Brytyjski premier David Cameron udał się we wtorek, po raz pierwszy od zeszłotygodniowych zamieszek, do londyńskiej dzielnicy Tottenham, w której w sobotę 6 sierpnia wybuchły uliczne walki. Premier spotkał się ofiarami aktów przemocy.
"W całym kraju słuchałem ludzi, ale to tu wszystko się zaczęło" - podkreślił Cameron w rozmowie ze służbami ratunkowymi.
Śmierć 29-letniego Marka Duggana, zabitego przez policję 4 sierpnia, wywołała dwa dni później pierwsze zamieszki w Tottenham. Trwa śledztwo mające na celu ustalenie dokładnych okoliczności tej śmierci. Według dotychczasowych ustaleń mężczyzna był uzbrojony, ale nie strzelał do funkcjonariuszy policji.
Cameron udał się do ośrodka pomocy dla osób, które straciły dach nad głową w następstwie pożarów w czasie zamieszek, i spotkał się z ok. 50 rodzinami w takiej sytuacji. Premierowi nie towarzyszyły w czasie rozmów media.
Opozycyjny laburzystowski deputowany z Tottenham David Lammy wyraził zadowolenie, że szef rządu przyjął zaproszenie i spotkał się z poszkodowanymi. "Miejscowi ludzie, przedsiębiorcy, wyznawcy różnych religii pomagali ludziom, którzy stracili dach nad głową. Ale w mojej skrzynce mailowej są też oferty pomocy z Walii, czy bardziej odległych krajów jak Portugalia lub Kanada" - dodał.
Według lokalnych władz, w czasie zamieszek zniszczone zostały domy ok. 50 rodzin, czyli 150-200 osób. Około stu punktów handlowych lub usługowych zostało poważnie uszkodzonych lub zniszczonych.
Wicepremier Nick Clegg ogłosił utworzenie komisji ekspertów, którzy będą zbierać relacje świadków z poszkodowanych społeczności. Raport powinien być gotowy za 6-9 miesięcy. "Nie jest to publiczna komisja śledcza, ale dzięki temu ofiary i całe społeczności będą miały okazję przedstawić swoją wersję" - powiedział Clegg na konferencji prasowej.
Podkreślił, że sprawcy zamieszek będą musieli w ramach programów wdrażanych w każdej poszkodowanej dzielnicy usuwać szkody i naprawiać zniszczenia. "Chciałbym też skonfrontować ich z ofiarami" - dodał Clegg.
Podczas zamieszek, które wybuchły w nocy z 6 na 7 sierpnia początkowo w Londynie, by rozprzestrzenić się na inne miasta, zginęło pięć osób. Wyrządzone szkody wstępnie ocenia się na ponad 200 mln funtów. Zatrzymano ponad 2,8 tys. osób.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.