"To zemsta reżimu za odwagę i otwartość. Andreja Sannikaua skazano, bo opowiedział się za prawdą i demokratyczną przyszłością jego kraju" - oświadczył przewodniczący PE Jerzy Buzek po skazaniu przez białoruski sąd byłego kandydata w wyborach prezydenckich.
W sobotę sąd w Mińsku skazał Sannikaua, polityka opozycji i kandydata w wyborach prezydenckich z grudnia 2010 roku, na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie za "organizację masowych zamieszek" przez zwołanie manifestacji w wieczór wyborczy 19 grudnia. Manifestacja ta została brutalnie rozbita przez milicję.
"Pragnę wyrazić solidarność z panem Sannikauem, jego rodziną i wszystkimi innymi więźniami politycznymi haniebnie dziś skazanymi oraz wszystkimi tymi, którzy są w więzieniu z powodów politycznych. Jestem bardzo rozczarowany. Jak niestety się spodziewano, proces jasno pokazał naciągane i bezpodstawne oskarżenia" - ocenił przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
"To haniebne, że w XXI wieku hasło +ci, którzy nie są z nami, są przeciwko nam+ wciąż jest aktualne na Białorusi. Ludzie tacy, jak Andrej Sannikau, są przeciw reżimowi, który nie służy krajowi i jego mieszkańcom" - napisał.
Wezwał Mińsk do "natychmiastowego wypuszczenia więźniów politycznych i więźniów sumienia".
"Parlament Europejski zawsze stoi po stronie mieszkańców Białorusi" - zapewnił.
W tym samym procesie co Sannikaua na karę do trzech i pół roku więzienia białoruski sąd skazał czterech innych młodych uczestników demonstracji z 19 grudnia. Na proces czeka jeszcze czterech innych byłych kandydatów na prezydenta i kilkunastu opozycjonistów.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.