Wokoło góry. Dolina zamknięta malowniczą kotliną i lasem. Pośrodku kamienny kościół z wieżą wskazującą niebo. I cmentarzyk z odlewanymi z żelaza krzyżami. Trwają tu od ponad stu lat.
Spokój, cisza, wokoło rozsiane stylowe domki. Jakby w podalpejskiej wiosce w Szwajcarii. Gdzieś z daleka słychać dokazujące dzieci. Na czubku świerka przysiadł sokół, rozgląda się bacznie. Pamiętam go, jak zeszłego lata przepędził stąd orła. Mały sokół ogromnego orła. To było prawie godzinne widowisko pod tytułem „przechytrzyć dużego”. Dzisiaj tylko orła brakowało. Za to ludzie zaczęli się zjeżdżać. Bo to przed kilku dniami były urodziny św. Jana Chrzciciela. No i kościół świętemu tu wystawiono niegdyś. Będzie Msza święta. Następna za pół roku. Tak jak w Biblii – wszak Jezus urodził się sześć miesięcy po Janie. Dwie msze w roku? A no dwie. Ale z miejscowych to i tak przychodzi jedna, może dwie osoby. Taki tu świat. Piękny, spokojny, ale jakoś jednak pusty. Wszelako ludzie zaczęli się zjeżdżać.
Nie tylko ludzie, jest i pasujący do krajobrazu berneński pies. Przyjechał z księdzem, a księży było aż trzech, licząc ze mną. Tak w ogóle to było jakichś 50 osób. Z bliższej i dalszej okolicy. I tu dotykam sedna sprawy. Mieszkańców górskiej osady niewielu, zainteresowanych kościołem jeszcze mniej. Ale przecież gdy skończyły się czasy socjalistycznej Czechosłowacji, ktoś tam o kościół zaczął dbać. Wiele lat trwało wietrzenie zawilgoconej budowli. Otwierali, zamykali, sprawdzali. No i naprawiali różne tam detale. Zaczynało się drugie życie kamiennego kościoła w pięknych górach. Obecność dbających o świątynię ludzi spowodowało włączenie jej w diecezjalną sieć. No i z tego zrodził się zwyczaj tych dwóch mszy rocznie. Symbol? Może i tak. Ale potrzebny i jednoczący wierzących w okolicy.
A więc jest owych trzech księży z okolicy. Jest kilka sióstr zakonnych z niezbyt bliskiego miasteczka. Jest organista (ale bez organów, wszelako prowadzi śpiew). Teksty z nutami rozłożone na ławkach, wielogłosowy śpiew pewny i melodyjny niesie się wielokrotnym echem pod wysokie, gotyckie sklepienie i wraca do uczestników. Tak, tak, dwóch Czechów ale śpiewają na cztery głosy – to nie przytyk, tylko ukłon w stronę i umiejętności, i tradycji. A także wiary w tym śpiewie zawartej. I z kunsztem oznajmianej światu. Na takich mszach czuje się tutaj i przeżywa rzeczywistość Kościoła. Dlatego dawno już polubiłem i wręcz potrzebuję takiej liturgii – prostej, żywej, rozśpiewanej, swojskiej. Polecam ją wszystkim zauroczonym liturgią trydencką.
Wspomniałem o psie szwajcarskiej rasy w tym prawie że szwajcarskim zakątku Jesioników. Zatem pytam: a pies? Cały czas warował przy samochodzie swojego pana, a przed i po mszy wmieszany w gromadę ludzi był jednym spośród wszystkich ze swoją poczciwą mordą. Co tylko potęgowało poczucie domowej swojskości – to z niej wyrasta tak żywa liturgia. A gdy liturgia dobiegła końca, swojskość przybrała kolejne wcielenie – fantastyczne, domowej (i fachowej) roboty drożdżowe „kołaczki” z borówkami. Nie z cateringu, przywiozła je mieszkanka sąsiadującej przez przełęcz doliny. Herbata też była. Krótko mówiąc – agapa. Wszyscy rozmawiają ze wszystkimi na tematy niekoniecznie religijne, ale przecież spajające ludzi. Widać radość ze spotkania, w pięknym otoczeniu piękno ducha znajduje swoje miejsce.
Z polskiej strony był tylko jeden człowiek (siebie nie liczę, bo jestem z obu stron granicy). Szkoda, że tylko jeden. Nas na takich spotkaniach powinno być więcej, abyśmy zatęsknili i uczyli się żywej, prostej, radosnej, wspólnotowo kształtowanej liturgii. Są parafie, gdzie coś, czasem nawet sporo, z takiego klimatu już jest. Ale są i takie z liturgią zgoła inną, odważę się powiedzieć, że nieliturgiczną liturgią. Nadchodzą czasy deficytu księży. Nie może być mszy bez księdza – to prawda, ale wszystko musi zostać przysposobione przez wspólnotę wiernych. Wspólnotę żywą, świadomą, upodmiotowioną, radosną. Gdyby ów jesionikowy orzeł wiedział, jak tu było swojsko, pewnie by nad nami kilka kręgów zatoczył. Bo tylko orła brakowało.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.