W Stanach Zjednoczonych trwa debata publiczna na temat definicji małżeństwa.
Toczy się ona w związku z zamiarem wprowadzenia nowego przepisu, który zmuszałby stany, gdzie nie legalizuje się związków tej samej płci, do ich uznawania. Dotąd bowiem obowiązuje prawo zwane Doma (Defence on Mariage Act), które pozwala stanom posiadającym tradycyjną wizję małżeństwa na nieuznawanie jako małżeństwa związku tej samej płci, zawartego w innym stanie, w którym jest on za taki uważany.
Poprawka do aktualnie obowiązującego statusu prawnego jest teraz w fazie dyskusji w obu izbach amerykańskiego parlamentu. Administracja prezydenta Baracka Obamy ogłosiła, że popiera jej wprowadzenie, tłumacząc, że służy ona „ochronie przed dyskryminacją par gejowskich i lesbijskich”.
Takie stanowisko rządzących kłóci się z nauką Kościoła katolickiego. Z tego względu oburzenie dokonującym się w Stanach „zamachem na małżeństwo” wyraził doradca przy Podkomisji ds. Popierania Małżeństwa przy Episkopacie USA David Avila. Przypomniał on, że „małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Oderwanie tego paradygmatu od definicji małżeństwa jest tak naprawdę zaprzeczeniem jego istoty”. Avila zauważył także, że wprowadzenie nowego prawa godzi w wolę większości mieszkańców tych stanów, gdzie odrzucono legalizację związków tej samej płci.
Zwolennicy reformy twierdzą tymczasem, że nie zmusza ona żadnej religii do zmiany poglądów na temat małżeństwa. Ma natomiast służyć odciążeniu rządu federalnego od decyzji poszczególnych stanów w kwestii związków partnerskich.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.