W elektrowni atomowej Fukushima I, która znajduje się ok. 240 km na północ od Tokio, doszło w sobotę do wybuchu wodoru. Choć zawaliły się ściany i dach budynku elektrowni, stalowa osłona reaktora nie została uszkodzona - podał rząd. Cztery osoby zostały ranne. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Greenpeace / Andrew MacColl/ PAP/EPA Elektrownia atomowa Fukushima. Zdjęcie archiwalne (1999) Jak powiedział na nadzwyczajnej konferencji prasowej rzecznik japońskiego rządu Yukio Edano, powołując się na zarządzającą elektrownią firmę Tokyo Electric Power co. (TEPCO), w wyniku wybuchu wodoru nie doszło do uszkodzenia stalowej osłony reaktora numer 1 w elektrowni Fukushima I.
Wcześniej informacje takie podawała japońska agencja bezpieczeństwa nuklearnego. Przedstawiciele tej agencji doszli do takiego wniosku po przebadaniu najnowszych danych dotyczących poziomu promieniowania wokół siłowni. Jak poinformowała ta agencja, japońskie siły samoobrony monitorują radioaktywną substancję wokół elektrowni.
Edano podkreślił, że eksplozja nie doprowadziła do wycieku radioaktywnego na dużą skalę.
Rzecznik rządu zapewnił także, iż zmniejszył się poziom promieniowania w elektrowni i jej pobliżu. Wcześniej Edano mówił, że poziom radioaktywności wzrasta z sposób, w jaki zakładano.
Po wybuchu władze dwukrotnie rozszerzały strefę ewakuacji osób mieszkających w pobliżu elektrowni Fukushima I i oddalonej o 11 km siłowni Fukushima II. Ewakuowano dziesiątki tysięcy ludzi mieszkających w promieniu 20 km od elektrowni. Rzecznik Edano poinformował, że są to środki prewencyjne i nie istnieje szczególne zagrożenie dla ich zdrowia.
Według Edano, spada ciśnienie wewnątrz reaktora, które wzrastało od kiedy w następstwie piątkowego trzęsienia przestał prawidło działać system chłodzący. Do sobotniego wybuchu doszło właśnie wtedy, gdy pracownicy elektrowni próbowali ochłodzić reaktor. Na miejsce sobotniego wybuchu helikopterami i statkami dotarły pierwsze grupy specjalnych ekip ratowniczych.
Tymczasem premier Japonii Naoto Kan wezwał ludność zamieszkującą obszary w pobliżu siłowni do zachowania spokoju i zapewnił, że władze uczynią wszystko co w ich mocy, by zabezpieczyć zdrowie mieszkańców. Szef rządu piątkowe trzęsienie ziemi nazwał "tragedią narodową bez precedensu" i przyznał, że powstałe w jego wyniku tsunami było o wiele silniejsze niż się spodziewano.
Po trzęsieniu ziemi w sterowni reaktora w elektrowni Fukushima I poziom promieniowania był tysiąc razy wyższy od normalnego, a przed wejściem do centrali wzrósł 70-krotnie. Według agencji Kyodo, godzinny poziom promieniowania, któremu poddawana jest osoba przebywająca na miejscu elektrowni atomowej Fukushima I jest równy dopuszczalnemu rocznemu limitowi.
Na nadzwyczajnej konferencji dotyczącej wybuchu rzecznik Edano informował, że zbierane są zapasy jodyny, żeby przygotować się na różne ewentualności. Telewizja NHK radziła Japończykom, by nie wychodzili z domów, a osobom, które muszą pozostać na zewnątrz - by chroniły drogi oddechowe i skórę.
Uspokajające są także komentarze polskich specjalistów z Państwowej Agencji Atomistyki, którzy - opierając się na informacjach w dużej mierze medialnych - tłumaczą dla telewizji Polsat NEWS, że awaria nie stwarza żadnego zagrożenia dla Polski. Stwierdzany wokół elektrowni poziom cezu nie przekracza poziomu dopuszczonego przez ośrodki dozoru międzynarodowego, a sam pierwiastek promieniotwórczy został uwolniony w sposób kontrolowany, wskutek spuszczenia pary z uszkodzonego systemu chłodzenia.
Dr Andrzej Mikulski, doradca prezesa PAA wyjaśniał, że zarządzona ewakuacja jest przede wszystkim zabezpieczeniem i najprawdopodobniej okaże się niepotrzebna.
Fizyk reaktorowy dr Stanisław Latek, rzecznik prasowy Państwowej Agencji Atomistyki, stwierdził w wywiadzie dla PAP, że nawet 20-krotny wzrost poziomu promieniowania jeszcze nic nie oznacza. "Normy promieniowania dla ludzi są tak nisko ustalone - tłumaczył - że ich zwiększenie nawet kilkudziesięciokrotne przez jakiś czas - "nie latami, tylko przez ileś godzin czy dni" - nie jest jeszcze zagrożeniem dla zdrowia."
Uwolnienie pary wodnej zawierającej substancje promieniotwórcze na razie nie jest groźne dla ludzi - uważa ekspert. "W zależności od wielkości dawki trzeba by 'kolekcjonować' promieniowanie przez wiele dni lub tygodni." - mówi. Ewakuacja spowoduje, że dawka, którą dostali, nie będzie miała większych konsekwencji.
Z kolei gromadzenie zapasów jodyny, czyli roztworu jodu w etanolu to gest profilaktyczny, do ewentualnego zastosowania w społeczności lokalnej w celu zablokowania tarczycy przed wchłanianiem radioaktywnego jodu - tłumaczy rzecznik PAA. Zapewnia też, że ewentualne skażenie nie ma szans dotrzec do Polski. "Nawet jeżeli uwolniła się radioaktywność, to nie została wyniesiona wybuchem na kilka kilometrów w górę, by wiatr miał szansę ją przegonić nad Europę. To jest raczej miejscowe skażenie" - zapewnił.
***
Do wybuchu doszło w sobotę o godzinie 15.36 lokalnego czasu (godzina 7.36 czasu polskiego). Jak poinformowało TEPCO, eksplozja miała miejsce podczas wstrząsów wtórnych. Wcześniej japońska agencja bezpieczeństwa nuklearnego podała, że w elektrowni Fukushima I na skutek awarii systemu chłodzenia mogła rozpocząć się częściowa reakcja topienia rdzenia reaktora numer 1. Wokół reaktora wykryto radioaktywny cez i jod.
Przedstawiciel Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) powiedział, że organizacja zbiera informacje na temat wybuchu.
Wskutek piątkowego trzęsienia ziemi koncerny motoryzacyjne Nissan, Honda i Toyota zapowiedziały, że w poniedziałek zawieszą produkcję we wszystkich swoich zakładach w Japonii. W piątek firmy te wstrzymały produkcję w zakładach znajdujących się na terenach dotkniętych kataklizmem w prefekturach Tochigi, Miyagi, Iwate, Kanagawa.
W piątek północno-wschodnią Japonię nawiedziło największe trzęsienie ziemi od 140 lat. Epicentrum znajdowało się u wschodnich wybrzeży wyspy Honsiu, na której leży również Tokio. Wstrząsy o sile prawie 9 w skali Richtera wywołały falę tsunami, która osiągała wysokość nawet 10 metrów i zmiatała z powierzchni budynki oraz samochody. Zginęło lub zaginęło blisko 1400 osób.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.