Prezes PZPN Cezary Kulesza, który wrócił do pracy po świątecznej przerwie, wciąż jest dość daleko od wyboru selekcjonera reprezentacji, ale wszystko powinno rozstrzygnąć się w ciągu dwóch, trzech tygodni. 25 stycznia zbierze się zarząd federacji i najpóźniej do tego czasu wiele się wyjaśni.
Biało-czerwoni pozostają bez selekcjonera od 1 stycznia. Dzień wcześniej skończyła się umowa z dotychczasowym trenerem kadry Czesławem Michniewiczem, a nowa nie zostanie podpisana. 52-letniemu trenerowi nie pomogło wykonanie zadań, czyli awans na mundial, wyjście z grupy MŚ (1/8 finału) oraz utrzymanie drużyny w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Kontrowersje wzbudzał styl gry biało-czerwonych, a jeszcze bardziej sprawy pozasportowe, zwłaszcza słynna już "afera premiowa".
W PZPN trwają obecnie bardzo pracowite dni. Wszyscy najważniejsi działacze 3 lub 4 stycznia wrócili do swoich obowiązków, łącznie z prezesem Kuleszą. Jednocześnie w federacji dba się o to, aby jak najmniej przecieków dostało się mediów, dlatego brakuje konkretnych informacji.
Ostateczną decyzję podejmie Kulesza i tylko od niego zależy, kiedy dziennikarze się o niej dowiedzą.
Obecna sytuacja bardzo przypomina wydarzenia sprzed roku, gdy również w styczniu prezes PZPN szukał nowego selekcjonera.
Wówczas - po raz pierwszy w 2022 roku - zarząd PZPN zebrał się 19 stycznia. Medialne przecieki sugerowały, że właśnie tego dnia zostanie ogłoszenie nazwisko następcy Portugalczyka Paulo Sousy, ale tak się nie stało. Członkowie zarządu usłyszeli wówczas od prezesa Kuleszy, że negocjacje z kandydatami jeszcze trwają. Ostatecznie o nominacji Michniewicza szef PZPN poinformował opinię publiczną 31 stycznia w południe, a wcześniej tego dnia ponownie spotkał się z członkami zarządu.
Jednocześnie Kulesza nieco zaskoczył dziennikarzy, bo spodziewano się raczej nominacji dla Adama Nawałki.
Tym razem obrady zarządu PZPN zaplanowano na 25 stycznia. Według kilku źródeł, do tego czasu nazwisko nowego selekcjonera powinno być już znane, choć na razie sytuacja nie jest zbyt klarowna.
W grę wchodzą prawdopodobnie dwie opcje - trener zagraniczny (wybierany obecnie z kilku kandydatów) lub ktoś z dwójki polskich szkoleniowców, tzn. Jan Urban lub pracujący z powodzeniem w Rakowie Częstochowa Marek Papszun.
W mediach wyżej stoją obecnie akcje Urbana, choć - jak dowiedziała się PAP - w środku PZPN wygląda to nieco inaczej. Urban jest wymieniany w gronie kandydatów, ale jedną z opcji może być rola asystenta np. przy trenerze posługującym się językiem hiszpańskim.
Takim selekcjonerem mógłby być Hiszpan Roberto Martinez, do niedawna szkoleniowiec reprezentacji Belgii. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że obecnie ta kandydatura jest dość odległa, choć oczywiście pozostaje na giełdzie nazwisk.
Jedno jest pewne - pieniądze nie grają decydującej roli dla PZPN. Sytuacja pod względem finansowym wygląda bowiem naprawdę dobrze i roczne pobory selekcjonera kadry w wysokości ok. 2 mln euro nie byłyby dla związku problemem.
"Federację stać nawet na Thomasa Tuchela" - powiedziała PAP anonimowo jedna z osób dobrze zorientowanych w obecnych realiach PZPN.
Wprawdzie na zatrudnienie znanego niemieckiego szkoleniowca nie ma co liczyć, ale faktem jest, że prezes Kulesza nie porzucił pomysłu zatrudnienia znanego zagranicznego trenera.
Spory budżet na poszukiwanie selekcjonera powinien ułatwić rozmowy z kandydatami i przyspieszyć ostateczny wybór.
Pewnym paradoksem jest fakt, że PZPN ma te środki m.in. dzięki pieniądzom zarobionym dla federacji przez dotychczasowego selekcjonera - za awans na mundial PZPN dostał od FIFA 9 mln dolarów, a za przejście fazy grupowej - kolejne 4 mln (część z tych pieniędzy otrzymali piłkarze i sztab).
Oczywiście w przypadku zatrudnienia szkoleniowca "z nazwiskiem" i sukcesami trzeba będzie głębiej sięgnąć do kieszeni i liczyć na możnego sponsora, który pomógłby pokryć wydatki z tym związane.
2 stycznia PZPN oświadczył, że wygasły umowy z dwoma oficjalnymi sponsorami i dwoma partnerami reprezentacji, ale - jak dodano - w najbliższych dniach federacja poinformuje o zawarciu nowych kontraktów sponsorskich.
"Finalizujemy rozmowy zarówno z naszymi obecnymi, wieloletnimi i zaufanymi partnerami, jak i nowymi firmami, które chcą inwestować w sport i rosnąć w siłę wraz z reprezentacją Polski. Mogę już teraz zdradzić, że nasza piramida sponsorska pozostanie wypełniona, a przychody z tytułu umów sponsorskich będą rekordowe w całej historii PZPN" - powiedział cytowany na stronie federacji sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski.
Wśród nazwisk zagranicznych - oprócz Roberto Martineza - najczęściej wymieniani są: Chorwat Nenad Bjelica (były trener m.in. Lecha Poznań), pochodzący z Bośni i Hercegowiny Vladimir Petkovic (selekcjoner Szwajcarii w latach 2014-21), Portugalczyk Fernando Santos, do niedawna selekcjoner reprezentacji swojego kraju, jego rodak Paulo Bento (były selekcjoner Korei Południowej), Andrij Szewczenko (były wybitny ukraiński piłkarz, a później selekcjoner) oraz Francuz Herve Renard, który jednak ma ważny kontrakt z federacją Arabii Saudyjskiej.
Wcześniej w mediach padały także nazwiska m.in. Domenico Tedesco (do niedawna trenera RB Lipsk), Juana Ramona Lopeza Caro (byłego szkoleniowca Realu Madryt oraz kilku reprezentacji z Azji) i świetnego w przeszłości piłkarza Andrei Pirlo.
Jak poinformował TVP Sport, ważną datą może być 12 stycznia, gdy Kulesza ma spotkać się z prezesami wojewódzkich związków piłkarskich.
Z informacji PAP wynika, że PZPN nie planuje powołania nowego dyrektora sportowego, choć w mediach padają nazwiska byłych reprezentantów Polski, zwłaszcza Michała Żewłakowa i Grzegorza Mielcarskiego.
Pierwszym zadaniem nowego selekcjonera będzie awans do mistrzostw Europy 2024, co nie wydaje się szczególnie trudnym zadaniem. Biało-czerwoni rozpoczną eliminacje 24 marca z Czechami na wyjeździe, a trzy dni później spotkają się u siebie z osłabioną Albanią (do końca sezonu nie zagra jej najsłynniejszy piłkarz - Armando Broja z Chelsea Londyn). W tej stawce są także niżej notowane Wyspy Owcze i Mołdawia. Na turniej w Niemczech awansują dwie drużyny z grupy.
Do 6 marca muszą zostać wysłane powołania dla polskich piłkarzy przed pierwszymi meczami. Natomiast zgrupowanie rozpocznie się 20 marca.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.