartości" - zaznaczył.
Jego zdaniem "prawdopodobnym wyjaśnieniem tej różnicy jest to, że statystycznie kobiety są mniej skłonne do podejmowania ryzyka". Według Iszkowskiego, Polska dosyć dobrze przetrwała kryzys finansowy lat 2008-2009, dzięki dość rygorystycznym regulacjom dotyczącym sektora bankowego. "Warto przypomnieć, że te regulacje zostały wprowadzone w czasie kadencji pani Hanny Gronkiewicz-Waltz w NBP" - powiedział socjolog.
Raport KE pokazuje ponadto, że udział kobiet w radach nadzorczych firm notowanych na giełdach nigdzie w UE nie przekracza 25 proc. "Polska pod tym względem plasuje się poniżej europejskiej średniej, w okolicach 10 proc." - mówił Iszkowski. Zwrócił uwagę, że spośród krajów UE największą reprezentację kobiet w radach nadzorczych spółek giełdowych ma Szwecja i Finlandia - powyżej 20 proc. a niebędąca członkiem UE Norwegia wprowadziła w tej dziedzinie parytet płci, który jednak w praktyce przekłada się na około 40-procentową obecność kobiet w tych gremiach.
Raport zawiera też zalecania, mające doprowadzić do zwiększenia udziału kobiet w gremiach kierowniczych spółek. Jego autorzy zwracają m.in. uwagę na konieczność zrównoważenia pod względem płci składu komisji rekrutacyjnych, które decydują o przyjęciach na stanowiska w spółkach.
Postulują też wspieranie działań umożliwiających kobietom godzenie życia zawodowego i prywatnego, w tym wprowadzanie urlopów ojcowskich. Jak mówił Iszkowski, w firmach, które promują wykorzystywanie urlopów wychowawczych przez ojców, proporcje kobiet i mężczyzn na wszystkich szczeblach organizacyjnych są bardziej wyrównane.
Socjolog zwrócił uwagę, że jednym z powodów, dla których kobiety nie awansują powyżej pewnego szczebla w hierarchii (tzw. efekt szklanego sufitu) jest to, że "tracą parę lat inwestując je w życie rodzinne" - urodzenie i opiekę nad dziećmi. "W sytuacji, kiedy część tego czasu będzie inwestowana w rodzinę przez mężczyznę, równość szans będzie większa" - ocenił.
Jak zaznaczył, efekt "szklanego sufitu" można też zauważyć w sferze nauki. Do poziomu doktoratu - mówił Iszkowski - proporcje kobiet i mężczyzn są podobne, natomiast potem, im wyższy stopień w naukowej hierarchii tym liczba kobiet mniejsza. "W grupie naukowców z największym dorobkiem mężczyźni stanowią ok. 90 proc." - dodał. "Występuje tutaj podobne zjawisko jak w przypadku kariery w firmach. Po obronie doktoratu pojawiają się dzieci i to ogranicza tempo rozwoju kobiet również w dziedzinie nauki" - tłumaczył Iszkowski.
"Mam dobre zdanie o kobietach i sądzę, że takiego kryzysu gospodarczego, by nam nie zafundowały, jaki nam zafundowali mężczyźni" - mówiła Krystyna Kofta. Pisarka postulowała też, by państwo płaciło kobietom, niepracującym zawodowo, ale prowadzącym dom i wychowującym dzieci. Przeciwko temu opowiedział się Iszkowski, który argumentował, że nie przyczyni się to do wyrównania szans kobiet. "Oczywiście kobieta w ten sposób będzie mieć własne pieniądze i chwilowo będzie mieć większą siłę negocjacji ze swoim partnerem. Zawsze jednak te pieniądze będą postrzegane jako jałmużna" - powiedział. Według niego najlepszą metodą na równouprawnienie jest wyrównywanie szans kobiet na rynku pracy.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.