Kościół w Polsce potrzebuje żywej Miłości i apostolstwa. Marketing rozumiany jako działania o charakterze reklamowym może być krokiem w ślepą ulicę. Wszyscy bowiem wiemy jak bardzo marketing już w swych założeniach odchodzi od prawdy. A potrzeba przecież Prawdy! Pana Boga nie wolno reklamować. W Panu Bogu należy ludzi rozkochać do szaleństwa. Najlepiej poprzez własny przykład i pokazywanie (ale nie reklamowanie) świętości innych ludzi i wszelkich innych bogactw duchowych, które w Kościele są wręcz nieprzebrane.
kościół potrzebuje prawdziwych księży! niech będzie ich mniej ale takich którzy dają świadectwo swoim życiem... prawda i zaufanie jest najlepszym marketingiem :) (dla księży którzy coś źle zrobili, powinni być zamykani w zakonach zamkniętych: 5-6 lat za kolejne 10-12lat przez ten czasu będą mieli czas do namysłu... hołota odejdzie prawdziwi zostaną :) )
I co, może jeszcze Tymochowicza trzeba zatrudnić, żeby pokazywał jak ręce składać żeby ładnie wyglądało? Albo w ogóle przy każdej parafii stworzyć biuro "PR" i urabiać ludzi za pomocą technik socjotechnicznych rodem z Schopenhauera.... Bądźmy poważni, coraz więcej ludzi ma serdecznie dość pokręconego marketingowo - komercyjnego świata z wszelkimi jego patologiami, natrętną reklamą, inżynierią mózgów i wyścigiem szczurów. Ludzie szukają w Kościele spotkania z żywym Bogiem, wyciszenia, refleksji, nadziei, a nie "nowoczesnego marketingu".
Ja bym odpowiedział przekornie. Z jednej strony potrzebuje. Taki "marketing" jest dobry, dla osób, które są dalej od Kościoła, które poszukują w życiu Boga, lub po prostu sensu tego co ich otacza. Ale także dla tych, którzy są w Kościele, ale nie widzą w nim swojego miejsca lub mają zły obraz Kościoła ulegając wpływom mediów itp. Nie da się ukryć, że mamy obecnie czasy obrazu i dlaczego nie mamy wykorzystać tego obrazu do wypełnienia Pawłowego zawołania "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii"? Myślę, że chrześcijanie nie powinni bać się nowości (o ile te nowości nie wdzierają się w kwestie moralne, etyczne). Osobiście widziałem świetną reklamę rekolekcji prowadzoną w Szkocji. Nowoczesne, ale proste i wpadające w oko plakaty na autobusach.
Kościół natomiast nie potrzebuje marketingu dla tych, który są silnie zakorzenieni w Kościele. Tych, który mają sporą wiedzę i wiarę (porównywalną do ziarnka gorczycy). Takim osobom potrzeba raczej pokornego poznawania Boga i coraz większego oddawania się jego woli niż nowoczesnych form marketingowych, które dopiero zapraszają do poznania Boga.
(dla księży którzy coś źle zrobili, powinni być zamykani w zakonach zamkniętych: 5-6 lat za kolejne 10-12lat przez ten czasu będą mieli czas do namysłu... hołota odejdzie prawdziwi zostaną :) )
Bądźmy poważni, coraz więcej ludzi ma serdecznie dość pokręconego marketingowo - komercyjnego świata z wszelkimi jego patologiami, natrętną reklamą, inżynierią mózgów i wyścigiem szczurów. Ludzie szukają w Kościele spotkania z żywym Bogiem, wyciszenia, refleksji, nadziei, a nie "nowoczesnego marketingu".
Z jednej strony potrzebuje. Taki "marketing" jest dobry, dla osób, które są dalej od Kościoła, które poszukują w życiu Boga, lub po prostu sensu tego co ich otacza. Ale także dla tych, którzy są w Kościele, ale nie widzą w nim swojego miejsca lub mają zły obraz Kościoła ulegając wpływom mediów itp.
Nie da się ukryć, że mamy obecnie czasy obrazu i dlaczego nie mamy wykorzystać tego obrazu do wypełnienia Pawłowego zawołania "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii"? Myślę, że chrześcijanie nie powinni bać się nowości (o ile te nowości nie wdzierają się w kwestie moralne, etyczne). Osobiście widziałem świetną reklamę rekolekcji prowadzoną w Szkocji. Nowoczesne, ale proste i wpadające w oko plakaty na autobusach.
Kościół natomiast nie potrzebuje marketingu dla tych, który są silnie zakorzenieni w Kościele. Tych, który mają sporą wiedzę i wiarę (porównywalną do ziarnka gorczycy). Takim osobom potrzeba raczej pokornego poznawania Boga i coraz większego oddawania się jego woli niż nowoczesnych form marketingowych, które dopiero zapraszają do poznania Boga.