Decyzja zapadła - MON tworzy zręby obrony terytorialnej. Ale zwiększa też armię zawodową - pisze "Rzeczpospolita".
Wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak podpisał "koncepcję doskonalenia funkcjonowania Narodowych Sił Zbrojnych" - ustaliła "Rz", która poznała szczegóły planu.
Reformę rozpisano na 8 lat. Jej efektem ma być zwiększenie armii zawodowej ze 100 do 110 tys. żołnierzy.
Ale prawdziwą rewolucją będzie utworzenie komponentu terytorialnego. To całkowicie nowe oddziały składające się z rezerwistów oraz członków organizacji paramilitarnych. W ciągu 3 lat ma powstać ok. 20 kompanii przy wojewódzkich sztabach wojskowych, a także 86 pododdziałów przy wojskowych komendach uzupełnień (poziom powiatów).
To będzie szkielet obrony terytorialnej - mówi gen. Bogusław Pacek, twórca koncepcji reformy.
Wzoru dla tych jednostek można szukać w Gwardii Narodowej USA. W czasie pokoju członkowie obrony terytorialnej mają wspierać samorządy np. przy likwidacji skutków klęsk żywiołowych. A w razie wojny oddziały zostałyby zasilone rezerwistami i walczyłyby w obronie swoich miast, prowadziły działania partyzanckie, ale też zajmowały się np. rozpoznaniem.
Premier Sunak był przerażony tym, co działo się do tej pory.
Premier Sunak był przerażony tym, co działo się do tej pory.