Były poseł BBWR Henryk Dyrda przyjął od Barbary Kmiecik równowartość 100 tys. dolarów - uznał w piątek katowicki sąd rejonowy i wymierzył mu karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 15 tys. zł grzywny za pomoc w przekazaniu łapówki.
Pieniądze miały trafić do ówczesnego szefa Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, nieżyjącego już dziś Jacka Dębskiego za załatwienie zięciowi Kmiecik posady w kierowanym przez niego urzędzie. Sąd uznał zeznania Kmiecik - która była głównym świadkiem oskarżenia - za wiarygodne i logiczne.
Dyrdzie (zgodził się w piątek na podawanie nazwiska) postawiono zarzuty w tym samym śledztwie, w którym miała je usłyszeć Barbara Blida. Według aktu oskarżenia, ustalił z Kmiecik łapówkę w wysokości 100 tys. dolarów za zatrudnienie zięcia Kmiecik w UKFiT. Sąd uznał, że Dyrda przyjął równowartość tej kwoty w złotówkach, czyli 350 tys. zł. Dębski rzeczywiście zatrudnił zięcia Kmiecik. Dyrda zaprzeczał jednak, by przekazywał za to Dębskiemu jakiekolwiek pieniądze. Zapowiada apelację.
Akt oskarżenia trafił do sądu w 2007 r. Poza Dyrdą objęto nim także dwóch byłych wiceprezesów spółek węglowych i byłego współpracownika Kmiecik, który miał im wręczać łapówki. Ich proces toczy się oddzielnie, przed sądem w Rudzie Śląskiej. Sama Kmiecik jest w obu tych sprawach świadkiem. Skorzystała z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same powiadomią o korupcji.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.