„W ostatnich dniach wielu ludzi zostało zmuszonych do pozostawienia swoich domów. Żyją pod drzewami. Jako posłanie mają ziemię, a jako przykrycie niebo” – powiedział syryjski franciszkanin o. Hanna Jallouf.
Sytuacja w rejonie Ildibu jest bardzo niepewna z powodu ciągłych walk pomiędzy wojskami prezydenta Assada, uzbrojonymi rebeliantami oraz dżihadystami frontu Tahair al-Sham.
Franciszkanin apeluje, by nie opuszczać cierpiących chrześcijan i przyjść im z pomocą. Od dłuższego czasu w dolinie rzeki Oronty cierpią oni z powodu prześladowań ze strony dżihadystów z frontu Tahrir al-Sham. Zdarzają się porwania, zbiorowe egzekucje, wywłaszczenia z domów oraz ziem, które przechodzą w ręce uchodźców lub bojowników frontu islamskiego.
W ostatnim czasie przemoc przybrała na sile – mówi o. Jallouf. Chrześcijanie muszą znosić gwałty oraz kradzieże. Bieda rośnie, a wraz z nią przestępczość. Niedawno dżihadyści zrabowali im zbiory oliwek oraz śliwek. Okradają ich, a oni nie mogą się bronić. Nie mają prawa odwoływać się ani do sądu, ani żądać zadośćuczynienia i sprawiedliwości.
Wzmożone bombardowania oraz ataki na północnym zachodzie Syrii zmusiły w ostatnich dwóch tygodniach do ucieczki 150 tys. ludzi. Wielu przybyło do siedziby gubernatorstwa prowincji Ildib, gdzie znajdują się polowe kliniki „Lekarzy bez granic”. Uciekinierzy pilnie potrzebują pomocy medycznej. Została uruchomiona dystrybucja wody oraz różnych produktów. O. Jallouf przypomina, że z powodu tej brudnej wojny nadal giną ludzie, i że masakra musi się wreszcie zakończyć.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.