Rośnie napięcie w Demokratycznej Republice Konga. Międzynarodowi obserwatorzy oświadczyli, że wybory prezydenckie naznaczone były takimi nieprawidłowościami, że „brakuje im wiarygodności”.
Według oficjalnych wyników wygrał ustępujący prezydent Joseph Kabila. Jednak jego główny rywal, Etienne Tshisekedi, zakwestionował wynik wyborów i ogłosił się prezydentem. Rezultaty głosowania musi jeszcze uznać 17 grudnia Kongijski Sąd Najwyższy.
Jak mówi znawca Afryki, o. Giuglio Albanese taka sytuacja może zepchnąć kraj na krawędź kolejnej wojny domowej. Włoski misjonarz przypomina, że świadkami podobnej sytuacji byliśmy wiosną w Wybrzeżu Kości Słoniowej, gdzie nieuznanie wyników wyborów przez ustępującego prezydenta doprowadziło do wielomiesięcznych walk i kosztowało życie co najmniej 3 tys. ludzi, a setki tysięcy zmusiło do opuszczenia domów. Niestety ten scenariusz może się teraz powtórzyć w Kongu. Tym bardziej, że walka idzie nie tylko o władzę, ale i o przejęcie kontroli nad cennymi surowcami, jak diamenty, kobalt i koltan. Agencje donoszą, że kraje ościenne przygotowują się do przyjęcia fali kongijskich uchodźców.
O tym, jak rozwinie się sytuacja, przesądzi w dużej mierze postawa przegranego Etienne’a Tshisekediego i to, czy mimo wstępnych deklaracji, zechce on uznać wynik wyborów. Ma to zasadnicze znaczenie, ponieważ stoją za nim duże siły militarne. Pojawiają się też głosy domagające się powtórzenia wyborów. Jednak obserwatorzy międzynarodowi podkreślają, że nawet mimo jawnych oszustw wyborczych, kongijska demokracja jest zbyt młoda na to, by rezultat głosowania mógł zostać anulowany.
Andrzej Bargiel po zjeździe z Everestu na nartach bez użycia tlenu.
Dla porównania, w drugim kwartale 2024 roku było to 112 proc. PKB.
Otwarte zostały też trzy kolejowe przejścia graniczne dla ruchu towarowe.
W Polsce rozpoczęły się już przygotowania do 41. Światowych Dni Młodzieży (ŚDM).
- napisał w środę amerykański "Wall Street Journal", powołując się na źródła.