Pakistańscy talibowie przyznali się do podwójnego samobójczego zamachu bombowego na akademię sił paramilitarnych koło Peszawaru, na północnym zachodzie Pakistanu, gdzie w piątek zginęło co najmniej 70 osób, a ponad 100 zostało rannych.
Pakistańscy talibowie przyznali się do podwójnego samobójczego zamachu bombowego na akademię sił paramilitarnych koło Peszawaru, na północnym zachodzie Pakistanu, gdzie w piątek zginęło co najmniej 70 osób, a ponad 100 zostało rannych.
"To pierwsza zemsta za męczeństwo (...) Osamy bin Ladena. Będą kolejne" - oświadczył rzecznik talibów Ehsanullah Ehsan.
Jak poinformowała pakistańska policja niemal wszyscy zabici w podwójnym zamachu to rekruci jednostek paramilitarnych walczących z rebeliantami na pograniczu pakistańsko-afgańskim. Agencja Associated Press podkreśla, że był to najkrwawszy zamach w Pakistanie od czasu, gdy 2 maja amerykańscy komandosi zabili przywódcę Al-Kaidy w jego kryjówce w Abbotabadzie, mieście leżącym koło Islamabadu.
Pierwszy zamachowiec podjechał na skuterze pod bramę ośrodka szkoleniowego w miejscowości Charsadda w pobliżu Peszawaru i tam zdetonował ładunek. Uczynił to w momencie, gdy rekruci pakowali do mikrobusów swoje rzeczy przed wyjazdem do domów na krótką przerwę po zakończonym właśnie szkoleniu. Po chwili doszło do drugiej eksplozji. W wybuchach zniszczonych zostało co najmniej 10 mikrobusów.
Według lekarza ze szpitala w Peszawarze przywieziono tam co najmniej 117 ludzi, w tym 40 w stanie krytycznym.
Do pierwszej eksplozji wykorzystano od 6 do 8 kg materiałów wybuchowych a w drugiej ładunek dodatkowo zawierał metalowe kule i gwoździe.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.