O. Norberto Pozzi, 71-letni misjonarz, w Republice Środkowoafrykańskiej stracił stopę. Został przetransportowany do szpitala w Bolonii. Czeka go kolejna amputacja.
Do wypadku doszło 10 lutego w okolicach Bozoum. Ojciec Pozzi wjechał swoim samochodem na minę. Wczoraj, po 16 godzinach podróży, od której zależało jego życie, został natychmiast skierowany do Instytutu Ortopedycznego Rizzoli w Bolonii, gdzie jest szczegółowo badany. „To na pewno trochę potrwa, ale teraz, kiedy jestem we Włoszech, czuję się dobrze!” – zapewnia zakonnik.
„Ojciec Norbert przeszedł już pierwszą amputację lewej stopy w Kampali w Ugandzie, gdzie cudem przeżył straszliwą eksplozję, gdy udawał się do wspólnoty chrześcijańskiej w pobliżu Bozoum, na północnym zachodzie RŚA, gdzie mieszka od wielu lat” – relacjonuje Anna Pozzi w „Avvenire”, największym włoskim dzienniku katolickim.
„Z wybuchu nie pamiętam nic” – opowiada dziennikarce karmelita. „Ale zaraz potem, gdy wsadzali mnie na motor, oprzytomniałem na kilka chwil, zobaczyłem zniszczony samochód i rozszarpaną, krwawiącą stopę. Potem znowu straciłem przytomność”.
Ojciec Norberto po raz pierwszy trafił do RŚA w 1980 r., a od 1995 r. pracuje tam jako misjonarz, zajmując się głównie edukacją i duszpasterstwem w małych wspólnotach chrześcijańskich. I właśnie do jednej ze szkół jechał razem z kilkoma innymi osobami 10 lutego, by pomóc w jej odbudowie. Jego towarzysze zostali na szczęście lekko ranni.
Zakonnik opowiada, że jeszcze rok temu na tym terenie nie było problemów z rebeliantami czy podkładanymi przez nich minami. „Ostatnio jednak sytuacja się pogorszyła” – mówi. Dodaje, że w zasadzie nie ma nikogo, kto stawiłby im czoła, a konsekwencje ponosi głównie ludność cywilna.
Mina wybuchła bezpośrednio pod miejscem kierowcy. Gdyby nie natychmiastowa pomoc, z zakonnikiem byłoby bardzo źle. Na szczęście wybuch usłyszał przejeżdżający niedaleko motocyklista, który wydobył o. Norberta z samochodu, wsadził na motor razem z jeszcze jedną osobą i zawiózł go po wyboistej drodze do oddalonego o
Ale nawet w stolicy kraju służba zdrowia nie była sobie w stanie poradzić z takim przypadkiem. Konieczny był kolejny transport – do Kampali w Ugandzie, gdzie szybko okazało się, że poza wieloma złamaniami stan lewej nogi, a zwłaszcza stopy, był bardzo poważny. To tutaj przeprowadzono amputację. Już w Bolonii zakonnik dowiedział się, że konieczna będzie kolejna amputacja, by w przyszłości mógł poruszać się z pomocą protezy. Na razie trwają konsultacje ortopedyczno-traumatologiczne.
Ojciec Norberto - jak pisze "Avvenire" - nie narzeka na los i jest wdzięczny tym, którzy go uratowali:
Na prezent dla pary młodej goście chcą przeznaczyć najczęściej między 401 a 750 zł.
To opinia często powtarzana przed mającymi się dziś odbyć rozmowami pokojowymi.
„Przedwczesne” jest obecnie rozważanie ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę
Ponad 200 operacji prenatalnych rozszczepu kręgosłupa wykonano w bytomskiej klinice.