Francuski prezydent notuje niższe wskaźniki w sondażach niż jego poprzednik w tym samym czasie. Ekonomiści negatywnie oceniają jego politykę.
Od wyborów popularność francuskiego prezydenta maleje. Jak donosi tygodnik Le Nouvel Observateur, według sondażu LH2 z czerwca, już ponad 33 proc mieszkańców kraju Napoleona negatywnie ocenia Hollande'a. Jego popularność zmalała do 58 proc.. Wysokim, bo 65 proc. poparciem jak na razie cieszy się Jean-Marc Ayrault, premier Francji.
Jeszcze gorzej wypadają najświeższe badania ośrodka Ipsos, przeprowadzone między 14 a 22 czerwca, czyli krótko przed i po drugiej turze wyborów parlamentarnych, w których Partia Socjalistyczna, ugrupowanie prezydenta, zdobyło większość absolutną w niższej izbie, Zgromadzeniu Narodowym. Francuscy komentatorzy podsumowują, że co prawda popularność nowego prezydenta jest nadal wysoka, to jest daleko niższa od tej, którą notował jego poprzednik Nicolas Sarkozy (ponad 80 proc!) w drugim miesiącu sprawowania urzędu.
Rząd Hollande'a chce zredukować deficyt budżetowy Francji z 5,7 proc. do 3 proc. PKB w 2013 r. Związane z tym surowe cięcia wydatków socjalnych i w sektorze publicznym, przewidziane na przyszły rok, mają wynieść do 30 mld euro. Zdaniem ekonomistów z kolei "nawet w minimalnym stopniu nie zredukuje to kryzysu" i "populistyczne dążenia prezydenta spełzną na niczym". Hollande nie zrobił też wrażenia ani na włoskim premierze Mario Montim, ani na niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Nie jest postrzegany jak dobry partner do rozmów ekonomicznych.
Hollande traci też na wizerunku społecznym. Do tej pory nie udało mu się nawet zachęcić do prac nad obiecywanymi pakietami społecznymi dla imigrantów. Grozi wciąż legalizacją aborcji i eutanazji oraz związków homoseksualnych. Wbrew oczekiwaniom to też zaczyna już drażnić Francuzów. Nie tylko katolicki elektorat.
To kolejny cenny artefakt, który zniknął w Egipcie w ostatnim czasie.
Jest on postrzegany jako strategiczne blokowanie Chin w rejonie Pacyfiku.
To już nie te czasy, gdy wojna toczyła się tylko na terytorium Ukrainy.
"Nie wjechaliśmy na terytorium Izraela, ale zostaliśmy siłą zabrani z wód międzynarodowych".
Dokładna liczba uwięzionych przez zawieje turystów nie jest znana.