Norweska służba bezpieczeństwa PST przyznała w poniedziałek, że już w marcu wiedziała, że Anders Behring Breivik kupił chemikalia w Polsce, ale nie zareagowała, gdyż nie wydał się on podejrzany.
Norweska służba bezpieczeństwa przyznała, że w marcu w ramach międzynarodowej kontroli dewizowej otrzymała listę 80 klientów polskiego sklepu internetowego z chemikaliami, wśród których był Anders Behring Breivik. "Zapłacił 120 koron (norweskich) jednej z polskich firm. Ta firma znalazła się pod kontrolą, gdyż sprzedawała chemikalia" - powiedziała norweskiej telewizji NRK szefowa norweskiej służby bezpieczeństwa PST Janne Kristiansen. "Sprawdziliśmy, czy mamy coś na ludzi z tej listy, ale ta osoba (Breivik) nie wydała się podejrzana" - dodała.
Breivik opublikował swój manifest pt. "2083. Europejska Deklaracja Niepodległości" w internecie pod pseudonimem Andrew Berwick. Załączył do niego dziennik z opisem przygotowań do zamachu.
Pisze w nim, że w grudniu 2010 roku kupił przez internet w polskim sklepie chemicznym Keten 0,3 kg azotynu sodu za kwotę 10 euro. Firma Keten z Wrocławia ma stronę internetową w języku norweskim. Azotyn sodu to środek do konserwacji mięsa, używany w Norwegii do konserwacji mięsa z łosi. Za środek Norweg zapłacił kartą płatniczą.
W tej samej firmie, również w grudniu 2010 roku, Breivik zamówił i opłacił przelewem bankowym (2 tys. euro) 150 kg proszku aluminiowego, ale narzekał, że dostawca jest niesolidny i ignoruje jego e-maile. Norweg tłumaczył w zamówieniu, że środek ten jest mu potrzebny jako składnik farby do zabezpieczania łodzi. Przyznał, że obawiał się, że polski sklep może być monitorowany przez europejskie agencje wywiadowcze.
Organizacja wspiera mieszkańców tego terenu za pośrednictwem Caritas Jerozolima.
W środę odbyło się kilka pogrzebów ofiar, wśród których były całe rodziny.
Na to trzydniowe, międzynarodowe spotkanie przybędzie ok. 30 osób z Polski.