Trzydzieści lat po powrocie do Bangladeszu jezuici otwierają nowicjat w tym muzułmańskim kraju, w którym chrześcijanie stanowią niewielką mniejszość. Chcą przez to obudzić większą liczbę powołań a także pozwolić nowicjuszom odbyć początkową formację w lokalnej kulturze i tubylczych językach.
Jezuici po raz pierwszy przybyli do Bangladeszu w 1576 roku, ale z powodów politycznych praktycznie od razu zostali zmuszeni do porzucenia swojej misji. Nie byli w stanie ponownie się tam osiedlić aż do 1994 roku, kiedy to zostali zaproszeni do powrotu przez katolickich biskupów tego azjatyckiego kraju. Obecnie w Bangladeszu posługuje 28 jezuitów, z czego większość to rodowici Banglijczycy.
Zakonnicy prowadzą dwie szkoły, dom rekolekcyjny, różne programy pomocowo-charytatywne oraz centrum duszpasterstwa młodzieży w jezuickim duchu „Magis”. „To zaangażowanie sprawia, że w tym niewielkim, ale tętniącym życiem Kościele wielu młodych katolików dorasta, będąc świadkami duchowych i społecznych dzieł oferowanych przez Kościół, co zachęca ich do odkrycia swojego powołania” – podkreśla przełożony jezuitów w Bangladeszu.
Ojciec Ripon Rozario dodaje, że obecnie jest 10 nowicjuszy. Wcześniej byli oni wysyłani na studia m.in. do Indii, co generowało wiele trudności, choćby z uzyskaniem wizy. „Jako jezuici uznaliśmy, że formacja początkowa powinna odbywać się w lokalnej kulturze i językach. Modliliśmy się razem, a następnie zdecydowaliśmy się otworzyć nowicjat w tym kraju” - wyjaśnia przełożony misji. W realizacji tego pragnienia pomaga jezuitom papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, które sfinansuje budowę.
Bangladesz jest małym, ale gęsto zaludnionym krajem z ponad 170 mln mieszkańców, z których 90 proc. wyznaje islam. Jest tam około 500 tys. chrześcijan, z czego około 300 tys. to katolicy. Przełożony bengalskich jezuitów podkreśla, że Kościół katolicki w ogromnym stopniu przyczynił się do rozwoju Bangladeszu, zwłaszcza w dziedzinie ochrony zdrowia i edukacji.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.