publikacja 23.09.2025 09:39
Nie wiedzieć czemu śpi na górnowatym łóżku. Oczywiście nie o samo miejsce zasypiania chodzi, ale o to potężne zamiłowanie do nieświadomych neologizmów.
Takich dziwnie swojskich, co do których człowiek właściwie nie musi się zastanawiać, co znaczą. Myślę o tym, kolejny raz, ileż jest w nas samych cech takich, które dostrzegalne są tylko z zewnątrz. Charakterystycznych dla nas, z pozoru mylących, a jednak trafiających w punkt. Ot, choćby nasze odczytywanie świata, nazywanie rzeczywistości –korzystając z tego, co wiemy, z ogólnych prawideł, musimy nazwać ją na własny użytek i ten swój odbiór świata uczynić jednocześnie zrozumiałym dla innych… Zupełnie machinalnie nadajemy wszystkiemu swój osobisty rys, jesteśmy rozpoznawalni.
Świat zresztą wydaje się niekiedy tak bardzo na wyciągnięcie ręki! Jakaś podróż, która okazała się mniej męcząca, niżbyśmy się spodziewali. Spotkanie tak inne od zwykle pustych czterech ścian naszego pokoju. Jakaś sprawa, ciążąca nam już długo, która niemal bez naszego udziału znalazła rozwiązanie… Tak, widzimy czasem, że możliwe są śmiech, głębszy oddech, życie.
Przechowujemy potem te odrobinki światła jak muszelki na półce, wiedząc przecież, że nie są tak piękne, tak okazałe jak inne. Ot, nadbałtycka drobnica, cieniuchna, jasna, łamliwa.
Pisał kiedyś ksiądz Pasierb:
kochaj pączek który się kiedyś rozwinie
kochaj kwiat bo może nie dożyć jutra
zbadaj swoją miłość do owoców
czy nie jest interesowna
szanuj prawdomówność zimowej gałązki
ona po prostu jest
(z wiersza „kilka prostych wskazówek”)
Jeśliby szukać czegoś, co jest chrześcijańskim rysem naszego bycia w świecie, byłoby to może właśnie to: realizm, konkret, dostrzeganie rzeczy takimi jakie są.
Cztery pory roku