Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Liz Truss została wybrana nową liderką rządzącej Partii Konserwatywnej i w konsekwencji zastąpi we wtorek Borisa Johnsona na stanowisku premiera kraju.
Według ogłoszonych w poniedziałek wczesnym popołudniem wyników Truss dostała 81,3 tys. głosów członków Partii Konserwatywnej, a jej konkurent, były minister finansów Rishi Sunak - 60,3 tys. Wynik jest zgodny z przewidywaniami, bo od czasu gdy w drugiej połowie lipca Truss i Sunak po serii głosowań w klubie poselskim konserwatystów przeszli do decydującej tury, wszystkie sondaże wskazywały na wyraźne zwycięstwo szefowej dyplomacji.
47-letnia Truss we wtorek zastąpi Borisa Johnsona w roli premiera Wielkiej Brytanii. Stanie się trzecią kobietą na tym stanowisku. Jej poprzedniczki - Margaret Thatcher (1979-90) i Theresa May (2016-19) również wywodziły się z Partii Konserwatywnej.
Choć Liz Truss dość łatwo pokonała Rishiego Sunaka w wyborach nowego lidera Partii Konserwatywnej, dzięki czemu we wtorek obejmie urząd premiera Wielkiej Brytanii, jej droga na Downing Street nie była prosta, lecz zawiła i pełna zwrotów, czasem też kontrowersyjnych.
Zwrotem pierwszym, który jej czasem wypominano w kampanii było, że Partia Konserwatywna wcale nie była jej pierwszym politycznym wyborem. Pochodząca z rodziny o lewicowych poglądach Truss w czasie studiów na Uniwersytecie Oksfordzkim należała do Liberalnych Demokratów, opowiadając się m.in. za zniesieniem monarchii. Odnosząc się to tego obecnie Truss wyjaśniała, iż były to błędy młodości, z których jednak szybko wyrosła, bo już w wieku 21 lat porzuciła ich na rzecz konserwatystów.
Na Oksfordzie ukończyła interdyscyplinarne studia łączące filozofię, politykę i ekonomię - po których ścieżka kariery często prowadzi do polityki - ale w przypadku Truss ta ścieżka kariery najpierw zahaczyła o biznes. Przez kilka lat była biegłą rewidentką w Shell, a potem dyrektorem ekonomicznym w firmie telekomunikacyjnej Cable and Wireless.
Tym niemniej jej pasją pozostała polityka, z której nie zrezygnowała mimo tego, że dwie pierwsze próby wejścia do Westminsteru okazały się nieudane. Truss startowała w 2001 r. i 2005 r. w okręgach w West Yorkshire - wprawdzie urodziła się w Oksfordzie, ale w Yorkshire się wychowywała - ale bez powodzenia. Udało się to dopiero w 2010 r., gdy ówczesny lider David Cameron, próbując unowocześnić partię, m.in. poprzez wystawianie większej liczby kobiet, wytypował ją do startu w bezpiecznym okręgu South West Norfolk, który Truss reprezentuje do dziś. W 2012 r. objęła pierwsze stanowisko rządowe - podsekretarz stanu w ministerstwie edukacji, a dwa lata później Cameron powierzył jej pierwsze stanowisko gabinetowe - ministra ds. środowiska, żywności i spraw wiejskich.
W 2016 r. Truss podjęła kolejną decyzję, z której musiała się później gęsto tłumaczyć - przed referendum w sprawie brexitu opowiedziała się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Co więcej, napisała artykuł dla "The Sun", w którym przekonywała, że brexit będzie "potrójną tragedią - więcej regulacji, więcej formularzy i więcej opóźnień".
Brytyjczycy zdecydowali jednak, że chcą podąć to ryzyko, a Truss w gabinecie nowej premier Theresy May - która tak samo opowiadała się za pozostaniem w UE, ale uznała, że trzeba honorować wynik referendum - została minister sprawiedliwości, a później wiceministrem finansów. Rząd May nie umiał dokończyć brexitu i w 2019 r. konserwatyści powierzyli dokończenie tego jednemu z architektów referendalnego sukcesu brexitu, Borisowi Johnsonowi. Ten zaś powierzył Truss - co wobec jej wcześniejszych deklaracji nie było oczywiste - stanowisko minister handlu międzynarodowego, a jej zadaniem było negocjowanie pobrexitowych umów handlowych.
Truss jednak już po referendum, zmieniła front i dostrzegając potencjalne korzyści z brexitu, zaczęła z przekonaniem działać na rzecz tego, by okazał się on sukcesem. Tamten wybór również był jej wytykany, ale Truss przyznaje, że teraz - po sześciu latach od referendum - zagłosowałaby inaczej, za wyjściem z UE.
Od momentu objęcia resortu handlu międzynarodowego kariera Truss nabrała rozpędu - dzięki umowom handlowym z Australią i Japonią zyskała reputację osoby, która potrafi skutecznie załatwiać sprawy. Dzięki temu podczas przeprowadzonej we wrześniu zeszłego roku rekonstrukcji rządu Johnson powierzył jej stanowisko minister spraw zagranicznych, a kilka miesięcy później dodatkowo też głównej negocjatorki w rozmowach z UE w sprawie implementacji umów o brexicie. Stała się w historii drugą kobietą na czele brytyjskiej dyplomacji i pierwszą z ramienia Partii Konserwatywnej.
Jako minister spraw zagranicznych po rosyjskiej inwazji na Ukrainę przyjęła twarde stanowisko wobec Kremla i odegrała ważną rolę we wprowadzaniu sankcji na Rosję. W efekcie jest jedną z najlepiej ocenianych obecnie osób w rządzie Johnsona, ale jej sukcesem jest też uwolnienie przez Iran dwojga przetrzymywanych w tym kraju od kilku lat obywateli brytyjskich irańskiego pochodzenia. W oczach zwolenników brexitu zyskała i uwiarygodniła się twardym stanowiskiem w rozmowach z UE w sprawie protokołu północnoirlandzkiego.
Pomimo tego, że Truss często zmieniała zdanie, dwie sprawy pozostają niezmienne. Jedna to niekrywane wzorowanie się na Margaret Thatcher, pierwszej kobiecie, która była liderką konserwatystów i premierem Wielkiej Brytanii. Do tego stopnia, że kilka razy wyraźnie nawiązywała stylizacją do "Żelaznej Damy" - pod koniec zeszłego roku jadąc czołgiem i niemal odtwarzając słynne zdjęcie Thatcher z czasów wojny o Falklandy czy kilka dni temu podczas pierwszej debaty kandydatów na lidera konserwatystów.
Drugą jest to, że do końca pozostała lojalna wobec Johnsona. Wprawdzie już kilka miesięcy temu, gdy po raz pierwszy pojawiła się kwestia odwołania lub wymuszenia rezygnacji Johnsona, spekulowano, że Truss ma ambicje, by go zastąpić, ale - w odróżnieniu od Sunaka - nie odeszła z rządu i nie kwestionowała przywództwa premiera. Fakt ten również przyczynił się do jej wygranej, bo szeregowi członkowie partii nadal mają dużą sympatię dla ustępującego premiera.
Truss ma męża i dwójkę dzieci.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.