Klub PO zgłosił podczas środowej debaty w Sejmie siedem poprawek do projektu zmian w konstytucji regulującego relacje Polski z UE. Według posłów PiS i PSL burzą one kompromis, który wypracowano wokół projektu i mogą spowodować, że "trafi on do kosza".
W Sejmie w środę odbyło się drugie czytanie projektu zmian w konstytucji, który powstał na podstawie propozycji prezydenta oraz projektu autorstwa posłów PiS. Zakłada m.in. wpisanie do niej nowego rozdziału Xa regulującego kwestie członkostwa Polski w UE. Po zgłoszeniu przez PO poprawek projekt trafi ponownie do komisji sejmowej, której posiedzenie zaplanowano na środę popołudniu.
Szef sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zmian w konstytucji Jarosław Gowin (PO) mówił podczas debaty, że projekt, który wyszedł z komisji, to wynik kompromisu gwarantującego uzyskanie większości głosów niezbędnych do uchwalenia nowelizacji.
Jak dodał nie było to zadanie łatwe, gdyż komisja musiała wypracować rozwiązanie, które miało połączyć dwa zupełnie różne projekty - autorstwa PiS i prezydencki. "Z dumą i wdzięcznością zwracam się do członków komisji, ekspertów przedstawicieli rządu i prezydenta - chcę powiedzieć, że to co niemal niemożliwe okazało się wykonalne" - podkreślił Gowin. Dodał, że wypracowane przez komisje rozwiązanie poparli literalnie wszyscy członkowie komisji. "To wielkie osiągnięcie" - oświadczył.
Gowin zaznaczył, że nie wie, jakie będą losy projektu i czy zostanie on przyjęty przez parlament, ale niezależnie od tego, wyraził przekonanie, że jest on "dobry dla Polski".
Przemawiający po Gowinie poseł PO Michał Szczerba - również członek komisji - zgłosił jednak w imieniu klubu Platformy siedem poprawek. Jak mówił, "idą one w kierunku powrotu do zapisów zawartych w pierwotnym projekcie prezydenta".
Poprawki dotyczą m.in. obniżenia progu przy podejmowaniu przez Senat decyzji o przekazywaniu organizacjom międzynarodowym oraz UE kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach. W sprawozdaniu komisji większość ta wynosi 2/3 w Sejmie i w Senacie, a PO chce, by w Senacie wymagana była tylko większość bezwzględna. PO chce także wykreślenia z projektu klauzuli limitacyjnej, która określa warunki członkostwa Polski w UE.
Wiceszef komisji Karol Karski (PiS) zaapelował do klubu PO o wycofanie tych poprawek i postępowanie w duchu osiągniętego kompromisu. Jego zdaniem zgłoszenie przez PO poprawek jest działaniem, które może zaszkodzić przyjęciu noweli konstytucji. "Poprawki te mają perfidny charakter. Wiemy, że ośrodkiem, który jest niechętny projektowi jest rząd. Zgłoszenie przez klub PO poprawek, które przywracają wersję prezydencką, ma przerzucać odpowiedzialność na prezydenta, który dąży do przyjęcia tego projektu" - powiedział Karski.
Także wiceszef komisji Eugeniusz Kłopotek (PSL) był zbulwersowany poprawkami PO. Jak mówił, po ich zgłoszeniu, wszystko wskazuje na to, że projekt nie uzyska konstytucyjnej większości i "trafi do kosza". "Z trudem wypracowany kompromis w komisji i podkomisji został i być może zostanie zburzony i żal mi trochę pana posła Szczerby, wykonania przez niego czarnej, narzuconej mu roboty. A prikaz przyszedł z Alej Ujazdowskich. Taka jest prawda" - mówił.
Kłopotek powiedział, że PSL w "takie gierki bawić się nie będzie" i zagłosuje za odrzuceniem poprawek zgłoszonych przez PO. "Szanujmy nie tylko naszą pracę, ale także polską konstytucję" - dodał.
Z kolei Ryszard Kalisz (SLD) powiedział, że jego klub dopiero podejmie decyzje w sprawie zgłoszonych przez PO poprawek. Zaznaczył jednak, że generalnie Sojusz popiera prezydencki projekt, gdyż widzi potrzebę doprecyzowania w konstytucji relacji Polski z UE.
Prezydencki minister Krzysztof Hubert Łaszkiewicz podkreślił w Sejmie, że - według prezydenta Bronisława Komorowskiego - komisja "wypracowała dobry kompromis". "To są dobre zapisy dla Polski. Burzenie tych ustaleń nie służy sprawie" - zaznaczył.
Według Łaszkiewicza, "ten kompromis wypracowany w tak ciężkich, trudnych warunkach, jest wartością samą w sobie".
Z kolei według wiceministra spraw zagranicznych Macieja Szpunara, nie ulega wątpliwości, że kompromis "jakkolwiek rzecz niezwykle cenna, nie jest celem samym w sobie". "I w żadnym wypadku nie zwalnia to nas z obowiązku dokonania rzeczowej oceny zmian zaproponowanych w konstytucji" - dodał. Szpunar zwrócił uwagę, że w dyskusji wskazywał już "na pewien sceptycyzm Rady Ministrów, także ministra SZ, co do niektórych uwarunkowań wprowadzonych do sprawozdania komisji nadzwyczajnej".
Według niego, projekt przedstawiony przez prezydenta odpowiadał na liczne postulaty wysuwane od lat. "Nie sposób jednak nie zauważyć, że projekt przyjęty w sprawozdaniu komisji w znacznej mierze daleko odbiega do propozycji przedłożonych przez prezydenta" - tłumaczył.
Jak mówił, MSZ zwrócił się do pięciu profesorów konstytucjonalistów i ma wątpliwości do projektu zmian, poparte opiniami ekspertów. Szpunar wymienił w tym kontekście m.in. spójność projektu. "To znaczy, zamiast ujednolicać procedury występujące w konstytucji dotyczące zmian, modyfikacji i umacniać powtarzane standardy, wprowadza się niewystępujące dotychczas procedury" - powiedział.
Prezydencki projekt zmian w konstytucji został w połowie lipca jednomyślnie przyjęty przez sejmową komisję ds. zmian w konstytucji. Posłowie mówili wówczas, że to duży sukces oraz że liczą, iż do końca kadencji projekt znajdzie poparcie 2/3 posłów. Gowin już wtedy jednak sygnalizował, że losy projektu nie są jeszcze przesądzone, gdyż zastrzeżenia do niego ma strona rządowa i być może PO będzie zmuszona złożyć do niego poprawki.
Już od kilku miesięcy zasiadający w komisji posłowie sygnalizowali, że ws. projektu jest konflikt nie między klubami, ale między premierem i prezydentem. Jak mówili mimo kolejnych ustępstw Kancelarii Prezydenta strona rządowa zgłaszała kolejne zastrzeżenia do dokumentu. Według informacji PAP zbliżonych do kierownictwa klubu PO premier jest zdeterminowany, aby zablokować prezydencką inicjatywę, stąd zgłoszone w środę poprawki. Rozmówca PAP dodaje przy tym, że szef rządu wywiera także nacisk na marszałka Sejmu Grzegorza Schetynę, by ten uniemożliwił głosowanie nad projektem.
Prezydencki projekt zakłada zmodyfikowanie art. 90. konstytucji mówiącego o przekazywaniu organizacjom międzynarodowym kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach. Jego usunięcie proponował początkowo w swoim projekcie zarówno PiS, jak i prezydent. Posłowie zdecydowali jednak, by zapisać w nim, że zgodę na przekazanie takich kompetencji musi wyrazić Sejm większością co najmniej 2/3 głosów i Senat - większością bezwzględną.
Zgodnie z ustawą zasadniczą, zmiany konstytucji Sejm może uchwalić większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
Projekt ustala m.in. wysokość progów wyrażania przez polski parlament zgody na ratyfikację umowy międzynarodowej w relacjach Polski z UE. Zgodnie z propozycjami wymagana będzie większość 2/3 zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Taka sama większość byłaby także wymagana w przypadku ewentualnej decyzji o wyjściu Polski z UE. Pierwotnie projekt prezydenta zakładał, że zgodę na ratyfikację umowy wyraża Sejm większością 2/3, a następnie Senat większością bezwzględną. PiS chciał natomiast, aby w obu izbach wymagana była większość 2/3.
W nowym rozdziale konstytucji byłoby ponadto zapisane, że politykę Polski w UE prowadzi rząd, a prezydent w tym zakresie współdziała z premierem i właściwym ministrem.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.