Kościół to nie kawiarnia, tam mieszka Bóg. Tam nie wolno z sąsiadem gadać ani się witać, ani odbierać telefonu. Księża nie powinni się bać takich ludzi i wyjaśniać co można a czego nie można w kościele. Kościół zawsze pełnił rolę wychowawczą wobec wiernych, teraz tego zaniechał. Księża się boją.
Telefony, owszem powinny być absolutnie wyciszone, ale przywitanie z sąsiadem ? Co w tym niestosownego? W mojej miejscowości istnieje zwyczaj, że siadając w ławce w kościele witamy się z osobą, obok której będziemy podczas mszy siedzieć. Często jest to "szczęść Boże " lub '' dzień dobry" , a panowie podają sobie dłonie. Jeśli są święta często szeptem składamy sobie krótkie życzenia. I wydaje mi się,że taki mały gest i uśmiech wobec sąsiada obok buduje wspólnotę. A co do zachowania i ubioru - wydaje mi się, że za każdym razem trzeba sobie uświadamiać, że tu, w koś ciele, na ołtarzu stoi żywy i prawdziwy Pan nasz, Jezus Chrystus - gospodarz, który nas zaprasza do Siebie. Czy wypada wówczas ubrać się niestosownie ? Czy wypada stać pod płotem? Czy wypada nie zamienić słowa z gospodarzem? Czy wypada się spóźnić albo wyjść przed końcem uroczystości? Jeśli takie spotkanie odbyło by się np. z papieżem - każdy pilnowałby dress code, manier, zachowania. A gdzie nasz dress code na mszy ? Gdzie nasze maniery ?
Bóg nie mieszka w kościele. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką.
Co do rozmawiania w kościele, wszystko zależy od lokalnej kultury. Katolicy w Ameryce Południowej, czy we Włoszech mają zwyczaj głośnego rozmawiania w kościele przed mszą i żywiołowego reagowania na słowa kapłana. Nie widzę powodu, by uniwersalnie sądzić, że "nasza" postawa jest lepsza, a "ich" gorsza. Nie zapominajmy, że chodzenie do kościoła na mszę ma także charakter wspólnotowy, robienie ze świątyni muzeum, gdzie nawet uśmiechnąć się do sąsiada nie można jest zaprzeczeniem chrześcijaństwa. Oczywiście co innego gadanie podczas mszy, które przeszkadza innym w słuchaniu. |
"odpowiada na to pytanie pisarka, dziennikarka i teolożka, (...)"
Fajnie, tylko nie "teoloszka". Proszę nie kaleczyć języka polskiego Niech normy poprawności "równościowej" (czyli "norm" języka liberolewactwa) nie zastępują norm językowych.
Po to się imiona męskie i żeńskie w języku polskim różnią, a imiona i nazwiska odmieniają, by nie prowadziło to do nieporozumień.
I trzymajmy się tego, trzymajmy Reya, Kochanowskiego, Mickiewicza, a nie Gramschiego i Spinellego.
Zadziwiające jest, że nikt nie robi problemu, gdy tworzy się męską formę zawodu, czy funkcji, które tradycyjnie były zarezerwowane dla kobiet, jak szwacz, pielęgniarz, czy położnik, ale już stworzenie żeńskiej formy wywołuje alergiczną reakcję oburzenia na "liberolewactwo" i "poprawność równościową".
Ciekawe czemu "pisarka" i "dziennikarka" w tym wypadku są akceptowalne, a "teolożka" już nie?
Na temat poprawności wyrazu "teolożka" z ramienia PWN wypowiadał się już dawno temu językoznawca Marek Łaziński, stwierdzając, że jest to właściwa forma i zachęcając do jej stosowania. Podobnie było z "antropolożką" czy "filolożką".
Nie zapominajmy też, że słowniki są uzupełniane w oparciu o język stosowany, a nie na odwrót, więc argument, że jakiegoś słowa nie ma w słowniku oznacza, że słownik należy uzupełnić, a nie, że należy zwalczać nową, poprawną formę danego słowa. Zwalczać trzeba by było formę "teologowa", albo "teologini", jako niezgodne z zasadami polszczyzny, ale "teolożka" spełnia wszelkie zasady językowe.
To nie jest aż tak banalny problem jak mogłoby się wydawać. To prawda, że niektórzy ubierają się do Kościoła tak, że aż wstyd. Latem kobiety ubrane jak na plażę, i to często nudystów, mężczyźni sandały bez skarpet,bezrękawniki, no po prostu tra ge dia. Nie umiem na to patrzeć, nie mówiąc o zrozumieniu.
Co do rozmawiania w kościele, wszystko zależy od lokalnej kultury. Katolicy w Ameryce Południowej, czy we Włoszech mają zwyczaj głośnego rozmawiania w kościele przed mszą i żywiołowego reagowania na słowa kapłana. Nie widzę powodu, by uniwersalnie sądzić, że "nasza" postawa jest lepsza, a "ich" gorsza. Nie zapominajmy, że chodzenie do kościoła na mszę ma także charakter wspólnotowy, robienie ze świątyni muzeum, gdzie nawet uśmiechnąć się do sąsiada nie można jest zaprzeczeniem chrześcijaństwa. Oczywiście co innego gadanie podczas mszy, które przeszkadza innym w słuchaniu. |
Fajnie, tylko nie "teoloszka". Proszę nie kaleczyć języka polskiego Niech normy poprawności "równościowej" (czyli "norm" języka liberolewactwa) nie zastępują norm językowych.
Po to się imiona męskie i żeńskie w języku polskim różnią, a imiona i nazwiska odmieniają, by nie prowadziło to do nieporozumień.
I trzymajmy się tego, trzymajmy Reya, Kochanowskiego, Mickiewicza, a nie Gramschiego i Spinellego.
Ciekawe czemu "pisarka" i "dziennikarka" w tym wypadku są akceptowalne, a "teolożka" już nie?
Nie zapominajmy też, że słowniki są uzupełniane w oparciu o język stosowany, a nie na odwrót, więc argument, że jakiegoś słowa nie ma w słowniku oznacza, że słownik należy uzupełnić, a nie, że należy zwalczać nową, poprawną formę danego słowa.
Zwalczać trzeba by było formę "teologowa", albo "teologini", jako niezgodne z zasadami polszczyzny, ale "teolożka" spełnia wszelkie zasady językowe.