Komentarze do materiału/ów:
Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
Wspólna waluta ma sens nie tylko w przypadku krajów o podobnym poziomie rozwoju. Przykładem jest choćby dolar. Nikt nie powie, że Alabama i Kalifornia są na podobnym poziomie, a jednak mają wspólną walutę i wspólnie korzystają z rozwoju całej strefy ekonomicznej. Do wspólnej strefy dolarowej ostatnio przyjęto Puerto Rico, kraj tylko zyskał na wspólnej walucie, a całe USA nic na tym nie straciły, wręcz też zyskały. Nie wiem w jakim świecie premier żyje, że tego nie wie.
Przykład Litwy i Słowacji jest bardzo chybiony. "Szturmowanie sklepów przygranicznych" to nie jest wina, czy zasługa euro, tak samo Polacy szturmują niemieckie sklepy, Niemcy jeżdżą na zakupy do Francji, Francuzi do Hiszpanii. Odwrotnie też to działa, Polacy jeżdżą na zakupy na Słowację.
Jednocześnie premier nie wspomina prostego faktu, że na Litwie i Słowacji dynamika wzrostu płac jest o wiele wyższa niż u nas przy podobnej inflacji. Wychodzi na to, że Słowacy i Litwini zyskują, gdy my nie wykorzystujemy tej szansy.
Złotówka dla polskich przedsiębiorców jest dziś zabójcza. To właśnie złotówka powoduje, że wpadliśmy w pułapkę niskich płac, cięcia kosztów i obniżania jakości. Aby się z tego wyrwać trzeba by było albo sztucznie wzmocnić złotówkę (co jednocześnie spowoduje inne problemy), albo wejść do strefy Euro.
Naiwnością jest też twierdzić, że własna waluta ochroni nas przed kryzysem. Własna waluta nie obroniła w 2008 Węgier, Czech, czy Wielkiej Brytanii, mimo, że te kraje nie należały do strefy Euro. U nas się to udało tylko dlatego, że złoty gwałtownie się osłabił, co faktycznie uchroniło gospodarkę przed kryzysem, ale było wynikiem pęknięcia bańki spekulacyjnej na złotym, którą w latach 2006-2008 pompowały kredyty frankowe. Obecnie nie ma co liczyć na to, że uda się powtórzyć ten zbieg okoliczności.
Premier kolejny raz opowiada mity na temat euro, podczas gdy jedynym naprawdę realnym zagrożeniem jest to, że rząd nie będzie mógł sztucznie mieszać w kursach waluty. Ostatnio rząd chwalił się wpływem do budżetu w związku z zyskiem NBP - to nie bank coś wypracował, to tyle pieniędzy stracili polscy przedsiębiorcy na skokach wartości waluty. Rocznie tracą o wiele więcej, niż te parę groszy, które skapują do budżetu.
Samo wprowadzenie Euro nie spowodowało że Polska stała się krajem tanim, generalnie Słowacy zawsze przyjeżdżali do nas po produkty regionalne, które siłą rzeczy były u nas tańsze, niż za granicą. Prawdziwe "oblężenie" sklepów przygranicznych i to w obie strony miało miejsce w 2012 roku (Słowacja przyjęła Euro w 2009). Przyczyną była poprawa infrastruktury drogowej w Polsce, w końcu Słowacy mogli spokojnie wsiąść w auto i pojechać autostradą na zakupy, zamiast kluczyć po krętych górskich drogach.