Zdecydowaliśmy się na przyjęcie poprawek prezydenta do ustawy o komisji ds badania wpływów rosyjskich, by zlikwidować wszelkie wątpliwości - zaznaczył w środę w Radiu Gdańsk rzecznik rządu Piotr Müller. Po ich przyjęciu opozycja nie będzie miała argumentów, że komisja chce ograniczyć czyjeś funkcjonowanie w życiu publicznym - ocenił.
Rzecznik rządu zapytany o kwestię powstawania komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce przekonywał, że przyjęcie poprawek przygotowanych przez prezydenta Andrzeja Dudę pozwoli na zlikwidowanie wątpliwości dotyczących ustawy.
Zobacz: Inwazja Rosji na Ukrainę - relacjonujemy na bieżąco
"Zdecydowaliśmy się na przyjęcie poprawek, które przygotował prezydent, by zlikwidować wszelkie wątpliwości, które rzekomo pojawiały się przy tym projekcie. Po przyjęciu poprawek opozycja nie będzie miała żadnych argumentów do mówienia o tym, że komisja chce ograniczyć czyjeś funkcjonowanie w życiu publicznym. () Będzie widać klarownie, że tak naprawdę wiele osób boi się rozliczenia za kwestię współpracy z Rosją" - powiedział Müller.
Stwierdził też, że po przegłosowaniu w Sejmie poprawek "nie będzie możliwości, by ktokolwiek podnosił zarzuty, poza jednym: że chcemy zbadać i zidentyfikować wpływy rosyjskie w Polsce".
29 maja prezydent podpisał - powstałą z inicjatywy PiS - ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 i zapowiedział, że w trybie kontroli następczej kieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. 30 maja ustawa została opublikowana w Dzienniku Ustaw, a 31 maja weszła w życie. 2 czerwca prezydent skierował do Sejmu projekt jej nowelizacji.
Zgodnie z prezydencką propozycją w komisji ds. badania wpływów rosyjskich nie będą mogli zasiadać parlamentarzyści, znoszone są środki zaradcze zapisane w obecnej ustawie (to m.in. zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat), a głównym przedmiotem stwierdzenia komisji będzie uznanie, że dana osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym; ponadto odwołanie od decyzji komisji ma być kierowane do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Rzecznik rządu zapytany został zapytany w Radiu Gdańsk również o kwestię relokacji uchodźców w Unii Europejskiej. Stwierdził, że to problem wywołany poprzednimi falami imigracyjnymi.
"Dzisiaj część Europy Zachodniej zdała sobie z tego sprawę, że to jest duży problem jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, powstawaniem gett w różnych państwach Europy Zachodniej i w tej chwili jest próba rozdzielenia tych wyzwań na inne kraje Unii Europejskiej. Największym problemem i błędem w tej polityce jest to, że część krajów Europy Zachodniej nie patrzy na to długofalowo i de facto tego typu rozwiązania spowodują, że gangsterzy, którzy przemycają ludzi z Afryki będą zachęceni do tego by robić to w jeszcze szerszym zakresie" - mówił Müller.
Zapowiedział też, że Polska podejmie wszelkie możliwe kroki prawne, by uniknąć przymusowego przyjmowania migrantów z Afryki. "Zrobimy wszystko, co możliwe w ramach procedury legislacyjnej w instytucjach unijnych, aby do tego nie doszło. Jeśli te przepisy stałyby się przepisami obowiązującymi, będziemy starali się użyć również instrumentów zaskarżenia tych przepisów. Nie zgodzimy się na to, by przymusowo relokować osoby. To powodowałoby, że w przyszłości przemytnicy będą czynić to w jeszcze szerszym zakresie" - mówił rzecznik rządu według którego Donald Tusk popierał te rozwiązania, gdy był przewodniczącym Rady Europejskiej.
Rzecznik rządu pytany o to, czy powstanie koalicja państw przeciwnych relokacji, stwierdził, iż zbudowanie takiej koalicji jest niezwykle ciężkim wyzwaniem, ponieważ presja mediów liberalno-lewicowych powoduje to że część krajów Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej zachowuje się jakby nie widziały tych zagrożeń.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.