Indonezyjska policja aresztowała w piątek dyrektora islamskiej szkoły z wyspy Sumbawa. W placówce znaleziono ładunki wybuchowe, przeszukując ją po eksplozji, w której zginął skarbnik szkolny, prawdopodobnie ucząc uczniów budowy bomby.
Dyrektor Abrori M. Ali został aresztowany dopiero w kilka dni po wybuchu, gdyż wcześniej nauczyciele i uczniowie bronili wejścia do szkoły, by uniemożliwić policji przeprowadzenie dochodzenia. Służby bezpieczeństwa dostały się do budynku w środę i skonfiskowały cztery bomby, materiały do ich produkcji, kałasznikowy, maczety, koktajle Mołotowa oraz książki i kasety wideo dotyczące dżihadu.
Władze indonezyjskie przypuszczają, że założona blisko 10 lat temu szkoła w miejscowości Bima była obozem treningowym islamskich bojowników. Dokumenty skonfiskowane w placówce wskazują, że była ona powiązana z radykalną grupą Dżimah Anszarut Tauhid, założoną przez muzułmańskiego duchownego Abu Bakara Baszira, skazanego miesiąc temu na 15 lat za pomoc w utworzeniu i finansowaniu obozu szkoleniowego dla terrorystów w prowincji Aceh na zachodzie Indonezji.
Kilka tygodni przed wybuchem w szkole w Bimie jej 16-letni uczeń zabił policjanta, uznając go za "niewiernego" działającego przeciwko islamowi.
Zdaniem ekspertów nowa fala przemocy w Indonezji spowodowana jest działaniem młodych radykałów, którzy pragną przekształcić kraj w państwo islamskie. Szkoły są natomiast najlepszym miejscem do przekazywania idei fundamentalistycznych.
W przeciągu ostatnich 10 lat w Indonezji, która jest największym krajem muzułmańskim na świecie, przeprowadzono wiele zamachów terrorystycznych. Najkrwawszy z nich miał miejsce na Bali w 2002, zginęły wtedy 202 osoby, w tym polska dziennikarka Beata Pawlak.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.