Francuski księgarz wyjaśnił nieporozumienie wokół książki ofiarowanej wczoraj przez prezydenta Emmanuela Macrona papieżowi Franciszkowi. Na francuskim wydaniu z 1795 roku książki Emmanuela Kanta „O wiecznym pokoju” widnieje bowiem pieczęć Czytelni Akademickiej we Lwowie.
W mediach i internecie zaczęto podejrzewać, że książka została skradziona przez hitlerowców, gdy w czasie II wojny światowej okupowali to miasto, należące wówczas do Polski.
Dziś w Watykanie Emmanuel Macron dał papieżowi Franciszkowi egzemplarz (z 1796 roku) francuskiego tłumaczenia dzieła Immanuela Kanta „O wiecznym pokoju”. Pochodzi on, jak widać po stemplu: z polskiej Czytelni Akademickiej we Lwowie. Jak trafił w ręce Francuzów?
— Jerzy Haszczyński (@JHaszczynski) 24 października 2022
Ilustracja @LB2S pic.twitter.com/5KYxBWUh8z
Tymczasem agencja AFP dotarła do Patricka Hatchuela, paryskiego księgarza, specjalizującego się w starych i rzadkich książkach, którego nazwisko pojawiło się w kontekście tej sprawy. Potwierdził, że to on sprzedał książkę Kanta urzędowi prezydenckiemu i zapewnił, że nie pochodzi ona ze zbiorów zrabowanych przez Niemców.
Według księgarza, książka znajdowała się w lwowskiej bibliotece, którą opuściła między 1850 a 1870 roku, prawdopodobnie przy okazji wyprzedaży. Do Paryża trafiła około 1900 roku, co potwierdza drukowana etykieta. On sam kupił ją od syna prywatnego kolekcjonera, który nabył ją pół wieku temu. – Wszystko można sprawdzić – zapewnia Hatchuel.
Jednocześnie przyznał, że Pałac Elizejski zapłacił za książkę mniej, niż wynosiła jej cena katalogowa – 2500 euro. Ujawnił też, że w sprawie pochodzenia książki udzielił wyjaśnień polskiemu rządowi.
Informacje, które zebraliśmy wskazują, że podarowana papieżowi przez Emmanuela Macrona książka z widoczną pieczątką lwowskiej Czytelni Akademickiej opuściła ją już w XIX wieku – powiedział PAP dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich dr Łukasz Kamiński. Jak podkreślił, nie ma podstaw do tego, by twierdzić, że książka pochodzi z rabunku wojennego.
W rozmowie z PAP dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich dr Łukasz Kamiński zwrócił uwagę, że książka ta była już wcześniej oferowana przez jeden z francuskich antykwariatów. „W swoim katalogu aukcyjnym opisali jej proweniencję wskazując, że oprócz pieczęci Czytelni Akademickiej, książka na trzeciej stronie okładki posiada także nalepkę podającą nazwisko francuskiego księgarza Luciena Bodina, a wiemy, że ten księgarz funkcjonował na przełomie XIX i XX wieku” – wyjaśnił.
Wskazał, że informacja ta jest spójna z tym, że w tym samym czasie, czyli pod koniec XIX wieku towarzystwo, które prowadziło Czytelnię Akademicką przekazywało książki również do Ossolineum. „My również mamy w swoich zbiorach książki z taką samą pieczątką i ich sygnatury wskazują, że jest to ten sam czas. Towarzystwo po prostu pozbywało się części książek, które być może nie były w zainteresowaniu studentów, prawdopodobnie część z nich mogło sprzedać po to, żeby kupić jakieś nowsze pozycje” – mówił dyrektor podkreślając, że jest zasadniczo pewne, że książka ta nie pochodzi z rabunku wojennego.
„Oczywiście ten księgozbiór był skonfiskowany przez sowietów w 1939 roku, ale ta książka musiała opuścić go przed końcem XIX wieku. Antykwariat, którzy sprzedał książkę kancelarii prezydenta Francji deklaruje, że ma pełną proweniencję, czyli jest w stanie powiedzieć, gdzie książka była między 1900 rokiem a dniem dzisiejszym. My na razie możemy tylko spekulować, że albo została sprzedana np. do któregoś z antykwariatów we Lwowie, co jest bardzo prawdopodobne, i wówczas trafiła do Francji, albo mogła być podarowana innej instytucji, która ją później sprzedała” – tłumaczył dr Kamiński.
Dodał, że teoretycznie ktoś mógł też ten egzemplarz ukraść, ale musiałby to zrobić w XIX wieku i wówczas przewieźć go do Francji. „Są to jednak tylko spekulacje i dopóki antykwariat nie przedstawi pełnej historii książki, nie będziemy tego wiedzieli” – zaznaczył.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.