Każdy z nich otrzymał wynagrodzenie 210 razy większe niż przeciętnie zarabiający pracownik.
Z powodu trwających w nich konfliktów zbrojnych, terroryzmu i przestępczości.
Nowe, inwazyjne gatunki zwierząt coraz bardziej uprzykrzają życie mieszkańcom Portugalii.
Ojciec Dominikanin wyraził głośno i oficjalnie swoje zdanie,bo rzeczywiście Kościół jest w kryzysie i coś z tym trzeba zrobić. Tylko czy kolejne debaty coś zmienią, czy może wprowadzą większy słowotok i chaos? Niestety wątpliwości co do wiarygodności i szczerości intencji Ojca powoduje fakt, że z miejsca sprawą zajęła się ,,firma" najmniej kompetentna: gazeta wyborcza, a z działań tej gazety widać, że nie deklaruje swej przynależności i łączności z Kościołem, więc co redaktorów obchodzą sprawy Kościoła? Szkoda także, że Abp Michalik odpowiedział w atakujący sposób, szukając dodatkowych zarzutów co do kryzysu w zakonach, tak, jakby tych wymienionych przez O. Wiśniewskiego było mało.A problem jest i trzeba go rozwiązywać, bo się pogubimy.
"List o. Ludwika M. Wiśniewskiego do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce to wyraz autentycznej troski o sytuację w polskim Kościele" - pyta Redakcja Wiary.pl
A skąd niby mam wiedzieć czy autentycznej? Czy jestem w stanie zajrzeć do umysłu o. Wiśniewskiego i rozpoznać jego intencje? Nie jestem. Mogę tylko oceniać czyny i wywołane przez nie skutki.
Czyn upublicznienia prywatnego listu bez wspólnej zgody autora i adresatów, a żaden nie wspomniał o takim konsensusie, to PODŁOSĆ.
Natomiast skutki - już widać i czuć. To CUCHNĄCE BAGNO.
I tak kolejna Legenda, wygląda na to, że na własne życzenie (co uprawdopodabnia incydent z ks. Pietroniem, w wyniku którego ks. Pietroń dostał od abpa Życińskiego półrocznego bana na głoszenie kazań) upadła na bruk.
Niby nic nadzwyczajnego, nie pierwsza i pewnie nie ostatnia, przecież jednak szkoda. Chociaż z drugiej strony określenie "legendarny", co chyba redaktorzy Gazety Wyborczej nie zauważyli, nie koniecznie musi odnosić się do bohatera pozytywnego - w legendach bywali również bohaterowie negatywni, dajmy na to taki Popiel co wytruł stryjów a potem go myszy pożarły, albo Niemiec Rytygier którego nie chciała Wanda w Wiśle się topiąc. Też byli legendarni. A może nie przeoczyli? Redaktorzy.
"List o. Ludwika M. Wiśniewskiego do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce to wyraz autentycznej troski o sytuację w polskim Kościele" - pyta Redakcja Wiary.pl
A skąd niby mam wiedzieć czy autentycznej? Czy jestem w stanie zajrzeć do umysłu o. Wiśniewskiego i rozpoznać jego intencje? Nie jestem. Mogę tylko oceniać czyny i wywołane przez nie skutki.
Czyn upublicznienia prywatnego listu bez wspólnej zgody autora i adresatów, a żaden nie wspomniał o takim konsensusie, to PODŁOSĆ.
Natomiast skutki - już widać i czuć. To CUCHNĄCE BAGNO.
I tak kolejna Legenda, wygląda na to, że na własne życzenie (co uprawdopodabnia incydent z ks. Pietroniem, w wyniku którego ks. Pietroń dostał od abpa Życińskiego półrocznego bana na głoszenie kazań) upadła na bruk.
Niby nic nadzwyczajnego, nie pierwsza i pewnie nie ostatnia, przecież jednak szkoda. Chociaż z drugiej strony określenie "legendarny", co chyba redaktorzy Gazety Wyborczej nie zauważyli, nie koniecznie musi odnosić się do bohatera pozytywnego - w legendach bywali również bohaterowie negatywni, dajmy na to taki Popiel co wytruł stryjów a potem go myszy pożarły, albo Niemiec Rytygier którego nie chciała Wanda w Wiśle się topiąc. Też byli legendarni. A może nie przeoczyli? Redaktorzy.
List jak list. Był prywatny, do polskich biskupów i nuncjusza. Dlatego wierzę w szczerość intencji ojca Wiśniewskiego. Jeśli jest tu jakaś niezręczność, to ze strony tej osoby, która list przekazała Gazecie Wyborczej.
Jednak reakcja nań części środowisk katolickich jest w mojej ocenie paskudna. Bo wynika z niej, że każde zwrócenie uwagi na jakiś problem w Kościele, jeśli nie dotyczy on szarego Kowalskiego, jest rozbijaniem jedności.
Mógłbym zapytać o jaką jedność chodzi, skoro media związane z Radiem Maryja pozwalają sobie na niewybredne ataki na co najmniej dwóch polskich biskupów? I skoro dla tego środowiska także niektóre inne media katolickie w Polsce są mediami masońskimi? Czy to nie jest dzielenie katolików?
Tyle że celem nadrzędnym nie jest jedność rozumiana jako jednomyślność, ale dobro, prawda, sprawiedliwość. Słowem, wierność Ewangelii. Nijak nie do pogodzenia z rozsiewaniem fałszywych pogłosek.
"Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie pasą! Czyż pasterze nie powinni paść owiec?" (to cytat z Ezechiela). Pasterz jest roboty, nie od tego, żeby go rozumiano, kadzono mu i wychwalano pod niebiosy. Mam wrażenie, że w naszym kochanym polskim kościele od dawna tę sprawę postawiono na głowie.
"Nikt z pamięci mej nie zginie
z tych co znani są w Lublinie…
nie zapomnę więc biskupa
co się ponad wszystko uparł
aby strój wdziać po Papkinie.
Co hierarcha – polski Falstaff
musiał swego oddać w zastaw
by w Salonu
bez oporu
móc zanurzyć się oklaskach?"
Najgorsza jest obojętność.
W każdym kłamstwie jest ziarno prawdy, trzeba szukać w sobie takiego zakamarka w sercu, żeby to, co złe nas nie miażdżyło i nie zatruwało.
W każdej legendzie, typu Wałęsa ,jest sporo blichtru i Public Relation. Ja osobiście wolę świętych ukrytych i nieznanych, takich , którzy wyprodukowali dużo "czystej miłości", jak np. mała Tereska.
Bo list O. Ludwika jest wyrazem troski o Kościół, ale wyrazem niedoskonałym zawierającym we fragmentach bezpardonowy atak,
Zatem powinna byc mozliwośc zaznaczenia naraz dwóch możliwości.
Ot i cała filozofia.
No właśnie, jest tyle sposobów na przedstawienie problemu, i może nawet jakaś troska w tym liście jest, ale żeby zaraz do GW ?, to chyba świadczy że inne były intencje, tym bardziej że podawane przez dominikanina przypadki podziałów na tle przekonań społeczno-politycznych, wskazują, że sam jest ich stroną, a nie obiektywnym obserwatorem.
Oburza się, że część biskupów drukuje artykuły w „Naszym Dzienniku” ?
posłużę się cytatem z Gościa Niedzielnego: "Ale są hierarchowie, którzy publikują w „Gazecie Wyborczej”, dzienniku jawnie stawiającym sobie za cel zniszczenie Kościoła. O. Wiśniewskiemu to nie przeszkadza, zapewne dlatego jego prywatny list do nuncjusza został opublikowany na pierwszej stronie GW, z wybitymi tezami, które pasują do wizji Kościoła redaktorów z Czerskiej, ale z dobrem Kościoła wiele wspólnego nie mają."
Przychylam się do tej opinii.
Nie znam intencji o. Wiśniewskiego, ale wyczuwam intencje tych, którzy list opublikowali. To nieustający "naprawiacze" Kościoła, niestrudzeni jego "reformatorzy". Mam gorące pragnienie, aby Sz. Państwo z Czerskiej i okolic przestali się "troszczyć" o Kościół i dali nam święty spokój. My się problemami "Agory" nie podniecamy i nie przechwytujemy ich wewnętrznej poczty, by opublikować ją np. w "Gościu". Kościół jest w kryzysie od 2000 lat; wystarczy zajrzeć do listów Pawłowych, aby sie o tym przekonać. Jest kryzys, bo ja jestem w kryzysie - ja grzeszę i robie głupstwa za które potem żałuję i pokutuję. Kościół jest taki jacy my jesteśmy. Nasi pasterze też są z nas.Trzeba się za nich modlić i ich wspierać, by byli odważni i silni wiarą, bez oglądania się na możnych tego świata. A kryzys "medialny"? Objawem kryzysu dla ludzi stojących z boku jest nawet przypomnienie przez biskupa, że za pewne zachowania grozi katolikom ekskomunika z mocy samego prawa. Wtedy okazuje sie, że "Kościół straszy", miesza się do polityki, ingeruje w pracę instytucji państwowych i inne temuż podobne biadolenia. Na debaty o kryzysie zaprasza się do telewizorni "ekspertów": zakonników upadłych, którzy zdeptali święte przysięgi w rodzaju o. Bartosia, lub kapłanów apostatów by pisali tasiemcowe artykuły, bynajmniej nie o swoim kryzysie. Do tego jeszcze oczywiście genialnie uśmiechnięty ks. Sowa i "zatroskany" Wielki Redaktor, także mający "na koncie" złamaną przysięgę małżeńską. Ludzi innego pokroju na poważną dyskusję zaprosić sie nie da( a może nie chcą, unikając tak "doborowego" towarzystwa?), z innymi niż ci "nie warto rozmawiać". Nikt nie przeczy, że są w Kościele problemy, że trzeba stawiać im czoła, ale to już temat na inną dyskusję. Dla mnie prawdziwym objawem kryzysu, ale w państwie jest to co "niezależne" media sprokurowały(choć nie tylko one) w ostatnie lato. Mam na myśli hołotę zwaną przez niektórych "nowoczesną Polską", krzyczącą na Krakowskim Przedmieściu : "Chcemy Barabasza!" "oraz "Sp...dziadu!" w kierunku Pałacu Prezydenckiego, którego Lokator leżał już w grobie, hołotę z zajadłościa prowokującą i nękającą modlących sie przy Krzyżu ludzi, przedstawianych w jak najgorszym świetle i zaszczuwanych przez media polujące na każdy objaw zdenerwowania, by go potem wyolbrzymić i odpowiednio skomentować. Tu jest kryzys - czystych, bo nieużywanych, sumień "naprawiaczy" Kościoła. Owszem, każdy problem, także i te, które poruszyłem warte są poważnej dyskusji. Ale czy dzisiaj taki luksus jest możliwy? Gdyby chodziło o uzdrawianie sytuacji, "budowanie zgody", to tak. Tylko komu z tych laickich reformatorów na tym zależy? I na marginesie - problemem jest też "parcie na szkło" niektórych dominikanów i księży gotowych występować w roli "światłych - bezradnych", wyrzucajacych z siebie potoki słów, które nic ich nie kosztują, po to tylko, by zaistnieć na salonach. O ile motywów o. Wiśniewskiego nie znam, o tyle zachowaniem telewizyjnych "gwiazdorów" zwyczajnie sie brzydzę. A może rację miał Hans Urs von Baltasar gdy mówił, że prawo do krytyki Kościoła mają jedynie święci?