Szef MSZ Radosław Sikorski zawiadomił prokuraturę o naruszeniu przez "Fakt" jego prywatności przy pomocy wyposażonego w kamery drona wysłanego w okolice jego domu w Chobielinie. Minister liczy, że prokuratura lub sąd "wyznaczą granice prawa polityków do prywatności".
Gazeta uważa, że zdjęcia dworku z powietrza nie naruszyły prywatności ministra.
"Fakt" przed tygodniem opublikował na swojej stronie internetowej zdjęcia oraz film zatytułowany "Zobacz majątek Sikorskiego!", zarejestrowany nad posiadłością ministra. W poniedziałek szef MSZ poinformował na Twitterze, że złożył doniesienie do prokuratury "za naruszenie prywatności domu przez @FaktPL przy pomocy drona". "Prawa obywatelskie są dla wszystkich" - napisał.
Na późniejszej konferencji prasowej w Warszawie po spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych i handlu Węgier Tiborem Navracsicsem Sikorski powiedział, że jego prywatność naruszono przy użyciu "bezpilotowego statku powietrznego".
Szef MSZ wyraził nadzieję, że "prokuratura, a jak trzeba będzie sąd, wyznaczy granice prawa polityków do prywatności". "Rozumiem, że my politycy mamy mniejsze prawa i musimy się przyzwyczaić do większego nadzoru ze strony mediów i opinii publicznej, ale uważam, że są jakieś granice. Te granice są przekroczone, gdy ktoś wkracza na teren ściśle prywatny" - oświadczył minister.
"To jest ciekawe pytanie prawne, czy np. wtargnięcie musi być osobiście, czy musi być poprzez środki techniczne. Jakie są granice prywatności, jak blisko do czyjejś łazienki można podlecieć z kamerami?" - pytał Sikorski. "Mam nadzieję, że polski wymiar sprawiedliwości podoła zadaniu wyznaczenia tych granic" - dodał.
"Chciałbym państwa, dziennikarzy prosić o uszanowanie prywatności mojej i mojej rodziny" - powiedział Sikorski. "Prawo do prywatności obowiązuje wszystkich" - dodał.
Według szefa MSZ ta sytuacja to jeszcze jeden dowód, że "żyjemy w nowej rzeczywistości, gdzie każdy z nas o każdej porze dnia i nocy może być nagrany czy sfotografowany w każdym, najbardziej intymnym miejscu".
Redaktor naczelny "Faktu" Robert Feluś poinformował PAP, że dziennik w ten sposób chciał nakłonić Sikorskiego, by zapłacił z własnych pieniędzy za kolację, której treść rozmowy została upubliczniona podczas tzw. afery podsłuchowej.
"Na dowód, że stać go na taki wydatek, postanowiliśmy pokazać czytelnikom jego okazałą posiadłość. Ponieważ 14–hektarowego parku z dworkiem nie da się uwiecznić robiąc zdjęcie z ziemi wybraliśmy metodę adekwatną do skali posiadłości, która pozwoliła pokazać teren Ministra w całej okazałości" - napisał Feluś, komentując informację o pozwie.
"Nie naruszyliśmy w żaden sposób prywatności pana ministra pokazując z dużej wysokości jedynie budynki i park" - podkreślił naczelny "Faktu". Zaznaczył, że wykonane z powietrza zdjęcia dworku i terenu wokół można znaleźć w internecie.
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski poinformował PAP, że w tej sprawie skierowane zostały dwa wnioski do prokuratur: zawiadomienie ws. publikacji przez "Fakt" filmu znad Chobielina złożono w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów, a zawiadomienie o naruszeniu miru domowego ministra w Prokuraturze Rejonowej w Szubinie (Kujawsko-Pomorskie).
Prokuratura we wtorek rano będzie mogła potwierdzić, czy takie zawiadomiienia do niej dotarły i jakie będą ich losy.
Chodzi o wypowiedź Franciszka ze spotkania z włoskimi biskupami.
"Całe państwo polskie działało wspólnie na rzecz pana uwolnienia"
Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
TOPR ewakuowało 15 turystów nieprzygotowanych na warunki na szlaku.