„Inicjatywy formacyjne ks. Blachnickiego były niewygodne dla reżimowych władz, ponieważ kształtowały młodzież w duchu wolności, poszanowania praw człowieka i chrześcijańskiego systemu wartości” (ks. prof. Mirosław Kalinowski, KUL).
Opowiadałem już kiedyś, a dziś muszę powtórzyć. Otóż przyjechał do mnie, dawno temu, ksiądz Blachnicki. Znaliśmy się, współpracowałem z nim i od niego się uczyłem. Było niedzielne popołudnie, miałem świeżutkie racuchy z jabłkami. Wyliczał sobie – cukrzyca. Rozmowa urwała się, Ojciec patrzy w okno… Nie w okno. Patrzy w jakąś niepojętą dal. Po chwili półgłosem rzucił pytanie: „Czego chce Niepokalana, że ksiądz Tomasz jest tutaj…?” Odpowiedziała cisza, on ją przerwał podejmując wcześniejszy temat.
Nieistotny jest tu wątek księdza Tomasza, czyli mój. Pytanie postawione niebu świadczy o perspektywie jego oglądu spraw ziemskich: zawsze odniesione do Boga, przez Jezusa, za wstawiennictwem Niepokalanej. Wypowiadał swoje credo w obecności rozumiejących go. Postępował zaś według niego zawsze. Czy chodziło tylko o sprawy Kościoła? Ruchu? Współpracowników? Nie tylko. Chodziło o wszystko. To był taki „filtr wiary”. Nie formuły, a całej wewnętrznej konstrukcji jego bycia, działania, jego oczekiwań i celów.
Pośmiertnie uhonorowany Orderem Orła Białego. W niedzielę 6 sierpnia. Na górze zwanej przez miejscowych Błyszczem. Dla nas, członków Ruchu, jest to góra Tabor. Nad Dunajcem, w pobliżu Tylmanowej. Order ustanowiony został w roku 1705, odnowiony w 1921, przywrócony w 1992 r. Nadawany za znamienite zasługi cywilne i wojskowe dla RP, zarówno w czasie pokoju, jak i w czas wojny. Na tę górę Ojciec (tak zwaliśmy go w naszych kręgach) prowadził setki i tysiące uczestników dwutygodniowych rekolekcji. To na tej górze były spotkania w dniach wspólnoty. Order za rekolekcje? Za spotkania młodych? Za religijny ruch oazowy?
To posłuchajcie: Zebrałem gdzieś ponad dwadzieścioro dzieci z mojej wiejskiej parafii. Pojechaliśmy na dwutygodniowe wakacje w górach okalających kotlinę Kłodzką. Były grupy, byli animatorzy, był program wzorowany na oazowym. W tej części Polski sam ruch nie był jeszcze zbyt rozpowszechniony, a wakacyjnych turnusów w ogóle tutaj nie było. Formalnie nie były to zatem rekolekcje oazowe. Był ich duch, była metoda, była jednak przewaga elementów wakacyjnych. Nie było mnie wtedy na miejscu. Przyjechało (a właściwie przyszło w ubłoconych butach) kilku panów reprezentujących wojewódzkie władze oświatowe. Grzeczni, lekko spięci, zaczęli kontrolę. Jedna sprawa interesowała ich tak szczególnie, że inne nieomal pominęli. „Czy to jest oaza księdza Blachnickiego?” Animatorzy byli z dziećmi, kaplica nie tyle „polowa” co leśna spodobała się wizytującym, młoda katechetka przekonała (zgodnie z prawdą), że to nie jest oaza księdza Blachnickiego tylko wakacyjna grupa parafialna. I tak zostało. Ku wyraźnej uldze wizytujących. Powodzenia życzyli.
Co w tym jest istotne. Otóż to, że ksiądz Blachnicki nie sięgając warstwy patriotycznej (ale też nie tracąc jej z oczu!) budował w ludziach związanych z ruchem Światło-Życie patriotyzm zgoła inny niż mogli to sobie wyobrazić „ludowi patrioci” ówczesnego PRL-u. Oni celowali w rozbijaniu patriotyzmu na kawałki nie pasujące jeden do drugiego, on zaś kształtując wewnętrzną wolność człowieka budował – jakby mimochodem – patriotyzm fundamentalny i prawdziwy. Czuli to ludzie będący u sterów PRL-u i dlatego z nim walczyli. Z nim i z całym ruchem Światło-Życie. Jego w końcu się pozbyli; już nie domyślamy się, a wiemy, że w Carlsbergu zastosowano rozwiązanie ostateczne – truciznę. Określenie „ostateczne rozwiązanie – Endlösung” ze słownika hitlerowskiego wzięte.
Co więc znaczy nadanie przez Prezydenta RP Orderu Orła Białego księdzu Blachnickiemu? Tyle i aż tyle, że budowanie i pielęgnowanie postaw żywej wiary jest wielkim, a pewnie nawet istotnym czynnikiem budowania i scalania Polski jako wspólnego domu wszystkich. Nie muszą to być górnolotne hasła patriotyczne, a już całkiem obce są tu hasła i postawy hurra-patriotyczne. Samo zaś budowanie fundamentu patriotycznego musi organicznie wyrastać z jeszcze głębszej warstwy, którą jest pogłębiona, rozumna i żywa wiara.
A Orzeł? Orzeł potrzebuje prądów wznoszących, by rozwinąwszy swe skrzydła mógł w przestworzach ku słońcu wzlecieć. Obserwowałem to nieraz w swoich górach… Te wznoszące prądy – tu już przenośnia – generuje w ludzkiej społeczności właśnie wiara.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.