– Oparcie w rodzinie jest ważniejsze od wszystkich moich ról – mówi Franciszek Pieczka, który zagrał ich ponad pięćset. – Wnuki: Alunia, Ania, Tomek, Adrian, Aleksik i dwóch prawnuków – Filipek i Jeremek – to cały mój dorobek.
– Mam brata w Watykanie – mówi Rudolf ze Słowacji, były bezdomny, który zamieszkał w pałacu Migliori. – Czym się zajmuje? – pytam. – Jest kardynałem – słyszę.
Kiedy Karol Wojtyła pisał dramat „Przed sklepem jubilera”, musiał pamiętać błysk obrączek na dłoniach swoich rodziców.
– W niebie też się przecież muszą pośmiać – pocieszamy się po śmierci Jana Kobuszewskiego. Został nam jego uśmiech, rzecz bardzo poważna, bo rozbrajał nim smutki świata.
– Ja się trzymam zasady, że nie generalizuję – mówi Arie Golan z Jerozolimy. – Siedzimy w kawiarni i w jednej minucie może wejść tu Arab z granatem lub nożem. Ale przecież nie wszyscy Arabowie są terrorystami.
Bożena Bieleninik jest siódmą polonistką w rodzinie, choć w dzieciństwie miała dość rad pedagogicznych, w które zamieniały się spotkania przy stole. Ale w Wilnie trzeba było przekazywać młodym polską mowę. I mimochodem została „siłaczką”, choć nigdy tak siebie nie nazywa.
Kajetan Kuczyński w hitlerowskich obozach koncentracyjnych przeżył 5 lat i 15 dni. Czas w niewoli opisał w nigdzie dotąd niepublikowanym „Pamiętniku zbrodni hitlerowskich”.
Jan Bogucki przyjechał do Krakowa z wioski Pietroka w Kazachstanie. Na pytanie o ojczyznę odpowiada: „To moje korzenie”. Dotąd żył bez nich, wyrwany z ziemi.
Mieszkanie Jana Matejki w domu przy Floriańskiej 41 w Krakowie wygląda jak za życia artysty. Zachowały się nawet jego okulary z grubymi szkłami, bo ten geniusz malarstwa miał słaby wzrok.
Okazuje się, że bez pójścia do sklepu nie umiemy przeżyć niedzieli. A przecież w żadnym sklepie nie można kupić miłości ani czułości.