Amerykański lekarz, który zrezygnował ze stosowania metody in vitro, opowiada o swoich doświadczeniach. Nie chciał brać udział w „narastającym uprzedmiatawianiu dzieci”.
- Bardzo smuciło mnie to, że tak wiele małżeństw prowadziłem błędną drogą - mówi Anthony Caruso. Przez kilkanaście lat doprowadził do poczęcia wielu dzieci metodą in vitro.
Swoją praktykę rozpoczął, ponieważ chciał uszczęśliwiać niepłodne małżeństwa. Dziś już tego nie robi. W dniu, w którym uświadomił sobie, że czyni zło, zamiast dobra, porzucił pracę i poszedł do spowiedzi. O in vitro mówi, że bazuje ono na wyobrażeniu, że „można mieć co się chce, gdzie się chce i kiedy chce”.
Zapomina się o tym, że dziecko nie jest prawem, ale darem od Boga. - Uprzedmiotowienie dzieci jest częścią mentalności in vitro - uważa lekarz. - Bylibyście zaskoczeni, jak wielu ludzi, którzy poczęli dziecko sztucznie, gdy w 23, 24 tygodniu ciąży okazuje się, że są problemy, mówi: ok, dobrze, dajmy temu spokój. Zawsze mogą przecież wrócić i zrobić to jeszcze raz - tłumaczy Caruso.
Odważna decyzja ma niestety także swoją cenę. - Większość moich kolegów traktuje mnie jak wariata - uważa lekarz.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.