Po kilkudziesięciu latach pamięć wydarzeń się zaciera. Nie w tym sensie, że znikają z niej imiona ofiar, ale w tym, że świat znów przestaje wierzyć, że ludzie są zdolni do popełnienia podobnych zbrodni.
Kościół włoski zareagował oburzeniem na informację o deportacji do Libii 227 nielegalnych emigrantów. Jak na podobne wydarzenie zareagowalibyśmy w Polsce?
Czy religia może być źródłem wojen? Oczywiście. Doświadczenie XX wieku uczy, że zwłaszcza wtedy, gdy za rządy światem biorą się ludzie, którzy chcieliby wszelką religijność wykorzenić.
Nauka i statystyka nie jest i nie może być ani katolicka, ani ateistyczna. Jeśli tak jest, przestaje być nauką, a zaczyna być ideologią.
Bo nauka jak przyroda. Zignoruje bajki i opisze rządzące naturą prawa...
W którymś z polskich teleturniejów wiedzowych od lat można obserwować to samo zjawisko - nawet najlepsi gracze okazują się bezradni wobec prościutkich pytań dotyczących zasad wiary katolickiej
Mam nadzieję, że opór wobec uzasadniania i dyskusji wynika z alergii na nieuzasadnione roszczenia dzisiejszej demokracji, a nie z braku umiejętności takiego uzasadnienia.
Powyższe, prowokacyjne pytanie, zadał sobie Joseph Ratzinger w 1970 roku. Jakiej odpowiedzi wówczas udzielił?
Według socjologów i rozmaitych innych specjalistów księża nie tylko w Polsce mają problem z tożsamością. Coś jest na rzeczy.
Ze światem trzeba wejść w dyskusję i umieć odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego właśnie tak warto żyć? Dlaczego tak jest pięknie?